Pięć lat kto by
pomyślał że tan czas tyle zmieni w moim życiu, wtedy jeszcze nie myślałam o tym
co mnie czeka za jakieś pół godziny. Powinnam się spieszyć, ale nie mogę
przestać patrzeć na kobietę w lustrze która jeszcze nie dawno była nastolatką
którą interesowały tylko imprezy. Teraz patrzałam na kobietę która miała
delikatny makijaż podkreślający jej ciemne oczy. Włosy upięte lekko a w części opadające falami na plecach. Kto by
pomyślał, że ten wysoki strażnik o brązowych oczach i włosach, który 5 lat temu
odnalazł mnie i moją przyjaciółkę po czym sprowadził nas do Akademii Wampirów im.
św. Władimira, tyle zmieni w moim życiu.
Pierwsza prawdziwa miłość, pierwsze zabite strzygi, walka zespołowa, rozpacz,
podróż na koniec świata po to aby zabić mężczyznę którego się kocha,
odmienienie go z pomocą przyjaciółki z powrotem w dampira, oskarżenie o
królobójstwo, ucieczka z więzienia, rozwikłanie sprawy i odnalezienie siostry
Lissy, zajście w ciąże z dampirem co jest teoretycznie nie możliwe, ucieczka
przed Dworem, utrata pamięci to wszystko doprowadziło mnie to tego momentu.
Biała suknia z welonem już czeka na wieszaku, kościół pięknie ustrojony
kwiatami i wstążkami, prawie 100 gości czekających na rozpoczęcie uroczystości.
Większości z nich nie znam część to rodzina Dymitra która specjalnie
przyjechała do Ameryki. Niewielka cześć to nasi znajomi, a reszta kto to wie,
to goście zaproszeni z grzeczności.
Dobra trzeba się
wreszcie przebrać w końcu nie wyjdę do ślubu w szlafroku. Podeszłam do szafy
gdzie wisiała moja suknia ślubna. Była przepiękna, miała kolor lekko kremowy.
Dekolt ma w kształcie serca i był marszczony, w tali był piękny paseczek z
srebrnych nici utkanych w misterne wzorki, reszta sukni spływała swobodnie do
ziemi, lekko się rozszerzając . Zdjęłam szlafrok i założyłam suknie, leżała na
mnie idealnie, wybierałam ją wraz z Lissą, Sonią i moją matką wszystkie były
zachwycone kiedy mnie w niej zobaczyły. Dymitr jeszcze jej nie widział zresztą
tak jak mój ojciec ani żaden facet. Moim świadkiem na ślubie miała być Lissa, a
świadkiem mojego ukochanego Michaił. Dla Lissy była piękna sukienka w kolorze
czerwonym sięgająca do kolan, ma bardzo podobny dekolt do mojej sukni i ma
zwężenie w talii układa się ona idealnie tak aby eksponować jej brzuch, gdyż
jest ona w 5 miesiącu ciąży.. Ogólnie to dziewczyny chciały teraz być ze mną
ale powiedziałam że potrzebuje chwili spokoju. Założyłam suknie, leżała
idealnie do tego welon sięgał do ziemi ale się po niej nie ciągnął. Wyjęłam
szpilki, były one na 7 cm obcasie wiedziałam że długo w nich nie wytrzymam ale
no jednak jakoś wejść trzeba przed ołtarz, na później miałam białe baleriny. Te
szpilki były białe w zasadzie bez żadnych ozdób miały tylko niewielkie klamerki
przy kostkach. Tak jak dla Dymitra jest tajemnicą jak ja wyglądam dal mnie
również jest tajemnica w co ona jest ubrany, wszyscy który widzieli i mnie i
jego uważają że idealnie będziemy do siebie pasować, kilka razy śmiałam się do
dziewczyn że z pewnością w kreacje
Dymitra jest wpisany prochowiec, ale one wtedy się tylko śmiały i nic mi nie
zdradzały, byłam ciekawa, nie mogę tego ukrywać. Clara która miała teraz 2, 5 roku będzie sypała płatki
czerwonych róż jak będę wchodziła wraz z Abem do kościoła. Dla naszej córeczki
wybraliśmy prześliczną białą sukienkę z różowymi dodatkami, włosy miała mieć
upięte podobnie jak ja, gdyż również miała już dość długie brązowe kręcone
włosy. Joann został wystrojony w czarny garnitur, miał przynieść nam obrączki,
był ona niezwykle podobny do Dymitra. Wszyscy mówią że Clara to żywa kopia mnie
a Joann Dymitra. Wraz z Clarą płatki sypać ma mała Rose która będzie miała
praktycznie identyczną sukienkę jak moja córeczka. Rose była podobna zarówno do
Christiana jak i Lissy, od każdego z nich przejęła cechy od Lissy włosy od
Christiana oczy.
Usłyszałam
pukanie do drzwi.
- Rose pospiesz
się za chwile się zaczyna.- Usłyszałam że moja matka woła mnie zza drzwi.
Obejrzałam się jeszcze w lustrze wszystko było idealnie. Podeszłam do drzwi i
je otworzyłam. Jenin odwróciła się do mnie i widziałam wzruszenie w jej oczach,
miała na sobie przepiękną czarną sukienkę bardzo prostą na ramiączkach ale
wyglądał cudownie.
- Wyglądasz
przepięknie. – Powiedziała i mnie przytuliła, ostatnio w ogóle zaczęła mniej
pracować nawet spędza czasami czas na zabawie z wnukami.- No dobra chodź
wszyscy już czekają. – Powiedziała biorąc mnie pod rękę i prowadząc wejścia do
kościoła, drzwi były zamknięte, przed nimi stało dwóch strażników w swoich
oficjalnych strojach. – Poczekaj tutaj chwile zaraz przyjdzie Abe. – Jeszcze
raz mnie uściskała i weszła do kościoła, strażnicy przepuścili ja kiwając jej głowami
z szacunkiem. Dosłownie po 2 minutach przez drzwi wszedł Abe z moim bukietem z
czerwonych róż. Zatrzymał się i na mnie popatrzał widziałam szczęście i dumę w
jego wzroku.
- Mam
najpiękniejszą córkę na świecie. -Powiedział i podszedł do mnie.
- Uważaj bo się
zarumienię staruszku. – Powiedziałam z uśmiechem, podał mi rękę. Podeszliśmy do
drzwi. Po chwili dołączyła do nas Sonia prowadząc Clare, Joanna i Rose.
Uściskałam ją a następnie moje dzieci i małą Rose.
- Mamusiu będę
sypała kwiatki.- powiedziała Clara z uśmiechem.
- Tak wiem
kochanie.- Odpowiedziałam z uśmiechem. Joann dostał właśnie od Soni niewielką
tackę z obrączkami.
- A ja będę miał
najważniejsze zadanie bo musze dostarczyć pierścionki.
- Żaden zadanie
nie jest ważniejsze wszystkie są tak samo ważne.- Powiedziałam widząc że Clara
zaczyna się smucić.
- No dobrze to
teraz Joann chodź twoja ważna rola będzie później teraz czas na dziewczyny.
-Powiedziała Sonia i poprowadziła go do kościoła. Clara i Rose wraz z Abem
ustawiłam zaraz przed drzwiami. A sami stanęliśmy kawałek dalej. Nagle
usłyszeliśmy dźwięk marsza weselnego który dziś miałam słyszeć jeszcze nie raz.
Drzwi zostały otwarte i dziewczynki ruszyły w stronę ołtarza sypiąc płatki róż.
Abe uścisnął mi rękę co mnie trochę podniosło na duchu, następnie ruszyliśmy.
Uśmiechnęłam się, kościół był pięknie ustrojony, do ławek były przyczepione
małe bukieciki z czerwonych róż i jeszcze jakichś białych kwiatków których
nazwy nie byłam w stanie zapamiętać, przed samym ołtarzem również stały piękne
wiązanki i bukiety z tych samych kwiatów, wystrojenia kościoła i sali podjęła
się Sonia, musze powiedzieć że wyszło jej przepięknie.
W ławkach stali
nasi goście było kilka znajomych twarzy kilku ludzi których bym się nie
spodziewała zobaczyć razem a tu niespodzianka. Zauważyłam że Adrian jest obok
Sydney i co najdziwniejsze trzymali się za ręce dałam im do zrozumienia
wzrokiem że będą musieli mi coś tutaj wyjaśnić, Adrian uśmiechnął się cwanie.
Obok nich znajdowali się Eddy z Jill oni także stali się parą, tylko że o tym
wiedziałam już od dłuższego czasu. Dalej Christian wraz z Mią i Sonia obok nich
także Joann. Wszyscy się uśmiechali widziałam zachwyt w ich oczach. Po drugiej
stronie w ławkach zauważyłam Olenę wraz z Sonią, Karoliną i Wiktorią a także ich
dzieci. W oczach Oleny widziałam łzy, wiedziałam że jest szczęśliwa że jej syn
ułożył sobie życie. Nie których ludzi nie znałam ale na szczęście miałam przy
sobie moich przyjaciół którzy wiedziałam że będą mnie wspierać.
Po lewej stronie
od ołtarza było ustawione krzesełko przy którym stała Lissa, wyglądał
przepięknie nie miała dziś na sobie korony, stwierdziła że to moje święto i że
idzie tam jako moja przyjaciółka a nie królowa. Włosy miała upięte w przepiękny
kok, lekki makijaż. Lissa dostała bukiet z białych róż żeby kontrastował z
suknią. Po prawej stronie było krzesło przeznaczone dla Michaiła miał on na
sobie czarny smoking i czerwony krawat. Przed ołtarzem stały dwa krzesła
przeznaczone dla mnie i Dymitra.
Wtedy mój wzrok
padł na mojego ukochanego, który stał obok prawego krzesła. Miał na sobie
idealnie leżący na nim smoking, włosy miał rozpuszczone, ostatnio je przyciął
więc były krótsze niż zawsze wyglądał świetnie. Spojrzałam w te brązowe oczy
które tak kochałam, widziałam w nich miłość, wzruszenie i szczęście. Wiedziałam
że chce spędzić z nim resztę życia i nic tego nie zmieni, to był ten jedyny ten
który nauczył mnie walczyć który dał mi wszystko czego potrzebowałam nawet jak
coś było nie możliwe to był ten którego kochałam. Wiedziałam że dla niego nie
ma znaczenia w czym bym wyszła ale wiedziałam że podoba mu się sukienka.
Doszliśmy do ołtarza Abe przytulił mnie do siebie i jeszcze szybko szepnął
żebym się nie martwiła i że wyglądam pięknie i oddał moją rękę w rękę Dymitra,
która była przyjemnie ciepła, popatrzał na mnie z czułością po czym stanęliśmy
za krzesłami. Ksiądz uśmiechnął się do mnie i do Dymitra. Po czym zwrócił się
do gości.
- Zebraliśmy się
tutaj a by połączyć związkiem małżeńskim tych oto dwoje.- Powiedział ksiądz i
zaczął nabożeństwo z którego nie wiele zapamiętałam bo byłam za bardzo
zestresowana że popełnię jakiś błąd. W pewnym momencie ksiądz powiedział słowa
które zapamiętałam bardzo dokładnie:
Gdybym mówił
językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie
miał,
stałbym się jak miedź
brzęcząca
albo cymbał
brzmiący.
Gdybym też miał
dar prorokowania
i znał wszystkie
tajemnice,
i posiadał
wszelką wiedzę,
i wszelką
[możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie
miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał
na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił
na spalenie,
lecz miłości bym
nie miał,
nic bym nie
zyskał.
Wiedziałam że te
słowa to jest czysta prawda na własnym przykładzie bo gdybym nie miała Dymitra,
Lissy, moich rodziców, dzieci wiem że bym nic nie miała że byłabym nikim bo to
oni mnie tworzą, bo to oni tworzą całe moje życie. Dopiero po jakimś czasie przyszedł
moment przysięgi, wraz z Dymitrem
stanęliśmy przed księdzem. Zaczęliśmy powtarzać słowa przysięgi. Pierwszy był
Dymitr.
Zaczął powtarzać
za księdzem słowa przysięgi patrząc mi głęboko w oczy
-Ja Dymitr
Bielkov biorę sobie Ciebie Rosmarie Hathaway za żonę i ślubuję Ci miłość,
wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak
mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Zakręciła
mi się łezka w oku, ale dmuchnęłam sobie ukradkowo w oczy żeby nie spadła bo
mogłaby mi rozmazać makijaż, choć tak naprawdę to nie wiedziałam że wtedy bym
się rozpłakała na całego a tego nie chciałam ze względu na to że teraz przyszłą
moja kolej na przysięgę. Wiedziałam że to nie będzie proste, nie dlatego że
byłam nie pewna tego że chce wyjść za Dymitra raczej martwiło mnie to że
popełnię jakiś błąd. Na szczęście nie miałam zbyt wiele czasu na zastanawianie
się bo przyszła moja kolej zaczęłam powtarzać słowa przysięgi, patrząc
Dymitrowi w oczy.
- Ja Rosmarie
Hathaway biorę sobie ciebie Dymitra Bielkowa za męża i ślubuję ci miłość
wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powiedziałam
i odetchnęłam, w oczach mojego ukochanego widziałam miłość, radość, wzruszenie
i milion innych emocji. Wiedziałam że teraz może być już tylko lepiej mam
wszystkie osoby które kocham obok siebie i nie zamierzam ich stracić.
Po przysiędze
przyszedł czas na obrączki. Joann bardzo powoli i ostro żniesz szedł w stronę
ołtarza, miał bardzo skupiony wyraz twarzy co od razu sprawiło uśmiech na mojej
twarzy. Joann był tak podobny do Dymitra, te same oczy, włosy, sam mówi że
będzie kiedyś taki jak jego tatuś a ja wiem że to prawda. Gdy doszedł do nas
chciałam go uścisnąć ale wiedziałam że nie mogę dlatego po prostu się do niego
uśmiechnęłam. Jako pierwszy obrączkę nakładał mi Dymitr, były to bardzo proste
obrączki miały tylko wygrawerowane nasze imiona, były one ze złota. Moja ręka
się trzęsła lecz gdy Dymitr ja dotknął od razu się uspokoiła, jego dotyk był
ciepły i łagodny zresztą tak jak zawsze. Następnie nadeszła moja kolej poszło
mi to dość łatwo. Po nałożeniu obrączek, zostały wypowiedziane słowa
- Może pan
pocałować pannę młodą.- I Dymitr bez większego namawiania mnie pocałował,
mogłabym tak stać i go całować jeszcze długo ale czekało na nas wesele, które
miało trwać do białego rana jak to określił mój mąż. W kościele rozbrzmiał
dźwięk marsza weselnego i ruszyliśmy w stronę wyjścia, trzymając się za ręce.
Po drodze wzięliśmy także bliźnięta pomiędzy siebie. Wszyscy goście weselni
zaczęli wychodzić za nami na dworze wszyscy ustawili się w kolejkę… bardzo
długa kolejkę i składali nam życzenia. Przyszła kolej na Lisse i Christiana,
gdy moja przyjaciółka do mnie podeszła przytuliła mnie.
- No kto by
pomyślał, szalona Rose na ślubnym kobiercu.- Zaśmiała się.- Tak się cieszę,
wszystkiego najlepszego.- Powiedziała i mnie ucałowała w oba policzki, łzy
znowu zebrały mi się w oczach, bardzo starałam się ich pozbyć lecz chyba mi się
nie udało bo poczułam jedną krople spływającą mi po policzku.- Nie płacz teraz
będzie już tylko lepiej, zobaczysz.- Roześmiałyśmy się.- Dobra musze iść bo
wstrzymuje kolejkę.- Powiedziała i oddaliła się za Christianem.
Podchodzili do
nas kolejni goście, między innymi Olena wraz z siostrami Dymitra, uściskała nas
mówiąc jak to się cieszy że to wszystko tak się skończyło i życzyła nam
szczęścia. Abe jak to Abe życzył nam szczęścia ale także zapowiedział Dymitrowi
męski wypad, więc ma się przygotować, po czym wręczył nam niewielkie pudełeczko
i powiedział:
- A to na wasze
życie, mi i tak się nie przydaje a wy z
pewnością zrobicie z niego doby użytek.
- Co to?-
Spytałam
- Wszystko jest w
środku.- Powiedział tajemniczo i odszedł . Dymitr schował pudełeczko do
kieszeni.
Składanie życzeń
zabrało sporo czasu i odetchnęłam kiedy okazało się że już koniec.
- To co teraz
wesele?- Spytałam biorąc Dymitra za rękę. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
- Spokojnie nie
będzie tak strasznie.- uszyliśmy w stronę Sali była ona niedaleko więc nie
opłacało nam się tam niczym dojeżdżać. Sala była pięknie ustrojona w kolorach
czerwieni i bieli. Dostaliśmy kieliszki z szampanem były one przewiązane
wstążeczką, reszta gości dostała takie same tylko bez wstążeczki oczywiście.
- to co na trzy
?- Spytałam Dymitra z uśmiechem.
- Dobra, to raz,
dwa, trzy.- I na trzy wypiliśmy duszkiem szampana, po czym wyrzuciliśmy kieliszki
za siebie, gdzie się roztłukły o podłogę. Wszyscy wypili zaraz za nami po czym
zaczęli wołać „Gorzko Gorzko!!!” Mój ukochany się do mnie pochylił i mnie
pocałował, a goście zaczęli klaskać jeszcze mocniej.
Następnie wszyscy
znaleźli dla siebie miejsca ja wraz z Dymitrem mieliśmy specjalne miejsca obok
nas siedzieli nasze rodziny najbliższe, Lissa i Christian a także Sonia i
Michaił. Na początek był uroczysty obiad. Właśnie jadłam jakąś potrawę
rosyjską, która była nawet dobra kiedy przypomniałam sobie o pudełeczku od Abe.
- Ej co tak
właściwie jest w tym pudełeczku.- Spytałam Dymitra. Spojrzał na mnie z
ciekawością, po czym wyjął pudełko z kieszeni. Było ono nie wielkie, miało
kolor czerwony i było przewiązane białą wstążką. Mój ukochany odwiązał wstążkę
i podniósł wieczko. W środku na białym materiale leżały klucze.
- Do czego to
klucze?- Spytałam nie wiedząc o co tu chodzi. Zawiesiłam je na palcu. Dymitr
przyjrzał się dokładniej pudełeczku i pod czerwonym materiałem coś zauważył.
Zaciągnął materiał i ukazała nam się karteczka z adresem. A pod nią była druga
na której widniały słowa:” Mam nadzieję że wam przyda się bardziej niż mnie,
jest niewielki ale jasny i umeblowany, SA tam pokoje dla bliźniąt, i wszelkie
pomieszczenia potrzebne w domu. Jest to spadek po ciotce. Wasz Staruszek Abe.”
- Czy twój ojciec
dał nam dom?- Spytał zszokowany Dymitr.
- Nie tylko mój
bo teraz także i twój i na to wygląda.- Powiedziałam. Zaczęłam się oglądać
szukając Aba którego akurat nigdzie nie było.- No jasne a gdy ten jest
potrzebny to go nie gdzie nie ma.- Powiedziałam odwracając się do mojego
ukochanego.
Wróciliśmy do
posiłku, po czym nastąpił pierwszy taniec pary młodej. Stanęliśmy po środku
parkietu. Z głośników rozbrzmiał delikatny dźwięk piosenki którą wraz z moim
mężem wybraliśmy parę dni szybciej. Nie mogliśmy na początku nic znaleźć
szukaliśmy w piosenkach angielskich i rosyjskich ale nic nie oddawało sensu
tego jaka była nasza miłość, w końcu trafiliśmy na polską piosenkę która
okazała się idealna nawet jeśli nikt nie umie jej przetłumaczyć bez pomocy
Internetu. Była to piosenka Perfectu
„Kochaj mnie” idealnie pasowała naszym zdaniem. Powoli zaczęliśmy kiwać się w
rytm piosenki. Dymitr prawą rękę miał na mojej talii, znowuż lewą trzymał moją
prawą rękę. CO jakiś czas mnie obracał, w tańcu tak jak w walce byliśmy bardzo
zgodni, porozumiewaliśmy się bez słów. Dymitr jest świetnym tancerzem choć nie
mamy zbyt wielu okazji do tańczenia, na wszelkiego rodzaju balach najczęściej
jesteśmy w roli strażników przez co nie możemy tańczyć, a urodziny w gronie
przyjaciół często odbywają się bez tańców. Widziałam gości ustawionych w koło
nas w kole ale mogli by oni nie istnieć, dla mnie w tej chwili istniał tylko
ciepły i delikatny dotyk Dymitra. Zdziwiłam się kiedy muzyka się skończyła ii
musiałam się odsunąć od Dymitra. Wszyscy zaczęli kląskać i wołać gorzko gorzko
znowu, no i my znowu się pocałowaliśmy ku uciesze gości. Potem już wesele
rozkręciło się na całego wszyscy zaczęli tańczyć. Ja jako panna młoda
praktycznie nie miałam możliwości odpocząć, Dymitr wypełniał swój obowiązek
nadzorowania wszystkiego, a także obowiązku wypicia tradycyjnego małego z
gośćmi, nie mówię czasami widziałam jak trochę oszukiwał bo gdyby chciał z
wszystkimi uczciwie pić to w połowie wesela już by leżał nieprzytomny. Dzieci
bawiły się na dworze na placu zabaw, biegały, zjeżdżały ze zjeżdżalni i przy
tym wszystkim uśmiech nie schodził im z twarzy. W pewnym momencie został
wprowadzony tort, był to w zasadzie niewielki tort do pokrojenia dla nas, a dla
gości były małe torciki takie wielkości kawałka tortu z tym że nie musimy ich
kroić wystarczy że nałożymy je na talerzyk. Tradycyjnie pokroiliśmy większy
torcik i się nim „nakarmiliśmy” przy czym było masę śmiechu bo oczywiście
ubrudziliśmy się przy okazji jak dzieci na szczęście mieliśmy serwetki pod
ręką. Po chwili wszyscy zajadli się już torcikami, a ja z Dymitrem wreszcie
mogliśmy chwile odpocząć. Gdy tylko zespół znowu zaczął grać do tańca zaprosił
mnie Dymitr po czym zostałam odbita przez Abe. Gdy tylko zaczęliśmy tańczyć
zapytałam:
- Dom?- Mój
ojciec popatrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
- Tak, bo ja go
nie używam, a wam się przyda. Jest niedaleko Dworu, ma ładny ogródek. Ale
uprzedzam że nie jest to taki dom jaki mam w Rosji jest to dom jedno rodzinny,
taki jak możesz zobaczyć na przedmieściach każdego miasta.- Powiedział już z
powagą, obracając mnie.
- Ale my nie
możemy przyjąć tego prezentu to w końcu dom to nie jest prześcieradło czy
zestaw sztućców to dom.
- No właśnie a po
co wam prześcieradła i sztućce skoro nie będziecie mieli gdzie ich trzymać.
Potrzebny wam domu a tak się składa że ja wam jeden daje.- Powiedział z
uśmiechem.
- No z takimi
argumentami nie mogę się kłócić staruszku. – Dalej tańczyli ze mną wszyscy
goście, wujek Zdzisiu, dziadek Benek, kuzyn Kuba, który mówił jak to się
dziwnie złożyło że wyszłam za jak to on określił naszego Dymitra, i długo by
wymieniać z kim jeszcze tańczyłam, a wiadomości jakich się dowiedziałam o
Dymitrze to już w ogóle było masa, a każdy z moich partnerów do tańca ze strony
mojego ukochanego miał cos do powiedzenia.
Po jakimś czasie
przyszedł czas na tańce specjalne jak to określił „wodzirej”, polegały one na
tym że ja z Dymitrem staliśmy na środku parkietu a Lissa i Michaił trzymali mój
welon i jeszcze jakiś kapelusz. Jeżeli ktoś chciał zatańczyć ze mną musiał
zapłacić wrzucając jakiś banknot na welon, a jak z brunetem to do kapelusza,
potem pieniądze miały być podliczone i okaże się kto z nas zebrał więcej.
Zaczęła się piosenka dość szybka i już po chwili byłam przechwytywana z rąk do
rąk, to samo działo się z Dymitrem. Gdy skończyła się piosenka byłam
wykończona, a osoby które akurat z nami tańczyły dostały nagrodę czyli
tradycyjnie butelkę wódki.
O północy
przyszedł czas na oczepiny. Były to różne konkursy, a także wybranie przyszłej
młodej pary. Wszystkie panny obecne na ślubie ustawiły się w kółku a ja
stanęłam po środku z welonem, oczy zostały mi przewiązane chustką, żebym nic
nie widziała i rozpoczęła się piosenka zaczęłam się powoli kręcić i nagle
rzuciłam welon za siebie usłyszałam przekleństwo i szybko się odwróciłam
patrząc kto złapał welon. Ku mojemu zaskoczeniu złapała go moja matka, szybko
do niej podeszłam i zapięłam jej welon na głowie następnie przyszedł czas na
kawalerów, tylko że tym razem na środku stanął Dymitr. Krawat złapał Abe no i w
taki o to sposób moi rodzice zostali wytypowani na nową prę młodą, musieli
zatańczyć a jak skończyli tańczyć ponowie rozbrzmiały słowa gorzko gorzko tym
razem skierowane dla moich rodziców.
Reszta wesela
upłynęła spokojnie pod koniec nogi mi odpadały, tak mnie bolały. Goście zaczęli
się rozchodzić około 5 nad ranem, dopiero wtedy mogłam chwile odsapnąć. Byłam
zmęczona ale i szczęśliwa bo należałam teraz do faceta którego kocham a on
należał do mnie. A co do mojego faceta to właśnie do mnie podszedł z uśmiechem
na twarzy, bliźnięta zostały szybciej już położone przez jakieś kuzynki
Dymitra, dzięki czemu my mogliśmy się zająć sobą.