poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Księga II rozdział XVI

Rozprawa zbliżała się wielkimi krokami. Nie miałam więcej okazji spotkać się z Dymitrem, ale wiedziałam że wszystko u niego okej. Wraz z Lissą i innymi naszymi przyjaciółmi szukaliśmy jak najwięcej świadków którzy będą mogli zaświadczyć o moim mężu jako o dobrym człowieku. Mieliśmy ich już całkiem sporo. Adrian wciąż donosił nam informacje o działaniach oskarżenia. Oni podobno mieli niepodważalne dowody. Bałam się tej rozprawy, bałam się że Dymitr zostanie skazany. Wiedziałam że to nie on to zrobił Elizabeth, ale jednak strach szedł wciąż obok mnie. Clara i Joann wciąż pytali się o swojego tatę ale dzięki temu że mieli kontakt z innymi dziećmi były spokojniejsze. W dniu rozprawy zostawiłam je pod opieką opiekunki, a sama poszłam na rozprawę. Dojście do sądu zajęło mi pięć minut. Kiedy weszłam do środka od razu zauważyłam moich przyjaciół, byli zebrani w jednej grupce i rozmawiali przyciszonymi głosami podeszłam do nich.
-Cześć.- wszyscy spojrzeli na mnie i uśmiechnęli się pocieszająco.
-Cześć jak się trzymasz?- Spytała Lissa.
-boję się.- Powiedziałam szczerze, wszyscy zaczęli mówić że będzie dobrze.
-Dobra, o czym rozmawialiście?
-Mówiliśmy o tym co kto z nas ma mówić i stwierdziliśmy że każdy z nas mówi to co wie.- Powiedział Adrian.
-To będzie najlepsze.- Powiedziałam.
-Rose?- Usłyszałam za sobą, odwróciłam się i ujrzałam Olenę i Sonię. Uściskałam je.
-Też zen zjecie?- Spytałam, kiedy już się przywitałyśmy.
-Tak. Sonia widziała Dymitra w czasie w którym podobno wydarzyło się to wszystko no a ja mam chyba głównie ocenić jaki jest Dymitr.- Powiedziała Olena.
-Wszystko będzie dobrze- Powiedziała Sonia. Miała się rozpocząć rozprawa oskarżenie i obrona weszli na sale, Dymitr pojawił się w holu równo z rozpoczęciem rozprawy, kiedy przechodził obok nas uśmiechnął się pocieszająco. Wiedziałam że chciał mi powiedzieć że wszystko będzie dobrze że wszystko się ułoży. Po chwili zniknął za drzwiami Sali rozpraw. Na Sali zniknęli również Elizabeth i jej adwokatka, a także spora grupa ludzi- widownia.

DYMITR

Kiedy mijałem Rose widziałem w jej oczach zmartwienie, uśmiechnąłem się do niej aby ją pocieszyć, mam nadzieję że się udało. Wraz z moją adwokatką (nie wiem jak to odmienić) weszliśmy na salę i skierowaliśmy się na prawo. Tam usiedliśmy za stolikiem, gdzie znajdowały się dwa krzesła.
-Tylko spokojnie.- Powiedziała do mnie kobieta.- Może i nie mamy twardych dowodów, ale to co mamy to jest już coś. W razie czego będziemy się odwoływać.- Powiedziała z entuzjazmem. Rozmawiam z nią już któryś raz z rzędu zawsze jest pełna entuzjazmu. Podobno nigdy nie przegrała sprawy, mam nadzieję  że mojej też nie przegra. Wiadomo wiem że tego nie zrobiłem ale oskarżenie podobno ma niezbite dowody przy których nawet moje alibi nie wiele działa.
Protokolantka zapowiedziała wejście sędziny, po czym rozpoczęła się rozprawa. Jako pierwsza zeznawała Elizabeth. Po przedstawieniu się rozpoczęło się przesłuchanie.
- Co wydarzyło się dnia 26 grudnia w Bai?- Elizabeth wzięła głęboki oddech, było widać że ledwo panuje nad emocjami, zastanawiałem się kto może mnie wkręcać.
- 26 grudnia miałam wyjeżdżać do domu do Rumunii aby spędzić kilka dni z mamą. Lot miałam wieczorem ok. 21 dlatego ok. godziny 12 poszłam się przejść żeby trochę odetchnąć świeżym powietrzem przed lotem. W domu rodziny Bielkovów wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, ktoś przyrządzał obiad, ktoś inny gadał telewizję. Wyszłam z domu i na początku przeszłam się trochę po miasteczku a potem poszłam w stronę lasu, niedaleko było również jeziorko nad które poszłam i tam usiadłam na ławce. Zamyśliłam się nie usłyszałam jak ktoś podchodzi…- W tym momencie z jej oczu popłynęły łzy a ona nie mogła wydobyć słowa. Jej zachowanie wydawało mi się … sztuczne, nie wiem dlaczego po prostu. Gdy się trochę uspokoiła kontynuowała.- … zaszedł mnie od tyłu i zakrył usta ręką, a potem….
-Wysoki sądzie myślę że nie ma konieczności abyśmy zmuszali poszkodowaną do dalszych retrospekcji.- Powiedziała pani adwokat.
-Zgadzam się mamy dokładne zeznania w aktach. Ktoś ma jakieś pytania?- Moja obroni czyni dała znak że ma pytania.
-Czy widziała pani kto panią zaatakował?
-Nie, był z tyłu mnie.
-Skąd w takim razie pewność że to Dymitr Bielkov?
-Osoba która mnie zaatakowała była ode mnie dużo wyższa, dobrze zbudowana. Po za tym wyczułam zapach wody kolońskiej której używa Dymitr Bielkov.- Odpowiedziała wciąż drżącym głosem.
-Jestem pewna że jest wielu innych mężczyzn którzy są również wysocy i dobrze zbudowani jak mój klient, nie wspominając o używaniu wody kolońskiej.- W tym momencie wstała pani prokurator.
-Wysoki sądzie, moja klienta poszła do lekarza, który po zbadaniu Elizabeth Town osądził że została ona zgwałcona, mamy w aktach to orzeczenie. W czasie badania doktor Lukas znalazł także DNA które odpowiada kodowi genetycznemu Dymitra Bielkova.- Nie wierzyłem w to co powiedziała, ja tego nie zrobiłem, ale wszystkie dowody wskazują na to że to ja. Oni musza mi uwierzyć. Moja obrończyni się do mnie nachyliła.
-Jesteś pewien że tego nie zrobiłeś?- Spytała.
- W stu procentach.
-Wierze ci.
-Tak mamy w aktach wszystkie dokumenty o których pani wspomniała, czy są jeszcze jakieś pytania?
-Tak ja mam jeszcze jedno.- Powiedziała znowu kobieta która siedziała obok mnie.- Czy Dymitr Bielkov kiedy kol wiek składał pani jakieś propozycje albo dotykał panią w niewłaściwy sposób.
- Nie przypominam sobie.- Odpowiedziała.
-nie mam więcej pytań.
-Proszę usiąść.- Powiedziała i teraz nadszedł czas na moje zeznania.
-Co robił pan po godzinie 12 26 grudnia?- Spytała sędzina.
-Poszedłem pobiegać zajęło mi to jakieś trzydzieści minut.
-Czy spotkał pan Elizabeth Town?- Spytała moja obrończyni.
-Nie, nawet nie wiedziałem że wyszła, wyszedłem szybciej.
-Jaką trasą pan biegł?
-Zaraz za moim domem jest ścieżka prowadząca do lasu, pobiegłem nią, potem drogą do paśnika, tam zrobiłem kilka ćwiczeń wzmacniających zajęło mi to ok. 10 minut potem pobiegłem do Bai poboczem głównej drogi i wtedy wróciłem już do domu. Przez całą trasę korzystałem z aplikacji MyTracks.
-Wysoki sądzie informacje z tej aplikacji zeskanowane z telefonu mojego klienta są w aktach sprawy.
- Dobrze, co się wydarzyło potem?
-Wróciłem do domu, poszedłem wziąć prysznic i resztę dnia spędziłem z moją rodziną w między czasie rozmawiałem także z Elizabeth zachowywała się normalnie, zarówno pod względem swojego codziennego zachowania jak i zachowania w stosunku do mnie.- Dopowiedziałem, wiedziałem że nie tylko ja potwierdzę taką wersję zdarzeń.
-Kiedy poznał pan Rosmarie Hathaway?
-Kiedy chodziła do akademii.
-Jakie stosunki łączyły pana i Rosmarie Hathaway.
- Była moją uczennicą.
- Czy kiedykolwiek doszło pomiędzy wami do czynności wykraczających po za relacje uczennica nauczyciel.- Powinienem powiedzieć prawdę Czu skłamać? Dla mnie z pewnością lepiej żebym skłamał ale czy umiem wystarczająco dobrze kłamać?
-Nie.
-A co się wydarzyło dnia kiedy została porwana ówczesna księżniczka Wasylissa Dragomir?
-Na naszyjnik Rose został nałożony czar, który kazał jej mnie zaatakować.- Stara wersja może przejdzie.
-Tak powiedzieliście wtedy w raportach ale czy taka była prawda?- Chyba daje mi czas do zmiany decyzji.
-Tak to była prawda.- Najważniejsze to trwać przy jednej wersji.
-A to ciekawe bo naszyjnik potem, jak wyrzucił go pan za okno został znaleziony przez moroja który władał magią powietrza, kiedy go odnalazł wyczuł w nim magię ale nie nienawiści a namiętności. Czy wie pan coś na ten temat?
-Nie koniecznie, moim zadaniem jest bronienie morojów a nie zagłębianie się w tajemnice ich magii.- Odpowiedziałem, choć dobrze wiedziałem o czym mowa.  
-W takim razie pozwolę sobie wytłumaczyć to panu. Czar polega na nałożeniu na przedmiot magii w tym przypadku namiętności. Kiedy dwoje ludzi czujących do siebie pożądanie znajdzie się w bliskiej odległości czar się uwalnia a oni poddają się swoim uczuciom. Czy to właśnie wydarzyło się pomiędzy panem a Rose Hathaway?- Chwile się zawahałem ale stwierdziłem że lepiej powiedzieć jej prawdę.
-Tak, ale do niczego nie doszło, wyrzuciłem naszyjnik za okno, kiedy tylko się zorientowałem że coś jest nie w porządku.- Powiedziałem, ale na twarzy prokuratorki wypłynął pełen satysfakcji uśmiech.
-Dobrze, nie mam więcej pytań.- powiedziała.
-Ja różowieć.- Odpowiedziała moja adwokatka, kiedy sędzina zapytała się jej czy chce zadać pytania. Wtedy została wywołana na światka Rose, kiedy weszła na salę poczułem wielki smutek, na myśl że miałbym ją stracić. Spojrzała na mnie, widziałem w jej oczach strach, potem spojrzała pełnym nienawiści wzrokiem na Elizabeth, która znowu zaczęła płakać. Niezła aktorka.

ROSE

 Po chyba godzinie zostałam wezwana na salę. Możliwe że był to krótszy okres czasu ale wszystko ciągnęło mi się niemiłosiernie. Kiedy weszłam na sale zobaczyłam Dymitra po prawej stronie, miał łokcie oparte na  kolanach, a na dłoniach głowę. Widziałam wielki smutek w jego oczach. Nie wiedziałam co tutaj się wydarzyło bałam się tego. Co jeżeli mieli niepodważalne dowody, których nie powinno być bo przecież brunet nic nie zrobił. Po drugiej stronie siedziała Elizabeth miała w oczach łzy, niezła aktorka. Spojrzałam na nią wilkiem. Miejsce gdzie zazwyczaj siedzi królowa teraz było wolne, gdyż nie mogła uczestniczyć w rozprawie ze względu na to że ma zeznawać, a po za tym jest blisko związana ze mną przez co zostało stwierdzone że jej wyrok mógłby być nie subiektywny. Więc przede mną siedziała teraz starsza pani sędzina, która miała chyba naprawdę niewiele pracy.
-Proszę się przedstawić.- Powiedziała kiedy stanęła przy balkoniku na środku Sali.
- Rosmarie Hathaway- Bielkov.
-Jest pani żoną Dymitra Bielkova?
-Tak.
-Dobrze. Co pani wie o tej sprawie?
-Wiem że mój mąż tego nie zrobił.- Powiedziałam z pewnością.
-Skąd ta pewność?- Spytała adwokatka.
-To mój mąż, znam go jak nikt inny. Zresztą Dymitr nie mógłby zrobić czegoś takiego.- Powiedziała kobieta.
-Co wydarzyło się tamtego dnia?- Spytała pani adwokat.
- Rano nic specjalnego się nie działo zresztą jak całego dnia, Dymitr ok. 12 poszedł pobiegać wrócił po jakiejś pół godzinie i poszedł po prysznic zachowywał się normalnie. Po jakichś dziesięciu minutach wróciła także Elizabeth, akurat schodziłam ze schodów kiedy weszła do domu, uśmiechnęła się do mnie i chwilę pogadałyśmy, wydawała się szczęśliwa. Potem wszyscy razem zjedliśmy obiad było dużo śmiechu. Wieczorem odwieźliśmy Elizabeth na lotnisko. I zapomniałam jeszcze dodać że moja przyrodnia siostra poszła wziąć prysznic po obiedzie, powiedziała że chce się odświeżyć przed podróżą.
-Kiedy poznała pani Dymitra Bielkova?- Zwróciła się do mnie pani prokurator.
-Kiedy uczęszczałam jeszcze do Akademii św. Władimira.
-Jakie były pani stosunki z ówczesnym strażnikiem?
-Był moim mentorem. Ale jaki to ma związek?- Spytałam , Adrian wspominał że będą o to pytać, ale stwierdziłam że najlepiej będzie grać głupią.
-Otóż duży. Czy w czasie kiedy była pani uczennicą oskarżonego, Dymitr Bielkov zmuszał panią do czegoś?
-Owszem…. . Do ciężkich treningów, dzięki którym będę mogła być świetnym strażnikiem.- Wiedziałam że nie o to pytała.
-A czy zmuszał panią do czegoś co znacznie wykraczało po za program nauczania?
-Jak rozumiem pyta pani o sex?- Zapytałam. Uśmiechnęła się z wyższością.
-Ujęłabym to raczej jako stosunki seksualne.
-Nie nic takiego nie miało miejsca.- Odpowiedziałam patrząc jej prosto w oczy.         
-A więc zaprzecza pani że w dniu porwania księżniczki Wasylissy Dragomir doszło pomiędzy państwem do jednoznacznej sytuacji?- Spanikowałam.
-O czym pani mówi?
-O tym że według raportów z tamtego zdarzenia, pomiędzy porwaniem, o którym wiedziała pani zapewne od razu a powiadomieniem o tym zdarzeniu władz jest duży odstęp czasu.
-Tak Wiktor Daszkow dał mi naszyjnik który uruchomił we mnie instynkt który kazał mi zaatakował Dymitra.- powiedziałam.
- A czy wie pani co się zdarzyło potem z tym naszyjnikiem?
-Dymitr wyrzucił go za okno.
- A potem?- Zamilkłam, nie wiedziałam co się potem z nim stało, adwokatka uśmiechnęła się z wyższością.- Czy wie pani że został on odnaleziony?
-Przez kogo?
- Przez moroja władającego powietrzem Drecka Murkera.- Pamiętam to nazwisko to on uczył panowania nad magią powietrza w akademii za moich czasów.- Znalazł ten naszyjnik, kiedy wracał do dormitorium dla nauczycieli, które znajduje się obok dormitorium strażników. Od razu wyczuł w tym urok ale nie gniewu jak to jest w raportach które złożyła zarówno pani jak i pan Bielkov ale urok namiętności. Czy wie pani jak on działa?- Zaczęłam panikować, skąd ona to wszystko wytrzasnęła?!
-Nie.- Odpowiedziałam pewnie, zachowując kamienną twarz.
-Więc może wytłumaczę, działa on w bardzo prosty sposób jeżeli dwójka ludzi podoba się sobie wyzwala w nich uczucie namiętności, pożądania. W państwa przypadku musiał zadziałać, skoro mieliście takie opóźnienie.
- Co pani sugeruje?
-Tylko to że w raportach z tego dnia może wcale nie powiedzieli państwo prawdy. Pytam jeszcze raz czy Dymitr Bielkov kiedykolwiek dopuścił się czegoś co miało podtekst seksualny?- Spytała, Spojrzałam na nią z kamienną twarzą.
-Nie nigdy coś takiego nie miało miejsca.- Przecież to nie on robił te czynności tylko ja.
-Dobrze, a więc zaprzecza pani że na tym zdjęciu jest pani i pan Bielkov?- Spytała podnosząc jakieś zdjęcie do góry. Przyjrzałam mu się od razu rozpoznałam kiedy było zrobione. Kiedy byliśmy w kurorcie po atakach na rodziny królewskie, siedzieliśmy razem na dachu przytuleni do siebie, ja w jego prochowcu, on z nieco przymkniętymi oczami z opartą broda o moją głowę. To co jest przedstawione na zdjęciu widać że wykracza po za relację uczeń- nauczyciel. Na tym zdjęciu jest przedstawiona scena dwóch nieszczęśliwych ludzi, którzy choć na chwilę znaleźli ukojenie w ramionach ukochanej osoby. Spojrzałam na Dymitra, który patrzał zdziwiony na zdjęcie, ktoś kto go nie znał nie zauważył oznak które wskazywały że jest zmartwiony, zaskoczony. Ja to widziałam spojrzałam ponownie na kobietę która oskarżała mojego męża.
-Nie zaprzeczę.- Powiedziałam bo było oczywiste że to my.
-A więc potwierdza pani że już w czasach szkolnych coś do siebie czuliście?- Czy jest sens zaprzeczać, spojrzałam na Dymitra, patrzył mi w oczy. Wiedziałam że cokolwiek powiem nie będzie zły, zawsze powtarzał że nie jestem zbyt dobrą kłamczuchą, czy opłaca mi się kłamać. To zdjęcie potwierdza że coś do siebie czuliśmy, Wiedziałam że Dymitr już wie jaką decyzję podjęłam, widziałam w jego oczach że się z nią zgadza.
-Owszem.- Powiedziałam i widziałam jak na twarzy tej kobiety wypływa uśmiech pełen satysfakcji.- Ale od zawsze Dymitr wiedział że nie możemy być razem. Ja oczywiście że się w nim zakochałam- starszy mentor, przystojny, świetny w walce. Byłam skazana na zakochanie się w nim. Ale nigdy nie sądziłam że Dymitr zakocha się w kimś takim jak ja. Arogancka, wybuchowa, niezdyscyplinowana… i mogłabym jeszcze długo wymieniać przymiotniki którymi byłam określana niekoniecznie pozytywne. Na początku nie wiedziałam dlaczego Dymitr opiera się temu uczuciu dopiero potem powiedział mi że nigdy nie będziemy mogli być. Jeżeli uważa pani że mój mąż mógłby kogokolwiek zgwałcił oznacza że kompletnie nie zna się pani an ludziach nie ma pani zielonego pojęcia na temat ludzkiej natury. Oskarżać człowieka sumiennego, uczciwego, miłego czasami nie co poważnego – uśmiechnęłam się przy wymienianiu tej cechy.- Jest to niepoważne. Mój mąż nigdy by się nie dopuścił takiego czynu.
-A jednak jest pani teraz jego żoną.
-A jaki to ma związek, znaleźliśmy sposób żeby być razem więc jesteśmy razem.- Powiedziałam dobitnie.
-Ja już dziękuję.- Powiedziała prokuratorka zwracając się do sądu.
-Pani adwokat.- Zwróciła się sędzina do kobiety siedzącej przy Dymitrze.
-Pani Hathaway czy pani mąż kiedykolwiek okazał większe zainteresowanie jakąś uczennicą?
-Nie, wszystkie traktował zawsze na równi, nikogo nigdy nie faworyzował.- Odpowiedziałam szczerze.
-Czy pański mąż znikał kiedyś, a pani nie wiedziała gdzie, po co i z kim?
-Nie mówimy sobie o wszystkim.
-Czy Dymitr Bielkov kiedykolwiek w czasie waszych lekcji w akademii dotykał panią w niewłaściwy sposób?
-Nie.
-Czy widziała pani aby kogokolwiek dotykał w ten sposób.
-Nie nigdy nic takiego nie widziałam.
-Czy zechciałaby pani wyjaśnić nam jakie były okoliczności zdarzenia przedstawionego na zdjęciu?
-To było w wieczór bankietu u przyjaciółki królowej Tatiany Iwaszkow, pokłóciłam się wtedy z moją matką Janin Hathaway. Wyszłam z przyjęcia i poszłam na dach żeby ochłonąć, Dymitr poszedł za mną, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. A do przytulenia się doszło w momencie kiedy powiedziałam Dymitrowi że powinien przyjąć propozycję Taszy Ozery.- Z tyłu Sali wystąpiło jakieś poruszenie, odwróciłam się żeby zobaczyć co się stało, okazało się że jakiś dwoje ludzi kobieta i mężczyzna zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami i kobieta chyba szturchnęła nieco sąsiednie krzesło które było niezajęte bo się przewróciło.
-Proszę o spokój.- Powiedziała sędzina, a dwoje ludzi od razu się uspokoiło. -Są jeszcze jakieś pytania?- Zapytała.
-Tak, czy pan Bielkov przyjął propozycję Taszy Ozera?
-Nie.
-dziękuję nie mam więcej pytań.

                                                                            

4 komentarze:

  1. OMG. Kurczę. Czytałam z zapartym tchem. Jeden rozdział a tyle emocji...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, trzymaj tak dalej :) .Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział! Ok, jestem pewna że Dymitr tego nie zrobił. (Jako jego żona jestem tego na 100 % pewna 😉) Nie wiem co ty wykombinowałaś, ale mnie to zaintrygowało, nawet bardzo! Dawaj jak najszybciej następny rozdział. Jestem bardzo ciekawa jak zakończy się ta rozprawa. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcieć więcej !!! Rozdział bardzo fajny, trzyma w napięciu - to mi się podoba :) ;)

    OdpowiedzUsuń