poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Księga II rozdział XIV

- Dymitr Bielkow zostaje zatrzymany pod zarzutem gwałtu.- Powiedział jeden ze strażników.
-Słucham?- Spytałam z niedowierzeniem.- Chyba się przesłyszałam?
-Niestety mamy obowiązek odprowadzić podejrzanego do więzienia na Dworze.- Spojrzałam na mojego ukochanego, wciąż stał skamieniały, podeszłam do niego bliżej. Położyłam mu rękę na policzku. Spojrzał na mnie, zobaczyłam w jego oczach niedowierzenie.
-Powiedz mi tylko jedno.- Powiedziałam mu.- Powiedz że nic nie zrobiłeś.- Powiedziałam wciąż patrząc mu głęboko w oczy.
-Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.- powiedział cicho, wiedziałam że to prawda.
-Proszę się iść przebrać, za chwile zostanie pan przewieziony na Dwór.
-Ale on tego nie zrobił!- Oburzyłam się.
- Rose, to nie ma sensu to ich praca. – Powiedział Dymitr który już opanował pierwsze niedowierzenie.- Pójdę z wami.- Powiedział i zaczął się kierować w stronę schodów jeden ze strażników od razu ruszył za raz za nim. Także podążyłam za nimi, mój mąż najpierw zajrzał do bliźniąt, ucałował je w czółka po czym udał się do naszej sypialni gdzie przebrał się w ciemne dżinsy i czarną bluzkę z długim rękawem, oczywiście na to prochowiec. Podeszłam do niego i wygładziłam jego płaszcz.- Hej, wszystko się wyjaśni.- Powiedział widząc moje zmartwienie.
-Boję się że cię stracę.- Powiedziałam i poczułam łzy w oczach.
-Nie ma takiej opcji.- Powiedział i przytulił mnie mocno do siebie. Zaciągnęłam się jego zapachem.
-Musimy już iść.- Powiedział strażnik który stał w drzwiach. Odsunęłam się od Dymitra, on spojrzał na mnie z czułością.
-Kocham cię.- Wyszeptał i pocałował mnie krótko w usta.
-Ja ciebie też.- Powiedziała i mocno pocałowałam go w usta, po czym wtuliłam się w jego ramię i wyszeptałam mu do ucha.- Wciągnę cię z tego.- Nasza chwila niestety została skończona przez strażników którzy przyszli po Dymitra, mój ukochany został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z domu, patrzałam jak znikają w ciemnościach. Gdy tylko zniknęli mi z oczu poszłam po laptop i sprawdziłam najszybsze loty do Pensylwanii, zabukował bilety na jutro. Na szczęście po powrocie do domu się nie rozpakowaliśmy, wiedziałam że teraz już nie zasnę, postanowiłam zadzwonić do Lissy. Odebrała po pierwszym sygnale.
-Halo?- Powiedziała w ogóle niezaspanym głosem.
-Cześć Liss.- Powiedziałam.
-Rose ? O matko jak się domyślam już się dowiedziałaś?- Powiedziała.
-Tak przed chwilą go zabrali. Co ja mam zrobić?- Spytałam i poczułam łzy w oczach.
-Spokojnie my już tutaj działamy.- Powiedziała.- Poczekaj chwile.- Usłyszałam stłumione głosy.- Dobra już jestem.
-Jutro przylatuję.- Powiedziałam.- Muszę go uwolnić.
-Spokojnie Rose damy rade przecież on nic nie zrobił.- powiedziała z pewnością w głosie.

-A co ja mogę zrobić?
-Po pierwsze się uspokój, będziesz musiała zostawić z kimś dzieci, ogólnie na pewno będziesz też zeznawać.
-A kto go oskarżył?- Spytałam, bo dopiero teraz sobie uświadomiłam że ktoś musiał go oskarżyć.
- I to jest właśnie najgorsza wiadomość.- Powiedziała Lissa słyszałam w jej głosie że wolałaby mi tego nie mówić.
-Lissa? Kto?
-Rose to … Elizabeth go oskarżyła.- Telefon upadł na podłogę.

Słyszałam niewyraźny głos Lissy jak mnie nawołuje, a potem połączenie zostało przerwane. Elizabeth. To jedno imię wciąż chodziło mi po głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz