poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Księga II rozdział XIII

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, Dymitra już nie było. Zawsze wstaje szybciej niż ja. Spojrzałam na zegar 20 po 10 czyli za pięć godzin mamy lot do USA. No to pięknie, na stoliku obok zegara stała szklanka wody i tabletki przeciwbólowe szybko wzięłam jedną i popiłam wodą, po czym poszłam do łazienki ogarnąć się trochę. Ubrałam jeansy i granatową bluzkę z długim rękawem. Wyszłam z pokoju kierując się na dół w stronę kuchni i jadalni. Sala balowa obok której przechodziłam była już uprzątnięta. W jadalni nie było nikogo. Poszłam do kuchni gdzie znalazłam Dymitra i moja matkę. Rozmawiali.
-Cześć.- Powiedziałam, a oni odpowiedzieli mi tym samym, Dymitr dał mi buziaka w policzka.
-Jak się czujesz?- Spytał z troską.
-Mam kaca jak stąd do wieczności.- Powiedziałam na co on się zaśmiał.
-Spokojnie szybko minie.- Powiedział.
-Rose powinnaś mniej pić, jesteś matką a nie nastolatką.- Powiedziała moja mama.
-Nie miał kto nie pilnować.- Powiedziałam patrząc krytycznie na mojego męża.- A w ogóle gdzie wczoraj zniknąłeś towarzyszu?
-Byłem pogadać z twoim tatą.
Potem zjedliśmy śniadanie i pozbieraliśmy swoje rzeczy, po czym pojechaliśmy po bliźnięta do Bai. Kiedy tylko weszliśmy do domu rodzinnego mojego ukochanego bliźnięta nas dopadły.
-Mamusiu, Tatusiu.- Krzyknęli uwieszając się na nas. Wytliliśmy je porządnie, po czym przywitaliśmy się z rodziną Bielkowów. Następnie musieliśmy się już spieszyć. bo niedługo mieliśmy odlot.
* * *
Lot minął nam bardzo szybko. Bliźnięta były zajęte wewnętrznymi rozmowami i zabawą, ja praktycznie cały lot odsypiałam w ramionach mojego męża. Wróciliśmy do USA.
Dojechanie do Akademii zeszło nam ok 2 godzin, czekała nas jeszcze wędrówka do domu wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni, Clara spała już wtulona w Dymitra. Na czas wędrówki obudziliśmy ją bo mieliśmy sporo bagaży - dwa razy więcej zanim wyjeżdżaliśmy. Do domu dotarcie zajęło nam 20 minut. Dymitr otworzył drzwi, na wschodzie zaczynało już świtać. Weszliśmy do domu wszystkie bagaże zostawiliśmy w przedpokoju i udaliśmy się od razu na górę, żeby się położyć spać.
Wraz z moim mężem położyliśmy bliźnięta do łóżek. Skierowaliśmy się do siebie.
-Idź pierwsza.- Powiedział do mnie Dymitr.
- Dobra, zaraz wychodzę.- Powiedziałam i skierowałam się do łazienki zgarniając po drodze jakąś koszulę nocną. Postarałam się jak najszybciej ogarnąć i przebrać. Następnie zwolniłam łazienkę dla Dymitra.
Położyłam się pod kołdrę, po chwili doszedł do mnie Dymitr, obejmując mnie od tyłu.
-Dobranoc kochanie.- Powiedział całując mnie w kark.
-Dobranoc.
Już zasypiałam kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi, było ono nieco przytłumione w końcu byliśmy na piętrze. - ktoś puka?- Spytałam nieco się odwracając.
-Tez mi się tak wydawało. Pójdę sprawdzić.
Wyszedł z łóżka i poszedł na dół, słyszałam jak otwiera drzwi i z kimś rozmawia, trwało to dłuższą chwilę, postanowiłam zejść również. Na dole w otwartych drzwiach stał Dymitr a za progiem stało dwóch strażników, nie znałam ich.
- O co chodzi?- Spytałam. Twarz Dymitra nie wyrażała żadnych emocji.- co się stało?- Byłam coraz bardziej zaniepokojona.
-Hathaway-Bielkow- Powiedział akcentując nazwisko mojego męża.- pan bielkow...
-Chyba strażnik Bielkow?- Powiedziałam
- Dymitr Bielkow zostaje zatrzymany pod zarzutem gwałtu.- Powiedział jeden ze strażników.

* * * * * * * * * * * * *~ ~~~ ~* * * * * * * * * * * * * *
Rozdział nie co krótszy ale w najbliższym czasie postaramy się wstawić kolejny. :D Życzymy miłego czytania. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz