niedziela, 6 września 2015

Księga II rozdział XIX

Od rozprawy minęło już ponad pięć miesięcy. Teraz wraz z Dymitrem postanowiliśmy zorganizować przyjęcie urodzinowe dla bliźniąt. Zaprosiliśmy już gości, mieli przyjść nasi znajomi a także kilka koleżanek i kolegów Clary i Joanna z piaskownicy. W salonie były wywieszone balony, a także przesunęliśmy wszystkie kanapy żeby było więcej miejsca do zabawy dla dzieci. W jadalni urządziliśmy kącik z przekąskami i napojami.  Clare ubraliśmy w pomarańczową sukienkę z tiulem, a Joanna w czarne spodenki na szelkach, białą koszulę i pomarańczową muszkę. Ja i Dymitr ubraliśmy się raczej na sportowo, Dymitr ciemne spodnie i koszulkę z długim rękawem w tym samym kolorze, a ja w przewiewną sukienkę.
Goście przeszli około czternastej, nasz dom był pełen naszych znajomych i dzieci. Wszędzie było słychać rozmowy, śmiechy, w tle leciała muzyka. Mężczyźni przy telewizorze grali na PlayStation w piłkę nożną, dzieci biegały w koło, a my kobiety plotkowałyśmy w kuchni. Standard. Dla bliźniąt zamówiliśmy dwa torciki z ich imionami i pięcioma świeczkami. Dla Clary był truskawkowy a dla Joanna toffi. Mniej więcej o szesnastej zdmuchnęli świeczki przy wtórze okrzyków i oklasków. Podzieliliśmy tort i ustawiliśmy się w grupkach rozmawiając.
-Oj ci  nasi mężowie, zachowują się jak dzieci.- Powiedziała Lissa.- A Dymitr to przy tobie jest całkowicie innym człowiekiem niż w szkole.- Powiedziała, i wszystkie popatrzałyśmy na mojego męża, który akurat zdobył gola i wstał z rekami do góry krzycząc cos w stylu "Yabba Dabba-Doo! Co mnie rozśmieszyło, Dymitr nigdy się tak nie zachowywał, w pewnym momencie nasze oczy się spotkały, widziałam w nich radość. Potem Christian coś do niego powiedział i wrócili do gry.
-No właśnie jestem  w szoku, szczerze to pierwszy raz go widzę takim radosnym i spontanicznym.
-Może ktoś dosypał mu coś do picia.- Popatrzałam przestraszona na Mię.
-No chyba żartowałam.- powiedziała ze śmiechem. Od kiedy Joshua spotkał kiedyś Mię, zakochał się w niej (widocznie jest bardzo kochliwy) no i teraz są parą. Jednak blondyn postanowił nie przychodzić na urodziny ze względu na naszą wzajemną wrogość po tym co usłyszeliśmy na Sali sądowe, oczywiście go zaprosiliśmy bo tak wypadało, no ale cóż… nikt nie żałuje.
-Mam nadzieję że nikt nic mu nie dosypał bo jeżeli… to dowiem się kto i nie pożyje długo.- powiedziałam zaciskając pięści. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
-Rose mam wrażenie że zamieniliście się miejscami i to teraz ty jesteś ponura i poważna.- Powiedziała Lisa  z szerokim uśmiechem.
-Ja i poważna chyba sobie żarty stroisz.- Powiedziałam.
Impreza minęła nam w miłej atmosferze, kiedy już kładliśmy się spac byliśmy kompletnie wymęczeni.
-Wiesz co powiedziały dziewczyny?- Zapytałam Dymitra nakładając sobie krem na nogi.
-Jak się domyślam zaraz mi powiesz.- Powiedział wchodząc do pokoju i siadając obok mnie.
-Stwierdziły że chyba zamieniłam się z tobą miejscem i to teraz ja jestem ponura i poważna.- Powiedziałam kładąc mu nogi na kolanach, które po chwili zaczął masować wcierając krem. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.
-Myślę że to niemożliwe.- wrócił do masowania moich łydek i stóp.
-Dlaczego?- Zapytałam marszcząc brwi.
-Bo z poważną Rose to ja bym nie wytrzymał.- Podniósł głowę i pocałował mnie w usta, złapałam go za kark.
- Czyli gdybym się zmieniła już byś mnie nie chciał?- Spytałam kiedy odsunęłam się od niego na chwilę.
-Źle to ująłem z poważną Rose byłoby ciężko wytrzymać.- Znowu złożył na moich ustach pocałunek.- Ale nie zamieniłbym cię na nikogo innego.- Powiedział i przytulił mnie do siebie.- Nie umiałbym bez ciebie żyć.- Uśmiechnęłam się.- Wiesz że nigdy bym cię nie zostawił?- Zapytał a ja go pocałowałam.
-Zrehabilitowałeś się.- Powiedziałam, po czym położyliśmy się spać na tak zwana łyżeczkę.
* * *
Rano Dymitr musiał iść załatwić coś w sprawie swojej zmiany na bramie w przyszłym tygodniu. Ja w tym czasie zajęłam się robieniem śniadania i budzeniem bliźniąt, które jak zwykle nie były chętne do wstawania (chyba mają to po mnie). Bielkov wrócił dopiero około jedenastej i byłam z tego powodu zdziwiona bo miał wyjść na godzinkę a nie było go trzy.
-Hej, coś się stało? Dlaczego nie było cię tak długo?- Zapytałam rozbijając kilka jajek na jajecznice dla bruneta.
- Rose musimy pogadać…
- Okej, poczekaj zrobię kawę, za chwile będę miała dla ciebie jajecznice…- Mówiłam nie przesadnie zwracając uwagę na to co powiedział bo przecież i tak mi powie.
-Rose…
-A wiesz że bliźnięta chyba po mnie mają to że nie chce im się wstawać?- Zapytałam uśmiechając się pod nosem i wylewając jajka na patelnię, po chwili się ścięły i wzięłam patelnię żeby je przenieść na talerz.
-Rose!- Spojrzałam na Dymitra bo podniósł głos co mu się nie zdarza, jego twarz była… obojętna taka jak kiedyś, ale był jeden mały szczegół nie widziałam na niej żadnych emocji choć nigdy nie miałam z tym problemu.
-Coś się stało?- Spytałam drżącym głosem.
-Muszę wyjechać do Bai.- Przestraszyłam się.
-Coś się stało?
-Dostałem telefon od mamy, babcia zachorowała muszę im pomóc.- Pomimo nieciekawego początku znajomości z Yevą teraz nawet ją polubiłam.
-To coś poważnego? Pojadę z tobą. Kiedy lecimy?- Zapytałam odstawiając patelnię i już kierowałam się w stronę naszej sypialni kiedy zatrzymał mnie jego głos.
-Rose ty nie lecisz.- Powiedział to bardzo twardym i chłodnym tonem. Odwróciłam się do niego miał zdecydowany wyraz twarzy.
-Dlaczego?
-Bo to nie jedyny powód dla którego chce wyjechać, muszę wszystko przemyśleć.
- Co przemyśleć?- nie rozumiałam.
-Nas.- Odpowiedział a mi serce pękło chyba na milion kawałków.
* * *
Tydzień później
Praktycznie od tygodnia nie wychodzę z domu, ciągle mam w głowie obraz wychodzącego Dymitra, który przyprawia mnie o ciągle nowe łzy. Wszyscy znajomi próbowali mnie wyciągnąć z domu, ale ja się nie mogę przemóc. Po prostu nie mogę i pewnie było by tak jeszcze bardzo długo gdyby nie nagły telefon. Dzwonił Hans, który od tygodnia się nie odzywał bo wzięłam wolne. Odebrałam dopiero po trzecim sygnale.
-Rose?-
-Tak coś się stało?

-Tak, królowa Wasylissa Dragomir nie żyje….- reszty słów już nie usłyszałam, telefon wypadł mi z ręki i upadłam na podłogę. Jak to możliwe że  ciągu tygodnia straciłam aż dwie osoby. Potem już nic nie pamiętam bo pochłonęła mnie ciemność.

5 komentarzy:

  1. Bosko! Ale dlaczego Dymitr wyjechał⁉⁉⁉⁉

    OdpowiedzUsuń
  2. Musicie napisać szybko następny rozdział, bo nie wiem jak ja wytrzymam. Ten rozdział był genialny!!! Ale szkoda mi Lissy i jestem wściekła na Dymitra. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu się dzieje ! Pięknie wszystko postawiłaś na głowie :) Domyślam się co się stało z Dymitrem ale zatrzymam to dla siebie ;). Rozdział ŚWIETNY. Pozdrawiam i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej a może zechciałabyś się z nami podzielić swoimi przemyśleniami? :D Mam nadzieję że nam opowiesz o swoim punkcie widzenia :D

      Juna

      Usuń
  4. Mam nadzieję,że to tylko sen... cały czas powtarzam te trzy słowa "to tylko sen" bo tak jest prawda?

    OdpowiedzUsuń