czwartek, 17 września 2015

Księga II rozdział XX

Minęło już osiem dni od kiedy zostawiłem Rose na dworze. Wczoraj się dowiedzieliśmy że Lissa zmarła, chciałem od razu jechać do USA żeby być przy mojej ukochanej, ale babcia poczuła się gorzej i musiałem zostać jeszcze kilka dni, dzwoniłem do Rose chyba już z milion razy ale nie odbiera telefony. Martwię się o nią. Musiała to bardzo przeżyć że Lissa umarła. Nasza królowa podobno została otruta, dochodzenie kto jest winny trwa. W telewizji na kanale należącym do morojów (ludzie uważają ze leci tam serial) ciągle widać nowe przypuszczenia. Pokazywali także wywiady z najbliższymi ludźmi królowej jednak nie z Rose. Wszyscy są zrozpaczeni, jednak nie potrafię się teraz tym martwić, moje myśli zaprząta Rose i to co się z nią dzieje. Moje rozmyślanie przerywa pukanie do drzwi. Po chwili do środka zajrzała moja mama.
- Dymitr dobrze się czujesz?- Zapytała, podchodząc do łóżka i przysiadając na krawędzi.
-Chyba tak, choć martwię się o Roze nie odbiera moich telefonów, zresztą dzwoniłem także do innych ale albo nie odbierają albo mnie zbywają.- Powiedziałem przysiadając obok mamy i opierając łokcie na kolanach.
- Na pewno nic jej nie jest, w końcu to Rosmarie Hathaway.- Powiedziała na co nie co się zaśmiałem.
-Tak Rose jest jedyna w swoim rodzaju.
-Przyszedł do ciebie list.- Powiedziała podając mi kopertę.- Zostawię cie samego.- Wyszła z pokoju, przyjrzałem się kopercie. Zwykła biała koperta, ale bez znaczka czyli ktoś musiał ja dostarczyć osobiście. Były na niej tylko dwa słowa napisane tak dobrze znanym mi pismem „Dymitr Bielkov”, słowa napisane przez Rose. Szybko otworzyłem kopertę choć bałem się co zobaczę w środku. Wyjąłem z niej zapisaną kartkę.


„Ukochany Dymitrze
  Piszę do Ciebie, gdyż życie mnie przerosło. Wszystko się pogmatwało i nie mogę dłużej zajmować się Clarą i Joannem, teraz będziesz musiał robić to Ty. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli. Wiem że będziesz idealnym ojcem, zresztą już teraz jesteś. W tej chwili naszymi dziećmi zajmują się moi rodzice. Mieszkają w domu który Abe podarował nam w dniu ślubu. Nie będę miała Ci za złe jeżeli znajdziesz kobietę która Cię uszczęśliwi, prosiłabym Cię jednak aby była dobrą matka dla naszych dzieci.
Chciałabym Cię także przeprosić że mówię Ci o wszystkim w ten sposób, że nie starałam się wystarczająco zatrzymać Cię na Dworze. Wiedz jednak że zawsze Cię kochałam, nie powiem że rozumiem dlaczego odszedłeś, nie powiem także że nie mam do Ciebie żalu, bo byłyby to kłamstwa.
Mam nadzieję że Yeva ma się już lepiej. Pozdrów wszystkich w Bai. Pamiętaj że Cię kocham.
Zawsze kochająca Rose.
P.S. Nie szukaj mnie.”


Nie wiedziałem o co chodzi. Nie wiedziałem co mam myśleć. Schowałem twarz w dłoniach. Musiałem ogarnąć myśli. Sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer Rose. Jeden, dwa, trzy,…. Sygnały włączyła się automatyczna sekretarka. Lissa.. nie przecież ona nie żyje. Christiana nie będę teraz męczył. Michaił może on mi coś powie. Wybrałem numer odebrał po trzech sygnałach.
-Słucham?- było słychać że jest zabiegany.
-Cześć. Mam do…
-Dymitr? Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?- Zapytał wkurzony.
-Ja…- Nie dał mi dokończyć.
-Myślałem że masz więcej honoru i że dotrzymujesz obietnice, co ci strzeliło do łba żeby wyjeżdżać bez Rose?
-Ktoś powiedział mi coś co mną wstrząsnęło musiałem wszystko przemyśleć, choć fakt jest taki że już następnego dnia chciałem wracać.- Powiedziałem mając nadzieję że mnie zrozumie.
-To dlaczego nie wróciłeś?- Zapytał już spokojniej.
-Bo moja babcia naprawdę jest chora, zresztą Roza nie odbiera ode mnie telefonów teraz jeszcze ten dziwny list….
-Dostałeś go już? To co teraz masz zamiar przyjechać na Dwór?
-Tak za chwile mam zamiar poszukać najbliższego połączenia. Możesz mi powiedzieć o co chodzi z tym listem? Gdzie jest Rose?- westchnął
-Słuchaj…- Usłyszałem w tle stłumiony głos Sonii, która mówiła „Nie waż się nic mu powiedzieć, to decyzja Rose”-… nie mogę ci powiedzieć.
- dobra idę szukać jakiegoś lotu, do zobaczenia.
-Do zobaczenia. Aha Dymitr, ktoś chce cie zabić.- powiedział z lekkim rozbawieniem. Nie trzeba było wiele żeby się domyślić kto.
-Abe?
-Tak jest i masz przechlapane delikatnie mówiąc.- Rozłączyłem się, od razu wziąłem laptop i poszukałem lotu od razu także zabukowałem bilet na juto rano.
* * *
Jestem już na Dworze, nikt nie chce ze mną rozmawiać na temat Rose. Głównym tematem jest oczywiście śmierć Lissy. Jestem tu od dwóch godzin i muszę pojechać do bliźniąt. Musiałem czekać na samochód bo dyby nie to już dawno bym tam był.
Droga zajęła mi pół godziny, wraz z Rose mieszkaliśmy tam zaledwie kilka miesięcy, bo potem i tak pojechaliśmy do Akademii. Wjeżdżając przez żeliwną bramę ze zdobieniami w zawiłe rośliny. Podjechałem kamiennym podjazdem pod prawie same schody. Był to bardzo ładna mała willa, była pomalowana na biało ale miała także drewniane elementy. Przy oknach i w ogródku były wielokolorowe kwiaty i drzewa. Podbiegłem do drzwi i wyjąłem mój klucz. Zanim jednak zdążyłem włożyć go do zamka, drzwi  się otworzyły a we mnie została wycelowana lufa, tak że musiałem cofnąć nieco głowę żeby się z nią nie stykać, po czym trochę przekrzywiłem głowę i powiodłem wzrokiem po długiej lufie wiatrówki zatrzymując się na wlepionych we mnie oczach Abe. Nie wiedziałem co mam zrobić.
-Tato! Tato!- Usłyszałem głos bliźniąt biegnących w naszą stronę, Abe od razu opuścił wiatrówkę i postawił ja przy drzwiach żeby nie rzucała się w oczy. Uklęknąłem i złapałem Clare i Joanna w ramiona.
- Co tu się dzieje?- Z kuchni na końcu korytarza wyszła Jenin, jej rude loki były rozpuszczone i tylko u góry miała materiałową przepaskę żeby nie spadały jej na oczy, po za tym miała założony biały fartuszek z napisem „A spróbuj narzekać że ci nie smakuje” i Małą Mi.
-Tato, gdzie byłeś?- Zapytał Joann, kiedy już się przestaliśmy się witać.
-Babcia  źle się czuła i musiałem pojechać się nią zając.- odpowiedziałem.
Potem poszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapach, dzieci poszły się bawić do pokoju na górze.
-Gdzie jest Rose?- Zapytałem
-Nie twoja sprawa.- powiedział Abe.
-owszem moja w końcu Rose jest moją żoną.- Powiedziałem.
-To może powinieneś o tym pomyśleć zanim ją zostawiłeś.
-Musiałem wszystko przemyśleć.- Powiedziałem.
-Co przemyśleć? –Zapytała Jenin w miarę spokojnie.
-Mnie i Rose.
-Tak po ślubie po tym jak macie dwójkę dzieci, może trzeba było myśleć nieco szybciej ?- Powiedział Abe nachylając się do mnie
-Po prostu…, po prostu zdałem sobie sprawę że Rose może się mną znudzić.- Wydusiłem z siebie, było mi głupio ż kiedykolwiek w ogóle tak pomyślałem ale czasu nie cofnę.
-Nie sądzisz że znudziłaby się już kilka razy w ciągu tych pięciu lat?- Zapytała Janin.
-No dobra żałuję, tak? Nie powinienem był tak po prostu wyjeżdżać, ale nagle naszła mnie taka myśl, musiałem wszystko przemyśleć. Czasu nie cofnę. A teraz możecie mi powiedzieć gdzie jest Rose? Nikt nie chce mi nic powiedzieć.
-No nie dziwne skoro Rose wszystkim zabroniła zresztą nam też i od nas niczego się nie dowiesz.- Oparłem głowę o ręce.
-Jak mam ją znaleźć?
-Nie masz tego roić o ile wiem napisała ci to w liście.
Niedługo potem moi teściowie postanowili wrócić na Dwór żeby tam pozajmować się swoimi sprawami ale zapowiedzieli że będą nas często odwiedzać. A ja już wiedziałem gdzie powinienem iść aby dowiedzieć się gdzie jest Rose, dlatego właśnie poszedłem na górę do pokoju bliźniąt.  Bawiły się na środku pokoju, grali w chińczyka. Dziwi mnie że mają do tego cierpliwość, bo w końcu to są dzieci.
-Mogę się dołączyć?- Zapytałem siadając po turecku pomiędzy nimi.
-Tak, ale jesteśmy już w połowie gry.- Powiedziała Clara wskazując na swoje dwa czerwone pionki ustawione już na mecie i dwa niebieskie w tej samej pozycji u Joanna.
-Okej.- Powiedziałem i wziąłem zielone pionki i ustawiłem na planszy. Teraz była kolej Clary na rzucanie kostkami, a potem moja.- Hmm a wy wiecie gdzie jest mama?- Zapytałem rzucając kostkami.
-Byliśmy ja wczoraj po południu odwiedzić.- Powiedział Joann, czyli Rose musi być gdzieś niedaleko.
- A gdzie jest?
-Jest w białym pokoju…
-W łóżku z białymi poszewkami.- Szpital?
-Mama jest w szpitalu.- Bliźnięta popatrzały an siebie.
-Upss.- Powiedziała Clara, czyli mieli mi  nic powiedzieć. Przytuliłem bliźnięta do siebie. Jutro muszę odwiedzić Rose.
            

4 komentarze:

  1. SUPER rozdział!!! Czekam na nexta!!! Rose w szpitalu?! No tego się nie spodziewałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok... To wszystko jest pogmatwane. BOSKO Tylko błagam nie każcie mi długo czekać na następny rozdział, ledwo wytrzymałam czekanie na ten! 💙

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe. Czy Rose chciała sobie coś zrobić że wylądowała w szpitalu ? Czy jest może jakiś inny powód ? A zresztą to wszystko napiszesz w nextcie ( tylko szybko dodaj ;) ) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń