piątek, 28 sierpnia 2015

Księga II rozdział XVIII

Hej, mamy do was ogromną prośbę czy moglibyście ocenić jak wam się podoba to co piszemy i jak to piszemy, bo osobiście ostatnio mamy wrażenie że coraz gorzej wychodzą nam te rozdziały. Z góry dziękujemy. :D Dzisiaj dowiedziałyśmy się że zdałyśmy egzamin zawodowy praktyczny pierwszą kwalifikację :D i z okazji tego wstawiamy nowy rozdział :D


- Po rozpatrzeniu sprawy sąd orzeka o winie …- Niestety nie mogła skończyć, bo na drzwi od Sali się otworzyły. Stanął w nich wysoki mężczyzna mniej więcej w moim wieku. Miał niebieskie oczy i miał włosy w kolorze piaskowy blond, dopiero po chwili zrozumiałam na kogo patrzę, od czasu kiedy widziałam go kilka lat temu wymężniał jest również szerszy w ramionach i widać że dużo ćwiczył.
-Nie możecie go oskarżyć.- Powiedział, zamykając za sobą drzwi.
-Ale kim pan jest i dlaczego przerywa pan ogłoszenie wyroku?-Spytała sędzina.
-Nazywam się Joshu i mam informacje które świadczą że wszystko to co się dzisiaj tutaj dzieje jest bez celowe.- Byłam zdziwiona że ON może mieć jakieś informacje, przecież nie widzieliśmy się od ładnych paru lat.  Blondyn podszedł bliżej. Z tyłu Sali dwójka która przewróciła krzesełko teraz wstawała i chciała już wychodzić z Sali.- Zatrzymaj ich.- Powiedział Joshua do ochroniarza, który od razu stanął w drzwiach zagradzając drogę uciekinierom, lecz po chwili patrzenia na mężczyznę zaczął się odsuwać, zrozumiałam że to wpływ. Ktoś z tyłu Sali widząc że strażnik zaczyna się odsuwać, szybko tam podbiegł i powalił mężczyznę na ziemię, twarzą w dół.
-Proszę mi wyjaśnić co tutaj się dzieje.- Powiedziała sędzina która była już nieźle wzburzona. Joshua odwrócił się do niej i podszedł do barierki.
-On…- tutaj wskazał na Dymitra.- jej nie zgwałcił.- Powiedział z pewnością.
-Jest pan tego pewien?
-Tak w stu procentach.
- W takim razie kto?-Zapytała pani prokurator.
-Nikt.-Odpowiedział ze spokojem.
-Czy twierdzi pan że Elizabeth Town kłamała?- Zadała kolejne pytanie. Wpatrywałam się w to wszystko nie wierząc własnym uszom i oczom.
-Oczywiście że nie, ona po prostu myślała że to jest prawda.
-Czy mógłby pan nam to wytłumaczyć.
-Oczywiście, zaczęło się to od tego że Rose Hathaway zabiła Wiktora Daszkowa, Robert Doru nie umiał jej wybaczyć, bardzo długo zbierał siły po tym jak bardzo dużo używał mocy ducha na odmianę Sonii Karp a potem na próby przywrócenia do życia swojego brata. Ale nie tylko on miał coś zas złe strażniczce Hathaway. także Tasza Ozera…
-Radze ci się zamknąć w tej chwil, bo….- Powiedziała kobieta stojąca przy wyjściu do Sali (ta która przewróciła krzesełko)
-… bo co? Nic mi już nie możesz zrobić ani nic nie możesz mi zaoferować.- Powiedział podnosząc głos, następnie kontynuował.- Tasza Ozera także jest zła na Rose bo ta odebrała jej Dymitra Bielkova. Po tym jak Robert pomógł jej uciec z więzienia…- Zaraz,, zaraz przecież ona miała być stracona.
-Jak to uciekła z więzienia?- Zapytałam wstając.- Przecież ona została stracona.
-Czyli ty nic nie wiesz?- Zapytał Joshua patrząc na mnie.- Tasza uciekła dzień przed egzekucją.- powiadomił mnie, popatrzyłam na Lissę, która unikała mojego wzroku.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- Zapytałam a w moim głosie można było usłyszeć zarzut.
-Rose, uznaliśmy że tak będzie lepiej.- Powiedziała z poczuciem winy na twarzy wreszcie na mnie patrząc.
-My czyli kto?
-Ja, Christian i nasi przyjaciele którzy byli obecnie na dworze.- Popatrzałam na Dymitra, a na jego twarzy także było zaskoczenie. Czyli mu także nikt nie powiedział. Usiadłam zrezygnowana na miejscu.
-Czy może pan kontynuować?- Zapytała sędzina.
- Tak oczywiście a więc po tym jak Tasza uciekła z więzienia wraz z Robertem ukryli się, aby jakiś czas przeczekać i obmyślić plan. Jak widać trochę im zajęło. Obydwoje zastanawiali się jak najbardziej zranić Rose, w tym czasie Rose urodziła dzieci, założyła rodzinę. Zastanawiali się czy nie wciągnąć w to dzieci jednak obydwoje nie mieli sumienia ranić kilkulatków, wtedy postanowili że uderzą w Dymitra. Samo zabicie go byłoby ich zdaniem za bardzo tandetne, dlatego chcieli żeby poszedł siedzieć. Wtedy właśnie wpadli na pomysł z gwałtem, pozostało poszukanie idealnej dziewczyny, padło na Elizabeth choć akurat na to wpadli przypadkowo. Nawet nie wiem jak. W każdym razie to oni zorganizowali przeniesienie Elizabeth do Akademii św. Władimira gdzie właśnie miała zacząć uczyć Rose i Dymitr.  No a potem to już oni dokonali sami część ich planu zaprzyjaźnili się z Elizabeth zabrali ją na święta do Bai. I tam panna Town dostała na gwiazdkę bransoletkę, którą założyła. I właśnie ta bransoletka dokonała resztę. W niej był czar wpływu wprowadzony przez Roberta. Coś w stylu naszyjnika Rose tylko że o wiele silniejszy i bardziej długotrwały. Miał on na celu po pierwsze zmuszenie dziewczyny do wyjścia na spacer kiedy tylko Dymitr gdzieś wyjdzie, następnie miał on wmówić jej, że została zgwałcona. Jak widać coś nie zadziałało bo może i wyszła wtedy na spacer ale potem po powrocie do domu zachowywała się normalnie a miała płakać panikować i ogólnie być raczej .. inna. No ale jak wróciła już do domu do Rumunii poszła do ginekologa- bo przypomniała sobie- To powiedział z kpina w głosie.- że została zgwałcona no a dalej to już poleciało.
-A jak pan wytłumaczy to. że znaleziono DNA oskarżonego na ciele poszkodowanej?
-Możliwe że dali do próbki np. ślinę albo coś w tym stylu.
- A ekspertyza lekarza?
-Czar wpływu zadziałał także na niego uwierzył w każde słowo dziewczyny.
-No dobrze ale to nie wyjaśnia jaki pan miał w tym wszystkim udział?- Zapytała się pani prokurator.
-Ja im pomagałem.- Powiedział ze stoickim spokojem a we mnie Aż się zagotowało.
-Ale dlaczego?- Zapytała pani adwokat.
-Bo…, bo obiecali mi że jeżeli wszystko się uda to będę mógł być z Rose.- Powiedział spuszczając głowę.
-Nigdy bym z tobą nie była.- Powiedziałam prawie krzycząc i wstając.
-Wiem i właśnie dlatego postanowiłem tutaj przyjść, tak w zasadzie to współpracowałem z nimi tylko na początku, potem zacząłem sabotować ich działania, a kiedy wyszła już ta sprawa z gwałtem skontaktowałem się z panią adwokat.
-To dlaczego pojawiłeś się tak późno na rozprawie?- Zapytałam
-Bo po pierwsze do końca nie wiedziałem czy będę miał przyjść a po drugie jakieś- spojrzał na zegarek- 15 minut temu dopiero przyjechałem.
-Proszę usiąść.- Powiedziała do mnie sędzina.- aby potwierdzić pana wersję, Elizabeth Town musi zdjąć bransoletkę której nie widzę na jej nadgarstkach.- Powiedziała, zerkając na dziewczynę i faktycznie nie miała bransoletki ani ogólnie żadnej biżuterii.
-Niech podwinie nogawki.- moja siostra spojrzała przestraszona na swoją mamę, w jej oczach wciąż były łzy.
-Ale…, ale.- Nie umiała się wysłowić.
-Proszę podwinąć nogawki.- Elizabeth spojrzała jeszcze raz na matkę i widząc że ta kiwa głową, pochyliła się i podwinęła nogawki do kostek. I faktycznie była tam srebrna bransoletka.- Proszę zdjąć bransoletkę.- moja siostra powoli zaczęła odpinać biżuterię.- Teraz mi ją podaj.- Dziewczyna wstała i podeszła do podestu sędziny, po czym wrzuciła łańcuszek do przygotowanej torebki. Wtedy się zachwiała. Rozejrzała się nie pewnie po całej Sali.
-Co się dzieje? Co ja tutaj robię?- Była bardzo zdezorientowana.
-Co ostatnie pamiętasz?- Zapytała pani adwokat.
-Szłam na spacer w Bai, potem jak wróciłam z tego spaceru aż do odlotu samolotu potem czarna plama.- Odpowiedziała.
-Czy zostałaś zgwałcona.- Zapytała ponownie pani adwokat. W oczach Elizabeth dało się zobaczyć strach.
-Chyba… chyba nie.- Odpowiedziała choć nie była pewna.
- W takim razie zostanie pani odesłana na badanie ginekologiczne, po nim sąd ogłosi wyrok.- Powiedziała sędzina, następnie zwrócili się do Joshua.- A km jest dwójka ludzi z tyłu których kazał pan zatrzymać?
-To jest Tasza Ozera i Robert Doru.- Powiedział.- Mają na sobie czar kryjący.- Dopowiedział. Odwróciłam się i faktycznie jakaś strażniczka właśnie zdejmowała Taszy naszyjnika Robertowi sygnet. I po chwili gdy czar znikł mogliśmy zobaczyć Taszę, która praktycznie w ogóle się nie zmieniła i Roberta który się postarzał od naszego ostatniego spotkania. Tasza patrzała z nienawiścią na Josha, potem spojrzała na mnie a następnie na Dymitra, odwróciłam się w stronę mojego męża, patrzył na swoją była przyjaciółkę z nienawiścią.
-Czy chcą państwo zeznawać?- Zapytała sędzina winowajców.
-Nic nie zrobiłam i nie mam się z czego tłumaczyć.- Powiedziała Tasza, jak ja nienawidzę tej kobiety.
- W takim razie kończymy na dzisiaj jutro odbędzie się wydanie wyroku.- Powiedziała sędzina po czym wyszła z Sali.
Dymitr został jeszcze zamknięty w więzieniu, nie wiem dlaczego skoro to oczywiste że on nic nie zrobił. Sama wróciłam do domu, gdzie czekały już bliźnięta i opiekunka.
-Hej jak rozprawa?- Zapytała opiekunka, kiedy witałam się z bliźniętami.
--Hej wyrok będzie jutro, opowiem ci co się wydarzyło kiedyś indziej nie chce o tym mówić przy dzieciach.
-Dobra to ja lecę na razie.- Powiedziała wychodząc do korytarza.
-Pa, i co byliście grzeczni?-Zapytałam Clare i Joanna.
-Oczywiście mamo.- Powiedział bardzo poważnie Joann, a Clara go szturchnęła i chyba mu coś przekazała bo mój synek popatrzył na nią z pode łba, co śmiesznie wyglądało u dzieci w ich wieku. – Wcale nie jestem ponury. Mamo powiedz jej że nie jestem ponury.- Powiedział do mnie wskazując palcem na Clare co było słodkie bo przy tym śmiesznie marszczył brwi i zaciskał usta.
-Clarcia, twój brat nie jest ponury po prostu jest poważny tak jak wasz tatuś  kochacie tatusia prawda?- Powiedziałam kucając przed nimi.
- Tak kocham tatusia, a gdzie jest tatuś i kiedy wróci?- Zapytała Clara.
-Tatuś musiał wyjechać ale niedługo wróci, bo nas kocha i nie zostawiłby nas samych.- Powiedziałam przytulając bliźnięta. Dzieci wtuliły się we mnie.- to co idziemy się bawić?- zapytałam z uśmiechem na co dzieci od razu pobiegły do pudła z zabawkami.
***
Następnego dnia wszyscy ponownie zebraliśmy się na Sali sądowej. Sędzina usiadła na swoim miejscu i rozpoczęła swoje przemówienie.
-Wczoraj byliśmy już pewni, że Dymitr Bielkov jest winny jednak po rozpatrzeniu zeznań wczorajszego niespodziewanego świadka musimy przyznać, że się myliliśmy, wszystkie dowody wskazywały, że to właśnie oskarżony jest winny. W tej chwili po badaniu ginekologicznym które zostało przeprowadzone wczoraj po rozprawie okazało się że gwałt nigdy nie miał miejsca. Dlatego Dymitr Bielkov jest uniewinniony, a w niedalekiej przyszłości odbędzie się rozprawa przeciw Robertowi Doru i Taszy Ozera. Dziękuję bardzo i zakańczam rozprawę.- Kiedy tylko sędzina wyszła wszyscy zaczęli wstawać, a ja podbiegłam do Dymitra i mocno go przytuliłam.
-Nareszcie razem. – Powiedziałam do niego całując go, odwzajemnił pocałunek uśmiechając się szeroko.


-Teraz już wszystko będzie dobrze.- Powiedział przytulając mnie mocno.

3 komentarze:

  1. I happy end. Piszecie świetnie, rozdział ciekawy, chociaż chwilami nie mogłam się połapać o co i o kogo chodzi (pewnie dlatego że dawno nie czytałam akademii). Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi osobiście bardzo się podoba to co piszecie. Piszcie dalej.
    Co do rozdziału: Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji! Super
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział! Wcale nie wychodzą Wam gorsze rozdziały! Czekam na nexta :) Pozdrawiam i życzę masę weny do dalszego pisania :)

    OdpowiedzUsuń