poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Księga II rozdział VIII

Właśnie mieliśmy schodzić na dół kiedy usłyszeliśmy krzyk Clary, dobiegający z kuchni. Z rozpaczą nawoływała Joanna, ale ona nigdy do niego nie woła na głos, zawsze rozmawiają z sobą w myślach- choć wraz z Dymitrem raczej staramy się je namówić żeby rozmawiały, jeszcze się nie udało. Spojrzałam na Dymitra, zobaczyłam na jego twarzy strach, biegiem ruszyliśmy na dół. Abe też już biegł w stronę kuchni. Gdy tam wbiegliśmy zobaczyliśmy Clare która klęczała, płacząc obok Joanna, który nie dawał znaków życia. Przeraziłam się.
Dymitr szybko dopadł do Jaonna, sprawdzając jego funkcje życiowe. Spojrzał na mnie z ulgą.
- Oddycha, weź Clare i zadzwoń do dr Olendzkiej.- szybko podbiegłam do Clary która zresztą tak jak ja nie chciała odstępować Joanna, ale nic tutaj nie zdziałamy. Przytrzymując ją mocno do siebie wyszłam do salonu.
- Tato zadzwoń do dr Olendzkiej.- Powiedziałam do Aba.
- Już dzwonię.- Powiedział wyjmując telefon. Szybko wybrał jakiś numer i już relacjonował co się stało. Poszłam z Clarą do kanapy i przytuliłam ją do siebie. Wiedziałam że Dymitr dobrze zajmie się Joannem. Bo on chyba po prostu umie wszystko albo uczęszczał regularnie na kurs pierwszej pomocy z czego ja swego czasu zrezygnowałam, teraz tego żałowałam bo nie mogłam nawet pomóc własnemu synowi.
Clara płakała wtulona w moje ramiona.
- To moja wina.- ciągle powtarzała
- Nie skarbie to nie twoja wina.- Powiedziałam głaszcząc ją po głowie.- Wszystko będzie dobrze.- Nie wiem czy mówiłam to bardziej do siebie czy do niej.- Tatuś dobrze się zajmie Joannem.
- Mamusiu ja nie wyczuwam Jo, go nie ma. To moja wina to ja chciałam ciastka.- Płakała dalej. Wiedziałam że dopóki nie poczuje znowu Joanna, nie uspokoi się. Po chwili do salonu wszedł Dymitr z Joannem na rękach. Wstała robiąc mu miejsce na kanapie, położył tam naszego synka.
- Co mu jest?- spytałam mojego męża patrząc na niego z przerażeniem, bo nasz synek wyglądał naprawdę słabo, był blady i nie widziałam aby choć trochę się poruszał, o tym że żyje świadczyło tylko to że jego klatka piersiowa wciąż się miarowo podnosiła. Zauważyłam że ma czymś sklejone włosy.
- Przewrócił się, ma ranę na głowie, stąd ta krew. Kiedy przyjdzie dr Olendzka?- to pytanie było skierowane do Aba.
- Powinna niedługo być. Mówiła że będzie za 5 minut.
Po chwili faktycznie do naszego domu wpadła dr Olendzka z torbą za nią szło dwóch strażników z noszami. Dr szybko przykucnęła obok Joanna i zaczęła go badać. Zaświeciła mu latarką w oczy, ale chyba nie zadowolił jej efekt. Następnie obejrzała ranę na głowie i ją oczyściła. Potem obejrzała rękę i ją usztywniła. Następnie założyła mu także kołnierz ortopedyczny na szyję.
- co mu się stało?- spytała.
- Spadł z krzesła i się uderzył w głowę.- Powiedziała Clara odrywając się na chwilę od mojego ramienia.- Ja go nie czuję.- Dopowiedziała jeszcze i znowu wtuliła się w moje ramię. Dr Olendzka spojrzała na nas zdezorientowana ostatnimi słowami naszej córki. Na szczęście Dymitr już spieszył z wyjaśnieniami.
- Mają więź dzięki której mogą się porozumiewać bez słów, wiedzą także zawsze gdzie znajduje się to drugie, co czuje. Ale co z naszym synem? Wyjdzie z tego?- Spytał niecierpliwiąc się tak jak ja.
- Muszę go wsiąść na dokładniejsze badania podejrzewam pęknięcie kości przedramienia w 2-3 miejscach, co do głowy na chwilę obecną nie mogę wiele powiedzieć póki nie zrobię tomografu.- Zwróciła się do dwóch strażników z noszami, aby przynieśli je bliżej sofy. Przenieśli Joanna na nosze i przypięli go do nich. - Zabieram go do skrzydła medycznego. Zrobię tam wszelkie możliwe badania. Na szczęście mamy część wyposażenia szpitalnego.
- Idziemy z panią.- Od razu powiedziałam.
- Dobrze tylko musicie się zachowywać i mi nie przeszkadzać.- Powiedziała i ruszyła do wyjścia szyi krokiem a za nią strażnicy z noszami. Dopiero wtedy odezwała się Elizabeth którą zauważyłam dopiero teraz kiedy miałam już wychodzić.
- A co ze mną mam wracać do dormitorium?- Spytała, a ja pomyślałam że to najgłupsze pytanie pod słońcem.
- No jakbyś nie zauważyła mamy teraz trochę innych zmartwień na głowie niż rozmowa z tobą i pocieszanie cię.- Powiedziałam.
- Może nie byłoby całej tej historii gdybyś była lepszą matką.- Jak ona śmie tak mówić, zraniła mnie i to mocno. Może i nie byłam najbardziej odpowiedzialną osoba na świecie ale starałam się jak mogłam.
- Rose chodź nie przejmuj się nią.- Powiedział Dymitr wyprowadzając mnie z domu, i ruszając za dr Olendzką.- Jesteś świetną matką.- Powiedział.
- Ale gdybym może była lepszą Joannowi nic by nie było, wszystko to moja wina.- Powiedziałam i poczułam łzy oczach. -Całkowicie zapomniałam o bliźniętach w czasie rozmowy z Abem i Elizabeth, jestem wyrodną matką.
- Nie jesteś Rose jesteś wspaniałą matką. Chodź.- Pociągną mnie za sobą. Clara już zaczęła się uspokajać ale po jej policzkach wciąż płynęły łzy.
Szybko dotarliśmy do skrzydła  medycznego. Od czasu kiedy uczęszczałam do akademii powiększyło się ono znacznie. Był tutaj osobny gabinet dla Olendzkiej, osobna sala dla chorych były tam zaledwie dwa łózka przedzielone tylko zasłonką bo nie było potrzebne tutaj więcej miejsca, po za tym w piwnicy był także tomograf, podobno dr Olendzka była na specjalnym kursie aby móc go obsługiwać, a także jeszcze kilka innych pomieszczeń z różnymi urządzeniami. Te pomieszczenia rozrosły się tak ze względu na to że akademia była położona wile kilometrów od najbliższego szpitala i wszyscy woleli mieć wszystkie potrzebne w razie czego urządzenia niż żeby komuś coś się poważnego stało tylko ze względu na to że nie zrobiło się na czas odpowiednich badań.
Gdy dotarliśmy już przed sale gdzie znikła dr Olendzka, usiedliśmy na krzesełkach przed drzwiami i czekaliśmy. Po 10 minutach dotarł tutaj także Abe.
- wiecie coś?- spytał rozgorączkowany.
- Jeszcze nie, dopiero robią mu badania.- Powiedziała Dymitr bo ja nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Dopiero po jakiejś pół godzinie wyszła dr Olendzka i stanęła przed nami.
- I co?- spytałam.
- Będzie dobrze, rękę włożyliśmy w gips, aby kość mogła się dobrze zrosnąć, ma także lekki wstrząs mózgu. Wyjdzie z tego, teraz musi odpocząć, jeszcze się nie obudził ale dałam mu już środki przeciw bólowe dlatego powinien do rana spać.
- Możemy do niego wejść?- spytałam.
- Tak oczywiście.- zaprowadziła nas do pokoju gdzie leżał Joann, jedną rączkę miał w gipsie, do drugiej przyczepioną rurkę doprowadzającą kroplówkę do jego krwi, głowę miał zawiniętą raz bandażem aby podtrzymać opatrunek. Szybko do niego podeszliśmy, Clara od razu odwróciła się w jego stronę i na jej twarzy można było zobaczyć radość spojrzałam na to z ulgą, bo to oznaczało że wyczuła go, zwróciłam na to uwagę Dymitrowi który także się rozpromienił, wiedzieliśmy już że wszystko będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz