Następnego dnia z
samego rana udałem się do szpitala, dzieci zostały pod opieką Aba który akurat
przyjechał żeby mnie skontrolować i dać mi mały wykład o tym jakim dupkiem
jestem, o czym oczywiści nie musiał mi mówić bo sam dobrze o tym wiedziałem.
Postanowiłem nie mówić mu o tym że wiem (przynajmniej mniej więcej) gdzie jest
Rose. Kiedy wszedłem do poczekalni było tam niewiele osób od razu podszedłem do
pielęgniarki za ladą.
-Dzień dobry, chciałbym
się dowiedzieć w której Sali leży Rosmarie Hathaway- Bielkov.-Powiedziałem,
starsza pielęgniarka spojrzała na mnie.
-A pan to…?
-Dymitr Bielkov, jestem
jej mężem.- Powiedziałem.
-W takim razie sala
numer 23 drugie piętro.
Od razu skierowałem się
na klatkę schodową, na drugim Pietrze było nie wiele pokoi. Pielęgniarka które
tam się znajdowała kazała mi ubrać ochronne buty i narzutkę. Po czym poszedłem
do Sali 23, zapukałem ale kiedy nie usłyszałem odpowiedzi powoli wszedłem do
pokoju. Było w nim dość ciemno, głównie dlatego że na dworze było ciemno. W
pokoju stało jedno łóżko, ściany były faktycznie białe. Rose leżała na łóżku,
była strasznie blada i wyglądała na bardzo kruchą. Podszedłem bliżej i usiadłem
na krzesełku które stało przy łóżku. Do jej ręki był podłączona kroplówka, obok
stała także aparatura wskazująca jej funkcje życiowe.
-Rose?- Powiedziałem
cicho biorąc ją za rękę, jednak ona się nie obudziła nawet się nie poruszyła.-
Rose.- Dalej nic.- Roza.- Powiedziałem nie co głośniej. Nawet nie zauważyłem że
ktoś wszedł do pokoju.
-Może pan do niej mówić
ale i tak najprawdopodobniej w najbliższym czasie się nie obudzi.- powiedział
wysoki moroj w kitlu i z stetoskopem, miał także okrągłe okulary.
-Co dlaczego?- Nie
rozumiałem go.
-Jest w śpiączce.-
Powiedział.
-Dlaczego? Co się
stało? Co jej jest?
-Pańska żona została
wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.
-Ale dlaczego?-
Zapytałem go dobitniej.
-Rosmarie Hathaway ma
białaczkę, potrzebuje dawcy, niestety nie mamy w bazie nikogo kto nadawałby się
na dawcę dla pacjentki, a ze względu na śmierć królowej nie wiele osób zgłasza
się do badań. – Rose ma białaczkę? Ale jak to możliwe u dampirów i morojów rzadko
występują choroby ludzkie.
-Ale jak to?- nie
mogłem w to wierzyć.
-najprawdopodobniej to
choroba genetyczna, ale spokojnie, pańskie dzieci nie powinny być zagrożone
gdyż choroba będzie się objawiać tylko
raz na kilka pokoleń.- też mi pocieszenie, ale spotkała Rose.
-co mogę zrobić żeby
jej pomóc?
-Może pan przeprowadzić
badania, czy może być pan dawcą szpiku.
-Oczywiście gdzie mogę
się zgłosić?- Gdy tylko lekarz powiedział gdzie powinienem się udać od razu to
zrobiłem.
Niedługo
potem już wróciłem do Sali i siedziałem przy mojej Rozie, mówiłem do niej choć nie
wiedziałem czy mnie słyszy. Mówiłem że ją kocham, że żałuję, że musi do mnie
wrócić, że nie dam sobie bez niej rady, że wszyscy jej potrzebujemy, że jest
moim słońcem. Po jakimś czasie okazało się że mogę być dawcą, może nasze grupy
krwi nie pasują idealnie ale to jej jedyna szansa. Rose miała A Rh-, a ja 0
Rh-. Już tydzień później odbiegł się zabieg. Wszystko było dobrze, Rose dobrze
przyjęła przeszczep, nawet powoli zaczęła chyba odzyskiwać przytomność bo
czasami można było zaobserwować niewielki ruch powiek tak jakby chciała je
podnieść ale Neil miała siły, albo jak poruszała palcem u ręki. Tydzień po
przeszczepie się wybudziła. Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu, przyprowadziliśmy
bliźnięta gdyż już bardzo tęskniły za swoją mamą. W ciągu tych dwóch tygodni
odbył się także pogrzeb Lissy, była to mała uroczystość tylko z najbliższą
rodziną i znajomymi. Co prawda i tak zebrały się tłumy w całym Dworze
opłakujące królową, Christian wymówił mowę, która miała wesprzeć ludzi na
duchu. Wracając do dnia kiedy Rose się wybudziła wszyscy byliśmy szczęśliwi.
-Kocham
cię.- Powiedziałem do niej kiedy na chwilę zostaliśmy sami.
-Ja
ciebie też.- Powiedziała wtulając się we mnie, tak bardzo mi tego brakowało.
-Teraz
już wszystko będzie dobrze.- powiedziałem całując ją w głowę.
-Wiem.-
Podniosła głowę uśmiechając się do mnie i składając delikatny pocałunek na
moich ustach, właśnie wtedy się zaczęła najgorsza chwila w moim życiu. Rose
wstrząsnęły nagle drgawki, od razu nacisnąłem przycisk wzywający lekarza, który
po chwili się pojawił i kazał mi wyjść. Siedziałem na krześle pod salą i
patrzyłem bezradnie jak co chwile ktoś stamtąd wybiegł albo wbiegał.
Zadzwoniłem od razu po Jenin i Abe, kiedy dowiedzieli się ze coś się dzieje
podrzucili Clare i Joanna do Soni i Michaiła i przyjechali do szpitala. Wtedy
siedzieliśmy razem. Po jakiejś godzinie z Sali wyszedł lekarz z ponura miną.
-Co
z Rose?- Zapytałem od razu.
-Niestety
nic nie mogliśmy zrobić.- Powiedział a mi serce stanęło.
CO!!! Próbujesz nam powiedzieć że Roza umarła ! Nie, nie, nie umarła prawda ? A jeśli tak to co dalej ? Niecierpliwie czekam na next.
OdpowiedzUsuńROSE NIE MOŻE UMRZEĆ!!! Błagam, ona nie mogła umrzeć! A poza tym świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńSuper kiedy next ????
OdpowiedzUsuń