Hej, mamy do was ogromną prośbę czy
moglibyście ocenić jak wam się podoba to co piszemy i jak to piszemy, bo
osobiście ostatnio mamy wrażenie że coraz gorzej wychodzą nam te rozdziały. Z
góry dziękujemy. :D Dzisiaj dowiedziałyśmy się że zdałyśmy egzamin zawodowy
praktyczny pierwszą kwalifikację :D i z okazji tego wstawiamy nowy rozdział :D
- Po rozpatrzeniu sprawy sąd orzeka o winie …- Niestety
nie mogła skończyć, bo na drzwi od Sali się otworzyły. Stanął w nich wysoki
mężczyzna mniej więcej w moim wieku. Miał niebieskie oczy i miał włosy w
kolorze piaskowy blond, dopiero po chwili zrozumiałam na kogo patrzę, od czasu
kiedy widziałam go kilka lat temu wymężniał jest również szerszy w ramionach i
widać że dużo ćwiczył.
-Nie możecie go oskarżyć.- Powiedział, zamykając za sobą
drzwi.
-Ale kim pan jest i dlaczego przerywa pan ogłoszenie
wyroku?-Spytała sędzina.
-Nazywam się Joshu i mam informacje które świadczą że
wszystko to co się dzisiaj tutaj dzieje jest bez celowe.- Byłam zdziwiona że ON
może mieć jakieś informacje, przecież nie widzieliśmy się od ładnych paru
lat. Blondyn podszedł bliżej. Z tyłu Sali dwójka która przewróciła
krzesełko teraz wstawała i chciała już wychodzić z Sali.- Zatrzymaj ich.-
Powiedział Joshua do ochroniarza, który od razu stanął w drzwiach zagradzając
drogę uciekinierom, lecz po chwili patrzenia na mężczyznę zaczął się odsuwać,
zrozumiałam że to wpływ. Ktoś z tyłu Sali widząc że strażnik zaczyna się
odsuwać, szybko tam podbiegł i powalił mężczyznę na ziemię, twarzą w dół.
-Proszę mi wyjaśnić co tutaj się dzieje.- Powiedziała
sędzina która była już nieźle wzburzona. Joshua odwrócił się do niej i podszedł
do barierki.
-On…- tutaj wskazał na Dymitra.- jej nie zgwałcił.-
Powiedział z pewnością.
-Jest pan tego pewien?
-Tak w stu procentach.
- W takim razie kto?-Zapytała pani prokurator.
-Nikt.-Odpowiedział ze spokojem.
-Czy twierdzi pan że Elizabeth Town kłamała?- Zadała
kolejne pytanie. Wpatrywałam się w to wszystko nie wierząc własnym uszom i
oczom.
-Oczywiście że nie, ona po prostu myślała że to jest
prawda.
-Czy mógłby pan nam to wytłumaczyć.
-Oczywiście, zaczęło się to od tego że Rose Hathaway
zabiła Wiktora Daszkowa, Robert Doru nie umiał jej wybaczyć, bardzo długo
zbierał siły po tym jak bardzo dużo używał mocy ducha na odmianę Sonii Karp a
potem na próby przywrócenia do życia swojego brata. Ale nie tylko on miał coś zas
złe strażniczce Hathaway. także Tasza Ozera…
-Radze ci się zamknąć w tej chwil, bo….- Powiedziała
kobieta stojąca przy wyjściu do Sali (ta która przewróciła krzesełko)
-… bo co? Nic mi już nie możesz zrobić ani nic nie możesz
mi zaoferować.- Powiedział podnosząc głos, następnie kontynuował.- Tasza Ozera
także jest zła na Rose bo ta odebrała jej Dymitra Bielkova. Po tym jak Robert
pomógł jej uciec z więzienia…- Zaraz,, zaraz przecież ona miała być stracona.
-Jak to uciekła z więzienia?- Zapytałam wstając.- Przecież
ona została stracona.
-Czyli ty nic nie wiesz?- Zapytał Joshua patrząc na
mnie.- Tasza uciekła dzień przed egzekucją.- powiadomił mnie, popatrzyłam na
Lissę, która unikała mojego wzroku.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- Zapytałam a w moim głosie
można było usłyszeć zarzut.
-Rose, uznaliśmy że tak będzie lepiej.- Powiedziała z
poczuciem winy na twarzy wreszcie na mnie patrząc.
-My czyli kto?
-Ja, Christian i nasi przyjaciele którzy byli obecnie na
dworze.- Popatrzałam na Dymitra, a na jego twarzy także było zaskoczenie. Czyli
mu także nikt nie powiedział. Usiadłam zrezygnowana na miejscu.
-Czy może pan kontynuować?- Zapytała sędzina.
- Tak oczywiście a więc po tym jak Tasza uciekła z
więzienia wraz z Robertem ukryli się, aby jakiś czas przeczekać i obmyślić
plan. Jak widać trochę im zajęło. Obydwoje zastanawiali się jak najbardziej
zranić Rose, w tym czasie Rose urodziła dzieci, założyła rodzinę. Zastanawiali
się czy nie wciągnąć w to dzieci jednak obydwoje nie mieli sumienia ranić
kilkulatków, wtedy postanowili że uderzą w Dymitra. Samo zabicie go byłoby ich
zdaniem za bardzo tandetne, dlatego chcieli żeby poszedł siedzieć. Wtedy
właśnie wpadli na pomysł z gwałtem, pozostało poszukanie idealnej dziewczyny,
padło na Elizabeth choć akurat na to wpadli przypadkowo. Nawet nie wiem jak. W
każdym razie to oni zorganizowali przeniesienie Elizabeth do Akademii św.
Władimira gdzie właśnie miała zacząć uczyć Rose i Dymitr. No a potem to
już oni dokonali sami część ich planu zaprzyjaźnili się z Elizabeth zabrali ją
na święta do Bai. I tam panna Town dostała na gwiazdkę bransoletkę, którą
założyła. I właśnie ta bransoletka dokonała resztę. W niej był czar wpływu
wprowadzony przez Roberta. Coś w stylu naszyjnika Rose tylko że o wiele
silniejszy i bardziej długotrwały. Miał on na celu po pierwsze zmuszenie
dziewczyny do wyjścia na spacer kiedy tylko Dymitr gdzieś wyjdzie, następnie
miał on wmówić jej, że została zgwałcona. Jak widać coś nie zadziałało bo może
i wyszła wtedy na spacer ale potem po powrocie do domu zachowywała się
normalnie a miała płakać panikować i ogólnie być raczej .. inna. No ale jak
wróciła już do domu do Rumunii poszła do ginekologa- bo przypomniała sobie- To
powiedział z kpina w głosie.- że została zgwałcona no a dalej to już poleciało.
-A jak pan wytłumaczy to. że znaleziono DNA oskarżonego
na ciele poszkodowanej?
-Możliwe że dali do próbki np. ślinę albo coś w tym stylu.
- A ekspertyza lekarza?
-Czar wpływu zadziałał także na niego uwierzył w każde
słowo dziewczyny.
-No dobrze ale to nie wyjaśnia jaki pan miał w tym
wszystkim udział?- Zapytała się pani prokurator.
-Ja im pomagałem.- Powiedział ze stoickim spokojem a we
mnie Aż się zagotowało.
-Ale dlaczego?- Zapytała pani adwokat.
-Bo…, bo obiecali mi że jeżeli wszystko się uda to będę
mógł być z Rose.- Powiedział spuszczając głowę.
-Nigdy bym z tobą nie była.- Powiedziałam prawie krzycząc
i wstając.
-Wiem i właśnie dlatego postanowiłem tutaj przyjść, tak w
zasadzie to współpracowałem z nimi tylko na początku, potem zacząłem sabotować
ich działania, a kiedy wyszła już ta sprawa z gwałtem skontaktowałem się z
panią adwokat.
-To dlaczego pojawiłeś się tak późno na rozprawie?-
Zapytałam
-Bo po pierwsze do końca nie wiedziałem czy będę miał
przyjść a po drugie jakieś- spojrzał na zegarek- 15 minut temu dopiero
przyjechałem.
-Proszę usiąść.- Powiedziała do mnie sędzina.- aby
potwierdzić pana wersję, Elizabeth Town musi zdjąć bransoletkę której nie widzę
na jej nadgarstkach.- Powiedziała, zerkając na dziewczynę i faktycznie nie
miała bransoletki ani ogólnie żadnej biżuterii.
-Niech podwinie nogawki.- moja siostra spojrzała
przestraszona na swoją mamę, w jej oczach wciąż były łzy.
-Ale…, ale.- Nie umiała się wysłowić.
-Proszę podwinąć nogawki.- Elizabeth spojrzała jeszcze
raz na matkę i widząc że ta kiwa głową, pochyliła się i podwinęła nogawki do
kostek. I faktycznie była tam srebrna bransoletka.- Proszę zdjąć bransoletkę.-
moja siostra powoli zaczęła odpinać biżuterię.- Teraz mi ją podaj.- Dziewczyna
wstała i podeszła do podestu sędziny, po czym wrzuciła łańcuszek do
przygotowanej torebki. Wtedy się zachwiała. Rozejrzała się nie pewnie po całej
Sali.
-Co się dzieje? Co ja tutaj robię?- Była bardzo
zdezorientowana.
-Co ostatnie pamiętasz?- Zapytała pani adwokat.
-Szłam na spacer w Bai, potem jak wróciłam z tego spaceru
aż do odlotu samolotu potem czarna plama.- Odpowiedziała.
-Czy zostałaś zgwałcona.- Zapytała ponownie pani adwokat.
W oczach Elizabeth dało się zobaczyć strach.
-Chyba… chyba nie.- Odpowiedziała choć nie była pewna.
- W takim razie zostanie pani odesłana na badanie
ginekologiczne, po nim sąd ogłosi wyrok.- Powiedziała sędzina, następnie
zwrócili się do Joshua.- A km jest dwójka ludzi z tyłu których kazał pan
zatrzymać?
-To jest Tasza Ozera i Robert Doru.- Powiedział.- Mają na
sobie czar kryjący.- Dopowiedział. Odwróciłam się i faktycznie jakaś
strażniczka właśnie zdejmowała Taszy naszyjnika Robertowi sygnet. I po chwili
gdy czar znikł mogliśmy zobaczyć Taszę, która praktycznie w ogóle się nie
zmieniła i Roberta który się postarzał od naszego ostatniego spotkania. Tasza
patrzała z nienawiścią na Josha, potem spojrzała na mnie a następnie na
Dymitra, odwróciłam się w stronę mojego męża, patrzył na swoją była przyjaciółkę
z nienawiścią.
-Czy chcą państwo zeznawać?- Zapytała sędzina winowajców.
-Nic nie zrobiłam i nie mam się z czego tłumaczyć.-
Powiedziała Tasza, jak ja nienawidzę tej kobiety.
- W takim razie kończymy na dzisiaj jutro odbędzie się
wydanie wyroku.- Powiedziała sędzina po czym wyszła z Sali.
Dymitr został jeszcze zamknięty w więzieniu, nie wiem
dlaczego skoro to oczywiste że on nic nie zrobił. Sama wróciłam do domu, gdzie
czekały już bliźnięta i opiekunka.
-Hej jak rozprawa?- Zapytała opiekunka, kiedy witałam się
z bliźniętami.
--Hej wyrok będzie jutro, opowiem ci co się wydarzyło
kiedyś indziej nie chce o tym mówić przy dzieciach.
-Dobra to ja lecę na razie.- Powiedziała wychodząc do
korytarza.
-Pa, i co byliście grzeczni?-Zapytałam Clare i Joanna.
-Oczywiście mamo.- Powiedział bardzo poważnie Joann, a
Clara go szturchnęła i chyba mu coś przekazała bo mój synek popatrzył na nią z
pode łba, co śmiesznie wyglądało u dzieci w ich wieku. – Wcale nie jestem
ponury. Mamo powiedz jej że nie jestem ponury.- Powiedział do mnie wskazując
palcem na Clare co było słodkie bo przy tym śmiesznie marszczył brwi i zaciskał
usta.
-Clarcia, twój brat nie jest ponury po prostu jest
poważny tak jak wasz tatuś kochacie tatusia prawda?- Powiedziałam kucając
przed nimi.
- Tak kocham tatusia, a gdzie jest tatuś i kiedy wróci?-
Zapytała Clara.
-Tatuś musiał wyjechać ale niedługo wróci, bo nas kocha i
nie zostawiłby nas samych.- Powiedziałam przytulając bliźnięta. Dzieci wtuliły
się we mnie.- to co idziemy się bawić?- zapytałam z uśmiechem na co dzieci od
razu pobiegły do pudła z zabawkami.
***
Następnego dnia wszyscy ponownie zebraliśmy się na Sali
sądowej. Sędzina usiadła na swoim miejscu i rozpoczęła swoje przemówienie.
-Wczoraj byliśmy już pewni, że Dymitr Bielkov jest winny
jednak po rozpatrzeniu zeznań wczorajszego niespodziewanego świadka musimy
przyznać, że się myliliśmy, wszystkie dowody wskazywały, że to właśnie
oskarżony jest winny. W tej chwili po badaniu ginekologicznym które zostało
przeprowadzone wczoraj po rozprawie okazało się że gwałt nigdy nie miał
miejsca. Dlatego Dymitr Bielkov jest uniewinniony, a w niedalekiej przyszłości
odbędzie się rozprawa przeciw Robertowi Doru i Taszy Ozera. Dziękuję bardzo i
zakańczam rozprawę.- Kiedy tylko sędzina wyszła wszyscy zaczęli wstawać, a ja
podbiegłam do Dymitra i mocno go przytuliłam.
-Nareszcie razem. – Powiedziałam do niego całując go,
odwzajemnił pocałunek uśmiechając się szeroko.
-Teraz już wszystko będzie dobrze.- Powiedział
przytulając mnie mocno.
I happy end. Piszecie świetnie, rozdział ciekawy, chociaż chwilami nie mogłam się połapać o co i o kogo chodzi (pewnie dlatego że dawno nie czytałam akademii). Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńMi osobiście bardzo się podoba to co piszecie. Piszcie dalej.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji! Super
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Bardzo fajny rozdział! Wcale nie wychodzą Wam gorsze rozdziały! Czekam na nexta :) Pozdrawiam i życzę masę weny do dalszego pisania :)
OdpowiedzUsuń