5 lat później
Jesteśmy wraz z dziećmi na cmentarzu, przy grobie Rose. Joann i Clara mają już dziesięć lat i
zaczynają ćwiczyć walkę, choć uważam że to za szybko, ale co zrobić jak same
oglądają filmy typu „Karate kid” no i zaczęły ćwiczyć i nie oszukujmy się są
coraz lepsi. Clara jest bardzo podobna do Rose a Joann bardziej do mnie. Rozalia
z wyglądu bardzo przypomina swoją starszą siostrę, ale z charakteru raczej
Joanna, na chwile obecną uwielbia kolorować. Na szczęście nie interesuje jej
jeszcze walka. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to tylko kwestia czasu
kiedy to się stanie. Pierwsze dwa lata były dla nas naprawdę ciężkie,
zajmowanie się malutkim dzieckiem i dwoma ruchliwymi pięciolatkami to nie lada
wyczyn, ale przetrwaliśmy trudny okres i idziemy do przodu. Przeprowadziliśmy
się do Rosji gdzie uczę w szkole ataku. Co roku przyjeżdżamy na Dwór na grób
Rose, i co roku dokładamy kolejną różę do bukietu. Teraz jest ich już pięć, a
ja nie mogę uwierzyć że aż tyle czasu mojej ukochanej nie ma z nami. Płyta pod
którą leży Rose jest z czarnego marmuru na nim jest imię, nazwisko oraz data
urodzin i śmierci Rose oraz róża. Zawsze gdy tu jesteśmy idziemy także na grób
Lissy tak też robimy tym razem. Idąc tam widzę, że stoi przy nim Jill i Eddie.
Bardzo rzadko ich widuję od kiedy się przeprowadziliśmy. Bliźnięta od razu biegną
żeby się z nimi przywitać, Rozalia nie zna ich za dobrze dlatego zostaje u mnie
na rękach. Po chwili doszedłem do nich i wymieniłem się uściskiem ręki z Eddiem
a z Jill się przytuliłem.
-Hej, co u was?-
zapytałem.
-A wiesz po staremu, a
co tam u was? Jak dzieci?-Odpowiedział Eddie.
- Też po staremu już
stanęliśmy na nogi.- Powiedziałem stawiając Rozalii na ziemi.- musicie kiedyś
wpaść do nas do Bai.
-Skoro nas zapraszasz.-
Mówi Edi śmiejąc się i spoglądając na Jill która od początku naszego spotkania
się nie odzywa. Teraz jest wpatrzona w coś za moim ramieniem odwróciłem się
jednak nic tam nie było.
-Coś
się stało?-Zapytałem. Jill uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
-Rose
karze wam powiedzieć że was kocha.- Powiedziała a mnie zatkało, nie umiałem
wydusić z siebie słowa, patrzałem na nią oniemiały. Jill się nagle roześmiała.-
Teraz mówi że masz zamknąć usta bo ci mucha wleci.- Dopiero teraz zauważyłem że
mam otwarte usta szybko je zamknąłem.
-Ale jak to jest
możliwe że ona tu jest?- Zapytałem.
-Mówi żebyś nie mówił
tak jakby jej tutaj nie było.- Powiedziała Jill i wybuchła nagle śmiechem.-
Czy…- Zaczęła się jąkać przez śmiech.- Czy ty naprawdę zemdlałeś w czasie kiedy
Rose rodziła?- Zapytała kiedy przestała się śmiać. Tak to musiała być Rose
tylko ona o tym wiedziała no i moja matka no a teraz to już także Eddie i Jill.
-Przepraszam, ty jako
najlepszy i najtwardszy strażnik mdlejesz przy porodzie swojej żony to nie co
zabawne.- Powiedziała kiedy się już uspokoiła.
-Czy Rose tu jest
naprawdę?
-Oczywiście, stoi zaraz
koło ciebie ma położoną na twoim prawym ramieniu lewa rękę.- i właśnie w tym
momencie poczułem w tym miejscu mrowienie, spojrzałem tam nikogo tam nie było,
zobaczyłem tylko nie co błyszczące pole w oczach zebrały mi się łzy.
-Nie rozklejaj się
towarzyszu, pamiętaj że musisz być silny dla mnie i dla dzieci. Kocham cię i
zawsze będę.- Usłyszałem głos Rose, nie byłem pewny czy to tylko iluzja, czy
może naprawdę to powiedziała ale wiedziałem, że gdzie kol wiek udajemy się po
śmierci spotkam tam moją ukochaną.
* * *
ROSE
Od kiedy umarłam
obserwowałam cała moją rodzinę i przyjaciół. Starałam się także chronić
Dymitra, i dzieci. Byłam z nich dumna. Clara wyszła za mąż za dampira o imieniu
Lucas i okazało się że oni także mogą mieć dzieci, których mieli dwójkę. Clara
i Luck zostali strażnikami na dworze i po niedługim czasie już byli na
najwyższych szczeblach naszej hierarchii. Kiedy w wieku 18-20 lat Clara się
jeszcze trochę bawiła i zaczynała już pracę na dworze Joann postanowił wyruszyć
w podróż po wszystkich skupiskach morojów i dampirów, dzięki czemu zdobył
doświadczenie kiedy był w jednym z miasteczek zamieszkiwanych przez morojów,
spotkał morojkę- Layle w swoim wieku która go zauroczyła, razem zamieszkali w
Rosji, wzięli ślub i mają trójkę dzieci, Jo został nauczycielem. Teraz Rose na
początku wydawała się spokojna i cicha jednak kiedy miała jakieś szesnaście lat
przeszła gwałtowną zmianę, zaczęła walczyć o prawa dampirów, w końcu po
zakończeniu szkoły z dużym wyróżnieniem i zostaniu jedną z czołowych strażniczek
na dworze wyszła za Roberta moroja w którego żyłach płynie arystokratyczna krew,
a następnie w dalszym ciągu włączyła o prawa dampirów co przyniosło bardzo
nieoczekiwany skutek, po jakichś dwóch tygodniach od rozpoczęcia wszystkich
swoich akcji miała już poparcie wśród połowy dampirów, a co dziwniejsze
morojów. Skończyło się na tym że moroje w Akademiach zaczęli się uczyć używania
magii do walki a dampiry zostały odciążone od swojej pracy. Moi rodzice po
dwóch latach od mojej śmierci się pobrali. Abe dożył spokojnej starości aż do
końca we wszystko się plątał odszedł w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat, Jenin w wieku
pięćdziesięciu pięciu lat miała odejść na emeryturę niestety jej nie doczekała,
gdyż w czasie ostatniej akcji została bardzo mocno zraniona i zginęła na polu
walki. Lissa jest razem ze mną choć przez te kilkadziesiąt lat jak tutaj
przebywam rzadko ja widywałam gdyż praktycznie cały czas spędzałam przy mojej
rodzinie na ziemi. Christian wraz z Rose żyli dalej na Dworze pięć lat po
śmierci Liss Chris ożenił się z przeuroczą Suzanne. Sonia i Michaił zamieszkali w akademii gdzie Sonia
została nauczycielką, a Michaił strażnikiem, dorobili się trzech pociech
Zykfryda, Gertrudy i Ludmiły. Jill i Eddie mieli burzliwy związek rozstawali i
schodzili się tyle razy, że nie idzie tego zliczyć końcowym efekcie zamieszkali
razem, ale nigdy nie wzięli ślubu, Jill urodziła także córeczkę o imieniu
Roxana. Adrian i Sydney, któżby pomyślał, że ta para wniesie tyle do świata
morojów, małżeństwa morojsko-ludzie stały się bardziej popularne, a także
alchemikami zostali niektórzy strażnicy i Moroje. To chyba wszyscy tak zleciało
mi kilkadziesiąt lat na obserwowaniu co się dzieje z moimi bliskimi na koniec
zostawiłam sobie Dymitra. Mój mąż nie ożenił się już nigdy więcej, na emeryturę
przeszedł w wieku sześćdziesięciu lat. A umarł w zasadzie to dzisiaj, właśnie dziś
ma do mnie dołączyć. A ja oczywiście cieszyłabym się gdyby dalej żył, ale
jestem także szczęśliwa że będziemy mogli być razem. Już go widziałam takim jak
za pierwszym razem w ciemnej koszulce z długim rękawie, czarnych spodniach i
tradycyjnie w swoim prochowcu. Wchodził tu jak do siebie gdy tylko przekroczył
próg od razu do niego podbiegłam uwieszając mu się na szyi. Objął mnie
szczelnie ramionami.
-Moja Roza, nareszcie
jestem przy tobie.- Powiedział.
-Teraz możemy być na
zawsze razem.- Powiedziałam i go pocałowałam.
THE END
Szkoda że to już koniec. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAh..szkoda , że to koniec ale myślę , że coś kiedyś będziesz jeszcze pisać :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDlaczego to koniec? 😭😭😭 Tak bardzo lubiłam twoją kontynuację!
OdpowiedzUsuń