Rozprawa zbliżała się wielkimi krokami. Nie miałam więcej
okazji spotkać się z Dymitrem, ale wiedziałam że wszystko u niego okej. Wraz z
Lissą i innymi naszymi przyjaciółmi szukaliśmy jak najwięcej świadków którzy
będą mogli zaświadczyć o moim mężu jako o dobrym człowieku. Mieliśmy ich już
całkiem sporo. Adrian wciąż donosił nam informacje o działaniach oskarżenia.
Oni podobno mieli niepodważalne dowody. Bałam się tej rozprawy, bałam się że
Dymitr zostanie skazany. Wiedziałam że to nie on to zrobił Elizabeth, ale
jednak strach szedł wciąż obok mnie. Clara i Joann wciąż pytali się o swojego
tatę ale dzięki temu że mieli kontakt z innymi dziećmi były spokojniejsze. W
dniu rozprawy zostawiłam je pod opieką opiekunki, a sama poszłam na rozprawę.
Dojście do sądu zajęło mi pięć minut. Kiedy weszłam do środka od razu
zauważyłam moich przyjaciół, byli zebrani w jednej grupce i rozmawiali przyciszonymi
głosami podeszłam do nich.
-Cześć.- wszyscy spojrzeli na mnie i uśmiechnęli się
pocieszająco.
-Cześć jak się trzymasz?- Spytała Lissa.
-boję się.- Powiedziałam szczerze, wszyscy zaczęli mówić
że będzie dobrze.
-Dobra, o czym rozmawialiście?
-Mówiliśmy o tym co kto z nas ma mówić i stwierdziliśmy
że każdy z nas mówi to co wie.- Powiedział Adrian.
-To będzie najlepsze.- Powiedziałam.
-Rose?- Usłyszałam za sobą, odwróciłam się i ujrzałam
Olenę i Sonię. Uściskałam je.
-Też zen zjecie?- Spytałam, kiedy już się przywitałyśmy.
-Tak. Sonia widziała Dymitra w czasie w którym podobno wydarzyło
się to wszystko no a ja mam chyba głównie ocenić jaki jest Dymitr.- Powiedziała
Olena.
-Wszystko będzie dobrze- Powiedziała Sonia. Miała się
rozpocząć rozprawa oskarżenie i obrona weszli na sale, Dymitr pojawił się w
holu równo z rozpoczęciem rozprawy, kiedy przechodził obok nas uśmiechnął się pocieszająco.
Wiedziałam że chciał mi powiedzieć że wszystko będzie dobrze że wszystko się
ułoży. Po chwili zniknął za drzwiami Sali rozpraw. Na Sali zniknęli również
Elizabeth i jej adwokatka, a także spora grupa ludzi- widownia.
DYMITR
Kiedy mijałem Rose widziałem w jej oczach zmartwienie,
uśmiechnąłem się do niej aby ją pocieszyć, mam nadzieję że się udało. Wraz z
moją adwokatką (nie wiem jak to odmienić) weszliśmy na salę i skierowaliśmy się
na prawo. Tam usiedliśmy za stolikiem, gdzie znajdowały się dwa krzesła.
-Tylko spokojnie.- Powiedziała do mnie kobieta.- Może i
nie mamy twardych dowodów, ale to co mamy to jest już coś. W razie czego
będziemy się odwoływać.- Powiedziała z entuzjazmem. Rozmawiam z nią już któryś
raz z rzędu zawsze jest pełna entuzjazmu. Podobno nigdy nie przegrała sprawy,
mam nadzieję że mojej też nie przegra.
Wiadomo wiem że tego nie zrobiłem ale oskarżenie podobno ma niezbite dowody
przy których nawet moje alibi nie wiele działa.
Protokolantka zapowiedziała
wejście sędziny, po czym rozpoczęła się rozprawa. Jako pierwsza zeznawała
Elizabeth. Po przedstawieniu się rozpoczęło się przesłuchanie.
- Co wydarzyło się dnia 26
grudnia w Bai?- Elizabeth wzięła głęboki oddech, było widać że ledwo panuje nad
emocjami, zastanawiałem się kto może mnie wkręcać.
- 26 grudnia miałam
wyjeżdżać do domu do Rumunii aby spędzić kilka dni z mamą. Lot miałam wieczorem
ok. 21 dlatego ok. godziny 12 poszłam się przejść żeby trochę odetchnąć świeżym
powietrzem przed lotem. W domu rodziny Bielkovów wszyscy byli zajęci swoimi
sprawami, ktoś przyrządzał obiad, ktoś inny gadał telewizję. Wyszłam z domu i
na początku przeszłam się trochę po miasteczku a potem poszłam w stronę lasu,
niedaleko było również jeziorko nad które poszłam i tam usiadłam na ławce. Zamyśliłam
się nie usłyszałam jak ktoś podchodzi…- W tym momencie z jej oczu popłynęły łzy
a ona nie mogła wydobyć słowa. Jej zachowanie wydawało mi się … sztuczne, nie
wiem dlaczego po prostu. Gdy się trochę uspokoiła kontynuowała.- … zaszedł mnie
od tyłu i zakrył usta ręką, a potem….
-Wysoki sądzie myślę że nie
ma konieczności abyśmy zmuszali poszkodowaną do dalszych retrospekcji.-
Powiedziała pani adwokat.
-Zgadzam się mamy dokładne
zeznania w aktach. Ktoś ma jakieś pytania?- Moja obroni czyni dała znak że ma
pytania.
-Czy widziała pani kto panią
zaatakował?
-Nie, był z tyłu mnie.
-Skąd w takim razie pewność
że to Dymitr Bielkov?
-Osoba która mnie
zaatakowała była ode mnie dużo wyższa, dobrze zbudowana. Po za tym wyczułam zapach
wody kolońskiej której używa Dymitr Bielkov.- Odpowiedziała wciąż drżącym głosem.
-Jestem pewna że jest wielu
innych mężczyzn którzy są również wysocy i dobrze zbudowani jak mój klient, nie
wspominając o używaniu wody kolońskiej.- W tym momencie wstała pani prokurator.
-Wysoki sądzie, moja klienta
poszła do lekarza, który po zbadaniu Elizabeth Town osądził że została ona
zgwałcona, mamy w aktach to orzeczenie. W czasie badania doktor Lukas znalazł
także DNA które odpowiada kodowi genetycznemu Dymitra Bielkova.- Nie wierzyłem
w to co powiedziała, ja tego nie zrobiłem, ale wszystkie dowody wskazują na to
że to ja. Oni musza mi uwierzyć. Moja obrończyni się do mnie nachyliła.
-Jesteś pewien że tego nie
zrobiłeś?- Spytała.
- W stu procentach.
-Wierze ci.
-Tak mamy w aktach wszystkie
dokumenty o których pani wspomniała, czy są jeszcze jakieś pytania?
-Tak ja mam jeszcze jedno.-
Powiedziała znowu kobieta która siedziała obok mnie.- Czy Dymitr Bielkov kiedy
kol wiek składał pani jakieś propozycje albo dotykał panią w niewłaściwy
sposób.
- Nie przypominam sobie.-
Odpowiedziała.
-nie mam więcej pytań.
-Proszę usiąść.- Powiedziała
i teraz nadszedł czas na moje zeznania.
-Co robił pan po godzinie 12
26 grudnia?- Spytała sędzina.
-Poszedłem
pobiegać zajęło mi to jakieś trzydzieści minut.
-Czy
spotkał pan Elizabeth Town?- Spytała moja obrończyni.
-Nie,
nawet nie wiedziałem że wyszła, wyszedłem szybciej.
-Jaką
trasą pan biegł?
-Zaraz
za moim domem jest ścieżka prowadząca do lasu, pobiegłem nią, potem drogą do
paśnika, tam zrobiłem kilka ćwiczeń wzmacniających zajęło mi to ok. 10 minut
potem pobiegłem do Bai poboczem głównej drogi i wtedy wróciłem już do domu.
Przez całą trasę korzystałem z aplikacji MyTracks.
-Wysoki
sądzie informacje z tej aplikacji zeskanowane z telefonu mojego klienta są w
aktach sprawy.
-
Dobrze, co się wydarzyło potem?
-Wróciłem
do domu, poszedłem wziąć prysznic i resztę dnia spędziłem z moją rodziną w
między czasie rozmawiałem także z Elizabeth zachowywała się normalnie, zarówno
pod względem swojego codziennego zachowania jak i zachowania w stosunku do mnie.-
Dopowiedziałem, wiedziałem że nie tylko ja potwierdzę taką wersję zdarzeń.
-Kiedy
poznał pan Rosmarie Hathaway?
-Kiedy
chodziła do akademii.
-Jakie
stosunki łączyły pana i Rosmarie Hathaway.
-
Była moją uczennicą.
-
Czy kiedykolwiek doszło pomiędzy wami do czynności wykraczających po za relacje
uczennica nauczyciel.- Powinienem powiedzieć prawdę Czu skłamać? Dla mnie z
pewnością lepiej żebym skłamał ale czy umiem wystarczająco dobrze kłamać?
-Nie.
-A
co się wydarzyło dnia kiedy została porwana ówczesna księżniczka Wasylissa
Dragomir?
-Na
naszyjnik Rose został nałożony czar, który kazał jej mnie zaatakować.- Stara
wersja może przejdzie.
-Tak
powiedzieliście wtedy w raportach ale czy taka była prawda?- Chyba daje mi czas
do zmiany decyzji.
-Tak
to była prawda.- Najważniejsze to trwać przy jednej wersji.
-A
to ciekawe bo naszyjnik potem, jak wyrzucił go pan za okno został znaleziony
przez moroja który władał magią powietrza, kiedy go odnalazł wyczuł w nim magię
ale nie nienawiści a namiętności. Czy wie pan coś na ten temat?
-Nie
koniecznie, moim zadaniem jest bronienie morojów a nie zagłębianie się w
tajemnice ich magii.- Odpowiedziałem, choć dobrze wiedziałem o czym mowa.
-W
takim razie pozwolę sobie wytłumaczyć to panu. Czar polega na nałożeniu na
przedmiot magii w tym przypadku namiętności. Kiedy dwoje ludzi czujących do
siebie pożądanie znajdzie się w bliskiej odległości czar się uwalnia a oni
poddają się swoim uczuciom. Czy to właśnie
wydarzyło się pomiędzy panem a Rose Hathaway?- Chwile się zawahałem ale
stwierdziłem że lepiej powiedzieć jej prawdę.
-Tak,
ale do niczego nie doszło, wyrzuciłem naszyjnik za okno, kiedy tylko się
zorientowałem że coś jest nie w porządku.- Powiedziałem, ale na twarzy
prokuratorki wypłynął pełen satysfakcji uśmiech.
-Dobrze,
nie mam więcej pytań.- powiedziała.
-Ja
różowieć.- Odpowiedziała moja adwokatka, kiedy sędzina zapytała się jej czy
chce zadać pytania. Wtedy została wywołana na światka Rose, kiedy weszła na
salę poczułem wielki smutek, na myśl że miałbym ją stracić. Spojrzała na mnie,
widziałem w jej oczach strach, potem spojrzała pełnym nienawiści wzrokiem na
Elizabeth, która znowu zaczęła płakać. Niezła aktorka.
ROSE
Po chyba godzinie
zostałam wezwana na salę. Możliwe że był to krótszy okres czasu ale wszystko
ciągnęło mi się niemiłosiernie. Kiedy weszłam na sale zobaczyłam Dymitra po
prawej stronie, miał łokcie oparte na
kolanach, a na dłoniach głowę. Widziałam wielki smutek w jego oczach.
Nie wiedziałam co tutaj się wydarzyło bałam się tego. Co jeżeli mieli
niepodważalne dowody, których nie powinno być bo przecież brunet nic nie
zrobił. Po drugiej stronie siedziała Elizabeth miała w oczach łzy, niezła
aktorka. Spojrzałam na nią wilkiem. Miejsce gdzie zazwyczaj siedzi królowa
teraz było wolne, gdyż nie mogła uczestniczyć w rozprawie ze względu na to że
ma zeznawać, a po za tym jest blisko związana ze mną przez co zostało
stwierdzone że jej wyrok mógłby być nie subiektywny. Więc przede mną siedziała
teraz starsza pani sędzina, która miała chyba naprawdę niewiele pracy.
-Proszę się przedstawić.- Powiedziała kiedy stanęła przy
balkoniku na środku Sali.
- Rosmarie Hathaway- Bielkov.
-Jest pani żoną Dymitra Bielkova?
-Tak.
-Dobrze. Co pani wie o tej sprawie?
-Wiem że mój mąż tego nie zrobił.- Powiedziałam z
pewnością.
-Skąd ta pewność?- Spytała adwokatka.
-To mój mąż, znam go jak nikt inny. Zresztą Dymitr nie
mógłby zrobić czegoś takiego.- Powiedziała kobieta.
-Co wydarzyło się tamtego dnia?- Spytała pani adwokat.
- Rano nic specjalnego się nie działo zresztą jak całego
dnia, Dymitr ok. 12 poszedł pobiegać wrócił po jakiejś pół godzinie i poszedł
po prysznic zachowywał się normalnie. Po jakichś dziesięciu minutach wróciła
także Elizabeth, akurat schodziłam ze schodów kiedy weszła do domu, uśmiechnęła
się do mnie i chwilę pogadałyśmy, wydawała się szczęśliwa. Potem wszyscy razem
zjedliśmy obiad było dużo śmiechu. Wieczorem odwieźliśmy Elizabeth na lotnisko.
I zapomniałam jeszcze dodać że moja przyrodnia siostra poszła wziąć prysznic po
obiedzie, powiedziała że chce się odświeżyć przed podróżą.
-Kiedy poznała pani Dymitra Bielkova?- Zwróciła się do
mnie pani prokurator.
-Kiedy uczęszczałam jeszcze do Akademii św. Władimira.
-Jakie były pani stosunki z ówczesnym strażnikiem?
-Był moim mentorem. Ale jaki to ma związek?- Spytałam ,
Adrian wspominał że będą o to pytać, ale stwierdziłam że najlepiej będzie grać
głupią.
-Otóż duży. Czy w czasie kiedy była pani uczennicą
oskarżonego, Dymitr Bielkov zmuszał panią do czegoś?
-Owszem…. . Do ciężkich treningów, dzięki którym będę
mogła być świetnym strażnikiem.- Wiedziałam że nie o to pytała.
-A czy zmuszał panią do czegoś co znacznie wykraczało po
za program nauczania?
-Jak rozumiem pyta pani o sex?- Zapytałam. Uśmiechnęła
się z wyższością.
-Ujęłabym to raczej jako stosunki seksualne.
-Nie nic takiego nie miało
miejsca.- Odpowiedziałam patrząc jej prosto w oczy.
-A więc zaprzecza pani że w
dniu porwania księżniczki Wasylissy Dragomir doszło pomiędzy państwem do
jednoznacznej sytuacji?- Spanikowałam.
-O czym pani mówi?
-O tym że według raportów z
tamtego zdarzenia, pomiędzy porwaniem, o którym wiedziała pani zapewne od razu
a powiadomieniem o tym zdarzeniu władz jest duży odstęp czasu.
-Tak Wiktor Daszkow dał mi
naszyjnik który uruchomił we mnie instynkt który kazał mi zaatakował Dymitra.-
powiedziałam.
- A czy wie pani co się
zdarzyło potem z tym naszyjnikiem?
-Dymitr wyrzucił go za okno.
- A potem?- Zamilkłam, nie
wiedziałam co się potem z nim stało, adwokatka uśmiechnęła się z wyższością.-
Czy wie pani że został on odnaleziony?
-Przez kogo?
- Przez moroja władającego
powietrzem Drecka Murkera.- Pamiętam to nazwisko to on uczył panowania nad
magią powietrza w akademii za moich czasów.- Znalazł ten naszyjnik, kiedy
wracał do dormitorium dla nauczycieli, które znajduje się obok dormitorium
strażników. Od razu wyczuł w tym urok ale nie gniewu jak to jest w raportach
które złożyła zarówno pani jak i pan Bielkov ale urok namiętności. Czy wie pani
jak on działa?- Zaczęłam panikować, skąd ona to wszystko wytrzasnęła?!
-Nie.- Odpowiedziałam
pewnie, zachowując kamienną twarz.
-Więc może wytłumaczę,
działa on w bardzo prosty sposób jeżeli dwójka ludzi podoba się sobie wyzwala w
nich uczucie namiętności, pożądania. W państwa przypadku musiał zadziałać,
skoro mieliście takie opóźnienie.
- Co pani sugeruje?
-Tylko to że w raportach z
tego dnia może wcale nie powiedzieli państwo prawdy. Pytam jeszcze raz czy
Dymitr Bielkov kiedykolwiek dopuścił się czegoś co miało podtekst seksualny?-
Spytała, Spojrzałam na nią z kamienną twarzą.
-Nie nigdy coś takiego nie
miało miejsca.- Przecież to nie on robił te czynności tylko ja.
-Dobrze, a więc zaprzecza
pani że na tym zdjęciu jest pani i pan Bielkov?- Spytała podnosząc jakieś
zdjęcie do góry. Przyjrzałam mu się od razu rozpoznałam kiedy było zrobione.
Kiedy byliśmy w kurorcie po atakach na rodziny królewskie, siedzieliśmy razem
na dachu przytuleni do siebie, ja w jego prochowcu, on z nieco przymkniętymi
oczami z opartą broda o moją głowę. To co jest przedstawione na zdjęciu widać
że wykracza po za relację uczeń- nauczyciel. Na tym zdjęciu jest przedstawiona
scena dwóch nieszczęśliwych ludzi, którzy choć na chwilę znaleźli ukojenie w
ramionach ukochanej osoby. Spojrzałam na Dymitra, który patrzał zdziwiony na
zdjęcie, ktoś kto go nie znał nie zauważył oznak które wskazywały że jest
zmartwiony, zaskoczony. Ja to widziałam spojrzałam ponownie na kobietę która
oskarżała mojego męża.
-Nie zaprzeczę.- Powiedziałam bo było oczywiste że to my.
-A więc potwierdza pani że już w czasach szkolnych coś do
siebie czuliście?- Czy jest sens zaprzeczać, spojrzałam na Dymitra, patrzył mi
w oczy. Wiedziałam że cokolwiek powiem nie będzie zły, zawsze powtarzał że nie
jestem zbyt dobrą kłamczuchą, czy opłaca mi się kłamać. To zdjęcie potwierdza
że coś do siebie czuliśmy, Wiedziałam że Dymitr już wie jaką decyzję podjęłam,
widziałam w jego oczach że się z nią zgadza.
-Owszem.- Powiedziałam i widziałam jak na twarzy tej
kobiety wypływa uśmiech pełen satysfakcji.- Ale od zawsze Dymitr wiedział że nie
możemy być razem. Ja oczywiście że się w nim zakochałam- starszy mentor,
przystojny, świetny w walce. Byłam skazana na zakochanie się w nim. Ale nigdy
nie sądziłam że Dymitr zakocha się w kimś takim jak ja. Arogancka, wybuchowa,
niezdyscyplinowana… i mogłabym jeszcze długo wymieniać przymiotniki którymi
byłam określana niekoniecznie pozytywne. Na początku nie wiedziałam dlaczego
Dymitr opiera się temu uczuciu dopiero potem powiedział mi że nigdy nie
będziemy mogli być. Jeżeli uważa pani że mój mąż mógłby kogokolwiek zgwałcił
oznacza że kompletnie nie zna się pani an ludziach nie ma pani zielonego
pojęcia na temat ludzkiej natury. Oskarżać człowieka sumiennego, uczciwego,
miłego czasami nie co poważnego – uśmiechnęłam się przy wymienianiu tej cechy.-
Jest to niepoważne. Mój mąż nigdy by się nie dopuścił takiego czynu.
-A jednak jest pani teraz jego żoną.
-A jaki to ma związek, znaleźliśmy sposób żeby być razem
więc jesteśmy razem.- Powiedziałam dobitnie.
-Ja już dziękuję.- Powiedziała prokuratorka zwracając się
do sądu.
-Pani adwokat.- Zwróciła się sędzina do kobiety siedzącej
przy Dymitrze.
-Pani Hathaway czy pani mąż kiedykolwiek okazał większe zainteresowanie
jakąś uczennicą?
-Nie, wszystkie traktował
zawsze na równi, nikogo nigdy nie faworyzował.- Odpowiedziałam szczerze.
-Czy pański mąż znikał
kiedyś, a pani nie wiedziała gdzie, po co i z kim?
-Nie mówimy sobie o
wszystkim.
-Czy Dymitr Bielkov
kiedykolwiek w czasie waszych lekcji w akademii dotykał panią w niewłaściwy
sposób?
-Nie.
-Czy widziała pani aby
kogokolwiek dotykał w ten sposób.
-Nie nigdy nic takiego nie
widziałam.
-Czy zechciałaby pani
wyjaśnić nam jakie były okoliczności zdarzenia przedstawionego na zdjęciu?
-To było w wieczór bankietu
u przyjaciółki królowej Tatiany Iwaszkow, pokłóciłam się wtedy z moją matką
Janin Hathaway. Wyszłam z przyjęcia i poszłam na dach żeby ochłonąć, Dymitr
poszedł za mną, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. A do przytulenia się
doszło w momencie kiedy powiedziałam Dymitrowi że powinien przyjąć propozycję
Taszy Ozery.- Z tyłu Sali wystąpiło jakieś poruszenie, odwróciłam się żeby
zobaczyć co się stało, okazało się że jakiś dwoje ludzi kobieta i mężczyzna zaczęli
rozmawiać przyciszonymi głosami i kobieta chyba szturchnęła nieco sąsiednie
krzesło które było niezajęte bo się przewróciło.
-Proszę o spokój.-
Powiedziała sędzina, a dwoje ludzi od razu się uspokoiło. -Są jeszcze jakieś
pytania?- Zapytała.
-Tak, czy pan Bielkov przyjął
propozycję Taszy Ozera?
-Nie.
-dziękuję nie mam więcej
pytań.
OMG. Kurczę. Czytałam z zapartym tchem. Jeden rozdział a tyle emocji...
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Super rozdział, trzymaj tak dalej :) .Czekam na next !
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Ok, jestem pewna że Dymitr tego nie zrobił. (Jako jego żona jestem tego na 100 % pewna 😉) Nie wiem co ty wykombinowałaś, ale mnie to zaintrygowało, nawet bardzo! Dawaj jak najszybciej następny rozdział. Jestem bardzo ciekawa jak zakończy się ta rozprawa. Czekam!
OdpowiedzUsuńJa chcieć więcej !!! Rozdział bardzo fajny, trzyma w napięciu - to mi się podoba :) ;)
OdpowiedzUsuń