Kiedy dotarłam na Dwór zaczynał się majorski dzień, bliźnięta były wymęczone zresztą ja też od kiedy dowiedziałam się kto oskarżył Dymitra nie mogę spać. Clara i Joann pytają się ciągle gdzie jest ich tatuś zawsze odpowiadam, że musiał wyjechać, ale niedługo wróci. Z lotniska odebrał nas Adrian. Było widać po nim zmęczenie, w czasie podróży wytłumaczył mi, że zeznawać będzie większość naszych przyjaciół.
-Nawet nie chodzi o to konkretne zdarzenie, wiemy z tajnych źródeł, że prokurator będzie także pytała o ciebie.
-Tajne źródła powiadasz?- Spytałam patrząc na niego.
-Kiedyś jak jeszcze piłem, zapewne pamiętasz te czasy.- Uśmiechnął się.- W barach spotykałem najróżniejszych ludzi, oczywiście jedną z takich osób był mąż kuzynki której brat miał syna, a żoną tego syna była nasza pani prokurator.
- I odnowiłeś kontakty tak?
-Oczywiście. A jak ty i dzieciaki się trzymacie?- Spytał.
-Dzieci nie wiedzą co się dzieje, a ja…- Nie wiedziałam jak mam wyrazić to co czułam.
-Rozumiem.- Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy.
Na dworze pierwsze co chciałam zrobić to iść do Dymitra, ale nikogo do niego nie wpuszczali. Ja niestety nie znałam strażników którzy go pilnowali. Kiedy szłam z powrotem do naszego mieszkania spotkałam Albertę, która mnie przytuliła.
- Też będziesz zeznawać?- Spytałam.
-Tak, oczywiście nie mam zamiaru powiedzieć nic co obciążyło by Bielkowa, ale musisz wiedzieć że będę mówiła prawdę.- Powiedziała.
- Dziękuję.- Powiedziałam i poszłam do mieszkania, tam Lucy- opiekunka do dzieci którą podesłała mi Lissa, czytała właśnie książkę.
- Możesz iść do domu.- Powiedziałam do niej.- Zapłacę ci później bo najprawdopodobniej i tak będę jeszcze potrzebowała twojej pomocy.- Powiedziałam szczerze.
- Nie ma problemu jestem pod telefonem.- powiedziała i wyszła, zajrzałam do bliźniąt. Każde leżało na swoim łóżeczku śpiąc jednak wciąż trzymały się za rączki. Ucałowałam je w czółka po czym poszłam do sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam się choć czułam że znowu nie będę mogła spać. Faktycznie całą noc przeleżałam rozmyślając. Temat moich rozmyślań jest raczej oczywisty. Następnego dnia z samego rana zadzwoniłam do Lucy, która zjawiła się równo o 10 czasu Morozów czyli 22 czasu ludzkiego. Sama ruszyłam w stronę części Dworu gdzie mieszkała Lissa. Kiedy byłam już niedaleko zobaczyłam znajoma mi sylwetkę. Elizabeth. Nie byłabym sobą gdybym do niej nie podeszła.
-Jesteś z siebie zadowolona?- Spytałam stając za jej plecami, widziałam jak cala się spięła słysząc mój głos. Powoli się odwróciła, kobieta która była razem z nią patrzała na mnie z niedowierzeniem. Musiała być to jej matka.
-O co ci chodzi?- Spytała.
-Teraz głupią zgrywasz? Musisz niszczyć mi życie?- Spytałam coraz bardziej podnosząc głos.
-Rose nie chcę ci zniszczyć życia.- Powiedziała a w jej oczach zebrały się łzy.
-Tak? A pozew złożył się przypadkowo.- Powiedziałam ironizując.
-Nie to prawda, on mnie zgwałcił.- Powiedziała szeptem a z jej oczu poleciały łzy. Jej matka stanęła obok niej biorąc ją w ramiona, była ode mnie wyższa o dobre dziesięć centymetrów, ale nie przeszkadzało mi to.
-Zostaw ją w spokoju, twój mąż to potwór. A ty go jeszcze bronisz! – Krzyknęła.
-Dymitr nie jest potworem, nigdy by czegoś takiego nie zrobił!
-Jak widzisz zrobił.- Powiedziała i zwróciła się do córki.- Chodź Eli, musisz odpocząć.- Zaczęły się wycofywać.
-Udowodnię wam że kłamiecie, jeszcze mnie popamiętacie.- Krzyknęłam za nimi. Jej matka odwróciła się tylko w moją stronę z uśmiechem który świadczył o tym że wie o czymś o czym ja nie wiem. Kiedy zniknęły za zakrętem, ruszyłam ponownie w stronę mieszkania Lissy. Już wchodziłam na odpowiedni korytarz i już widziałam jej strażników przed drzwiami kiedy, usłyszałam za sobą nawoływania.
-Rose! Poczekaj!- Odwróciłam się to Michaił.- Mam dla ciebie propozycję.- Powiedział przystając koło mnie.- Ale musisz się szybko decydować. Możesz teraz odwiedzić Dymitra, oczywiście nie będzie to do końca dozwolone.- Nic nie powiedziałam tylko rzuciłam się mu na szyję.
-Dziękuję.- Powiedziałam i już ciągnęłam go w stronę więzienia.
-Uznam to za zgodę, chodź szybko, w tej chwili w więzieniu jest dwóch moich kolegów musimy zdążyć zanim dojdzie do nich jeszcze dwóch którzy już nie pozwolą ci się Z nim spotkać.- Powiedziała, a mi dwa razy powtarzać nie trzeba, przyspieszyłam kroku momentami trochę podbiegając, Michaił cały czas był koło mnie. Szybko dotarliśmy do więzienia, strażnicy widząc nas otworzyli drzwi prowadzące do schodów które prowadziły w dół, AM były kolejne drzwi za którymi był pokój przeznaczony dla strażników którzy byli na służbie a potem był długi korytarz z dużą ilością pokoi zamkniętych drzwiami z krat. Michaił poprowadził mnie wzdłuż tego korytarza, mniej więcej po środku przystaną i otworzył jedne z drzwi kiwną mi głowa w ich stronę. Skinęłam mu głową w znaku podzięki. Weszłam do celi była niewielka, Dymitr siedział na pryczy ale jak tylko mnie zobaczył wstał, staliśmy na przeciwko siebie. Patrzyłam w jego oczy były zmęczone. Podeszłam do niego uzupełniając te dwa kroki które mi do niego brakowały, załapał mnie w tali a ja go objęłam z szyję. Pocałowałam go, oddał mi pocałunek czułam w nim miłość którą do siebie żywiliśmy, po chwili oderwałam się od jego ust i wtuliłam głowę w zagięciu jego szyi a on swoją w moje włosy.
-Tak bardzo mi ciebie brakuje.- Szepnęłam, w obawie że okaże się tylko moim snem.
- Mi ciebie także i bliźniąt. Co u nich?
-Wszystko w porządku ciągle pytają o ciebie.- powiedziałam.- Nasi przyjaciele zaangażowali się w całą tą sprawę podobno spora ilość ma zeznawać.
- Wiem była u mnie Lissa, spytała mnie czy to prawda, odpowiedziałam że nie a ona mi uwierzyła bo zobaczyła prawdę w aurze.- Powiedział cicho.
- Aha. Podobno prokuratura ma zamiar pytać o nas. Wiesz czasy szkolne. Musisz się przygotować na to że będziesz musiał kłamać.- Powiedziałam.
- Ty także.- Powiedział.
- Wymyślę coś na poczekaniu.- Powiedziałam z uśmiechem odsuwając się nie co.
-Tak wiem Roza.- Powiedział opierając czoło o moje.
-Musicie kończyć.- Dobiegł mnie głos Michaiła. Odsunęła się nie co od mojego męża.
-Ja ciebie tez kocham Roza.- I wtedy musiałam już naprawdę wyjść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz