poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Księga II rozdział X

Siedzieliśmy wraz z Dymitrem na kanapie którą lekarz pozwolił nam tutaj wstawić, Dymitr obejmował mnie ramieniem, przytulając do siebie. Clara leżała skulona i przytulona do jego drugiego boku, spała już od dłuższej chwili. Ja także byłam bardzo zmęczona ale jednak próbowałam utrzymać powieki otwarte. Wszyscy baliśmy się o Joanna bo wedle zapowiedzi lekarza powinien obudzić się już dawno temu, a on wciąż spał nie dając znaków życia. Clara mówi że odczuwa go i że on tam jest choć nie może się z nim porozumieć, bo jego umysł jest jakbym zamknięty przed nią.
-Idź spać Roza, nie pomożesz mu kiedy będziesz zmęczona.- Powiedział Dymitr całując mnie w czoło. Siedzieliśmy w szpitalu już od rana. Wszyscy byliśmy przemęczeni a stan Joanna się nie poprawiał choć lekarz twierdził że to normalne.
-A co jeżeli się obudzi kiedy będę spała?
-To cię od razu obudzę.- Ułożyłam głowę na jego ramieniu, a on swój policzek oparł o czubek mojej głowy, czułam jego ciepły oddech poruszający nieco moje włosy, związane teraz w luźnego koka. Czułam jak moje oczy same się zamykają już miałam odpłynąć kiedy usłyszałam dziwny dźwięk z łóżka naszego synka, jakby się bardzo intensywnie wiercił. Szybko otworzyłam oczy podnosząc się i z przerażeniem zobaczyłam że Joann cały się trzęsie, Dymitr już zerwał się i biegł do drzwi kiedy wybiegł na korytarz zaczął wołać lekarza. Clara skulona płakała w kącie kanapy. Podbiegłam do łóżka Joanna i podtrzymałam jego głowę żeby przestał nią tak uderzać o łóżko. Byłam przerażona, mój synek, mój niezwykły synek, zapewne umiera. Łzy pociekły mi po twarzy, na sale wbiegł lekarz i doktor Olendzka.
-Proszę wyjść.-Krzyknęła do mnie i do reszty mojej rodziny. Dymitr odciągną mnie od łóżka, biorąc na ręce również Clare. Na korytarzu, kiedy drzwi się za nami zamknęły, moim ciałem zawładnął szloch. Usadowiliśmy się na podłodze przy drzwiach. Nie wiem ile tam siedzieliśmy zapewne było to zaledwie 5 minut ale dla mnie mogły to być wieki. Doktor Olendzka wyszła do nas i spojrzała na nas spokojnie po czym się uśmiechnęła.
-Obudził się możecie do niego wejść.- powiedziała, a my szybko weszliśmy na sale. Joanna leżała spokojnie, kiedy weszliśmy spojrzał na nas i się uśmiechnął. Podeszliśmy do niego. Clara od razu ułożyła się obok niego i chyba prowadzili wewnętrzna rozmowę bo nasz córeczka uśmiechnęła się. Ja wraz z Dymitrem usiedliśmy po jego obu stronach.
-jestem głodny.- Powiedział Jo. A ja zaczęłam się śmiać przez łzy i go mocno wyściskałam.

2 tygodnie później

Joann wrócił do domu tydzień temu i wciąż miał wilczy apetyt który był chyba wynikiem całej tej śpiączki, teraz je wszystko i zaczynamy się o niego martwić czy czasem nie je za dużo ale lekarz mówi że nie ma się co przejmować bo byłoby gorzej gdyby nie jadł.
Co do Elizabeth daje jej wycisk, komentuje wszystko co robi, jestem ciekawa czy kiedyś w końcu  w jakiś sposób zareaguje bo na pewno nie będę jej darzyła szacunkiem jeżeli nie umie walczyć o swoje racje. Dziś na lekcji wcale nie byłam dl anei j mniej pobłażliwa, widziałam że jest już nieco wkurzona. Kiedy lekcja się skończyła podeszła do mnie, kiedy zabierałam swoja torbę.
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?- Wypaliła.
-Ale co masz na myśli?-Spytałam udając głupią.
-Ciągle mnie komentujesz i poprawiasz choć wiem że robię dobrze dane ruchy o co ci chodzi?- Uśmiechnęłam się przebiegle, było jasne że kiedyś się postawi.
-No nareszcie.
-Co nareszcie?
-W końcu się postawiłaś, teraz ci odpuszczę.

Potem nasze stosunki stanowczo się poprawiły nawet wywiązało się między nami coś w rodzaju przyjaźni, tak żyliśmy aż do Świąt Bożego Narodzenia kiedy to mieliśmy jechać do Bai, zaproszeni zostali również Elizabeth, jej matka, mój ojciec, Lissa, Christian i ich córeczka a także moja matka, zapowiadały się szalone Święta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz