niedziela, 20 września 2015

Księga II rozdział XXI

Następnego dnia z samego rana udałem się do szpitala, dzieci zostały pod opieką Aba który akurat przyjechał żeby mnie skontrolować i dać mi mały wykład o tym jakim dupkiem jestem, o czym oczywiści nie musiał mi mówić bo sam dobrze o tym wiedziałem. Postanowiłem nie mówić mu o tym że wiem (przynajmniej mniej więcej) gdzie jest Rose. Kiedy wszedłem do poczekalni było tam niewiele osób od razu podszedłem do pielęgniarki za ladą.
-Dzień dobry, chciałbym się dowiedzieć w której Sali leży Rosmarie Hathaway- Bielkov.-Powiedziałem, starsza pielęgniarka spojrzała na mnie.
-A pan to…?
-Dymitr Bielkov, jestem jej mężem.- Powiedziałem.
-W takim razie sala numer 23 drugie piętro.
Od razu skierowałem się na klatkę schodową, na drugim Pietrze było nie wiele pokoi. Pielęgniarka które tam się znajdowała kazała mi ubrać ochronne buty i narzutkę. Po czym poszedłem do Sali 23, zapukałem ale kiedy nie usłyszałem odpowiedzi powoli wszedłem do pokoju. Było w nim dość ciemno, głównie dlatego że na dworze było ciemno. W pokoju stało jedno łóżko, ściany były faktycznie białe. Rose leżała na łóżku, była strasznie blada i wyglądała na bardzo kruchą. Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku które stało przy łóżku. Do jej ręki był podłączona kroplówka, obok stała także aparatura wskazująca jej funkcje życiowe.
-Rose?- Powiedziałem cicho biorąc ją za rękę, jednak ona się nie obudziła nawet się nie poruszyła.- Rose.- Dalej nic.- Roza.- Powiedziałem nie co głośniej. Nawet nie zauważyłem że ktoś wszedł do pokoju.
-Może pan do niej mówić ale i tak najprawdopodobniej w najbliższym czasie się nie obudzi.- powiedział wysoki moroj w kitlu i z stetoskopem, miał także okrągłe okulary.
-Co dlaczego?- Nie rozumiałem go.
-Jest w śpiączce.- Powiedział.
-Dlaczego? Co się stało? Co jej jest?
-Pańska żona została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.
-Ale dlaczego?- Zapytałem go dobitniej.
-Rosmarie Hathaway ma białaczkę, potrzebuje dawcy, niestety nie mamy w bazie nikogo kto nadawałby się na dawcę dla pacjentki, a ze względu na śmierć królowej nie wiele osób zgłasza się do badań. – Rose ma białaczkę? Ale jak to możliwe u dampirów i morojów rzadko występują choroby ludzkie.
-Ale jak to?- nie mogłem w to wierzyć.
-najprawdopodobniej to choroba genetyczna, ale spokojnie, pańskie dzieci nie powinny być zagrożone gdyż choroba będzie się objawiać tylko  raz na kilka pokoleń.- też mi pocieszenie, ale spotkała Rose.
-co mogę zrobić żeby jej pomóc?
-Może pan przeprowadzić badania, czy może być pan dawcą szpiku.
-Oczywiście gdzie mogę się zgłosić?- Gdy tylko lekarz powiedział gdzie powinienem się udać od razu to zrobiłem.
Niedługo potem już wróciłem do Sali i siedziałem przy mojej Rozie, mówiłem do niej choć nie wiedziałem czy mnie słyszy. Mówiłem że ją kocham, że żałuję, że musi do mnie wrócić, że nie dam sobie bez niej rady, że wszyscy jej potrzebujemy, że jest moim słońcem. Po jakimś czasie okazało się że mogę być dawcą, może nasze grupy krwi nie pasują idealnie ale to jej jedyna szansa. Rose miała A Rh-, a ja 0 Rh-. Już tydzień później odbiegł się zabieg. Wszystko było dobrze, Rose dobrze przyjęła przeszczep, nawet powoli zaczęła chyba odzyskiwać przytomność bo czasami można było zaobserwować niewielki ruch powiek tak jakby chciała je podnieść ale Neil miała siły, albo jak poruszała palcem u ręki. Tydzień po przeszczepie się wybudziła. Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu, przyprowadziliśmy bliźnięta gdyż już bardzo tęskniły za swoją mamą. W ciągu tych dwóch tygodni odbył się także pogrzeb Lissy, była to mała uroczystość tylko z najbliższą rodziną i znajomymi. Co prawda i tak zebrały się tłumy w całym Dworze opłakujące królową, Christian wymówił mowę, która miała wesprzeć ludzi na duchu. Wracając do dnia kiedy Rose się wybudziła wszyscy byliśmy szczęśliwi.
-Kocham cię.- Powiedziałem do niej kiedy na chwilę zostaliśmy sami.
-Ja ciebie też.- Powiedziała wtulając się we mnie, tak bardzo mi tego brakowało.
-Teraz już wszystko będzie dobrze.- powiedziałem całując ją w głowę.
-Wiem.- Podniosła głowę uśmiechając się do mnie i składając delikatny pocałunek na moich ustach, właśnie wtedy się zaczęła najgorsza chwila w moim życiu. Rose wstrząsnęły nagle drgawki, od razu nacisnąłem przycisk wzywający lekarza, który po chwili się pojawił i kazał mi wyjść. Siedziałem na krześle pod salą i patrzyłem bezradnie jak co chwile ktoś stamtąd wybiegł albo wbiegał. Zadzwoniłem od razu po Jenin i Abe, kiedy dowiedzieli się ze coś się dzieje podrzucili Clare i Joanna do Soni i Michaiła i przyjechali do szpitala. Wtedy siedzieliśmy razem. Po jakiejś godzinie z Sali wyszedł lekarz z ponura miną.
-Co z Rose?- Zapytałem od razu.

-Niestety nic nie mogliśmy zrobić.- Powiedział a mi serce stanęło.

3 komentarze:

  1. CO!!! Próbujesz nam powiedzieć że Roza umarła ! Nie, nie, nie umarła prawda ? A jeśli tak to co dalej ? Niecierpliwie czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. ROSE NIE MOŻE UMRZEĆ!!! Błagam, ona nie mogła umrzeć! A poza tym świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń