sobota, 3 października 2015

Księga II Epilog


5 lat później

Jesteśmy wraz z  dziećmi na cmentarzu, przy grobie Rose.  Joann i Clara mają już dziesięć lat i zaczynają ćwiczyć walkę, choć uważam że to za szybko, ale co zrobić jak same oglądają filmy typu „Karate kid” no i zaczęły ćwiczyć i nie oszukujmy się są coraz lepsi. Clara jest bardzo podobna do Rose a Joann bardziej do mnie. Rozalia z wyglądu bardzo przypomina swoją starszą siostrę, ale z charakteru raczej Joanna, na chwile obecną uwielbia kolorować. Na szczęście nie interesuje jej jeszcze walka. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to tylko kwestia czasu kiedy to się stanie. Pierwsze dwa lata były dla nas naprawdę ciężkie, zajmowanie się malutkim dzieckiem i dwoma ruchliwymi pięciolatkami to nie lada wyczyn, ale przetrwaliśmy trudny okres i idziemy do przodu. Przeprowadziliśmy się do Rosji gdzie uczę w szkole ataku. Co roku przyjeżdżamy na Dwór na grób Rose, i co roku dokładamy kolejną różę do bukietu. Teraz jest ich już pięć, a ja nie mogę uwierzyć że aż tyle czasu mojej ukochanej nie ma z nami. Płyta pod którą leży Rose jest z czarnego marmuru na nim jest imię, nazwisko oraz data urodzin i śmierci Rose oraz róża. Zawsze gdy tu jesteśmy idziemy także na grób Lissy tak też robimy tym razem. Idąc tam widzę, że stoi przy nim Jill i Eddie. Bardzo rzadko ich widuję od kiedy się przeprowadziliśmy. Bliźnięta od razu biegną żeby się z nimi przywitać, Rozalia nie zna ich za dobrze dlatego zostaje u mnie na rękach. Po chwili doszedłem do nich i wymieniłem się uściskiem ręki z Eddiem a z Jill się przytuliłem.
-Hej, co u was?- zapytałem.
-A wiesz po staremu, a co tam u was? Jak dzieci?-Odpowiedział Eddie.
- Też po staremu już stanęliśmy na nogi.- Powiedziałem stawiając Rozalii na ziemi.- musicie kiedyś wpaść do nas do Bai.
-Skoro nas zapraszasz.- Mówi Edi śmiejąc się i spoglądając na Jill która od początku naszego spotkania się nie odzywa. Teraz jest wpatrzona w coś za moim ramieniem odwróciłem się jednak nic tam nie było.
-Coś się stało?-Zapytałem. Jill uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.   
-Rose karze wam powiedzieć że was kocha.- Powiedziała a mnie zatkało, nie umiałem wydusić z siebie słowa, patrzałem na nią oniemiały. Jill się nagle roześmiała.- Teraz mówi że masz zamknąć usta bo ci mucha wleci.- Dopiero teraz zauważyłem że mam otwarte usta szybko je zamknąłem.
-Ale jak to jest możliwe że ona tu jest?- Zapytałem.
-Mówi żebyś nie mówił tak jakby jej tutaj nie było.- Powiedziała Jill i wybuchła nagle śmiechem.- Czy…- Zaczęła się jąkać przez śmiech.- Czy ty naprawdę zemdlałeś w czasie kiedy Rose rodziła?- Zapytała kiedy przestała się śmiać. Tak to musiała być Rose tylko ona o tym wiedziała no i moja matka no a teraz to już także Eddie i Jill.
-Przepraszam, ty jako najlepszy i najtwardszy strażnik mdlejesz przy porodzie swojej żony to nie co zabawne.- Powiedziała kiedy się już uspokoiła.
-Czy Rose tu jest naprawdę?
-Oczywiście, stoi zaraz koło ciebie ma położoną na twoim prawym ramieniu lewa rękę.- i właśnie w tym momencie poczułem w tym miejscu mrowienie, spojrzałem tam nikogo tam nie było, zobaczyłem tylko nie co błyszczące pole w oczach zebrały mi się łzy.
-Nie rozklejaj się towarzyszu, pamiętaj że musisz być silny dla mnie i dla dzieci. Kocham cię i zawsze będę.- Usłyszałem głos Rose, nie byłem pewny czy to tylko iluzja, czy może naprawdę to powiedziała ale wiedziałem, że gdzie kol wiek udajemy się po śmierci spotkam tam moją ukochaną.
* * *
ROSE
Od kiedy umarłam obserwowałam cała moją rodzinę i przyjaciół. Starałam się także chronić Dymitra, i dzieci. Byłam z nich dumna. Clara wyszła za mąż za dampira o imieniu Lucas i okazało się że oni także mogą mieć dzieci, których mieli dwójkę. Clara i Luck zostali strażnikami na dworze i po niedługim czasie już byli na najwyższych szczeblach naszej hierarchii. Kiedy w wieku 18-20 lat Clara się jeszcze trochę bawiła i zaczynała już pracę na dworze Joann postanowił wyruszyć w podróż po wszystkich skupiskach morojów i dampirów, dzięki czemu zdobył doświadczenie kiedy był w jednym z miasteczek zamieszkiwanych przez morojów, spotkał morojkę- Layle w swoim wieku która go zauroczyła, razem zamieszkali w Rosji, wzięli ślub i mają trójkę dzieci, Jo został nauczycielem. Teraz Rose na początku wydawała się spokojna i cicha jednak kiedy miała jakieś szesnaście lat przeszła gwałtowną zmianę, zaczęła walczyć o prawa dampirów, w końcu po zakończeniu szkoły z dużym wyróżnieniem i zostaniu jedną z czołowych strażniczek na dworze wyszła za Roberta moroja w którego żyłach płynie arystokratyczna krew, a następnie w dalszym ciągu włączyła o prawa dampirów co przyniosło bardzo nieoczekiwany skutek, po jakichś dwóch tygodniach od rozpoczęcia wszystkich swoich akcji miała już poparcie wśród połowy dampirów, a co dziwniejsze morojów. Skończyło się na tym że moroje w Akademiach zaczęli się uczyć używania magii do walki a dampiry zostały odciążone od swojej pracy. Moi rodzice po dwóch latach od mojej śmierci się pobrali. Abe dożył spokojnej starości aż do końca we wszystko się plątał odszedł w wieku  sześćdziesięciu siedmiu lat, Jenin w wieku pięćdziesięciu pięciu lat miała odejść na emeryturę niestety jej nie doczekała, gdyż w czasie ostatniej akcji została bardzo mocno zraniona i zginęła na polu walki. Lissa jest razem ze mną choć przez te kilkadziesiąt lat jak tutaj przebywam rzadko ja widywałam gdyż praktycznie cały czas spędzałam przy mojej rodzinie na ziemi. Christian wraz z Rose żyli dalej na Dworze pięć lat po śmierci Liss Chris ożenił się z przeuroczą Suzanne.  Sonia i Michaił zamieszkali w akademii gdzie Sonia została nauczycielką, a Michaił strażnikiem, dorobili się trzech pociech Zykfryda, Gertrudy i Ludmiły. Jill i Eddie mieli burzliwy związek rozstawali i schodzili się tyle razy, że nie idzie tego zliczyć końcowym efekcie zamieszkali razem, ale nigdy nie wzięli ślubu, Jill urodziła także córeczkę o imieniu Roxana. Adrian i Sydney, któżby pomyślał, że ta para wniesie tyle do świata morojów, małżeństwa morojsko-ludzie stały się bardziej popularne, a także alchemikami zostali niektórzy strażnicy i Moroje. To chyba wszyscy tak zleciało mi kilkadziesiąt lat na obserwowaniu co się dzieje z moimi bliskimi na koniec zostawiłam sobie Dymitra. Mój mąż nie ożenił się już nigdy więcej, na emeryturę przeszedł w wieku sześćdziesięciu lat. A umarł w zasadzie to dzisiaj, właśnie dziś ma do mnie dołączyć. A ja oczywiście cieszyłabym się gdyby dalej żył, ale jestem także szczęśliwa że będziemy mogli być razem. Już go widziałam takim jak za pierwszym razem w ciemnej koszulce z długim rękawie, czarnych spodniach i tradycyjnie w swoim prochowcu. Wchodził tu jak do siebie gdy tylko przekroczył próg od razu do niego podbiegłam uwieszając mu się na szyi. Objął mnie szczelnie ramionami.
-Moja Roza, nareszcie jestem przy tobie.- Powiedział.
-Teraz możemy być na zawsze razem.- Powiedziałam i go pocałowałam.



THE END  

3 komentarze:

  1. Szkoda że to już koniec. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah..szkoda , że to koniec ale myślę , że coś kiedyś będziesz jeszcze pisać :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego to koniec? 😭😭😭 Tak bardzo lubiłam twoją kontynuację!

    OdpowiedzUsuń