czwartek, 16 lipca 2015

Księga I rozdział XX

Impreza trwała w najlepsze wszyscy się śmieli, co prawda nie wiele z tego rozumiałam bo głównie mówili po rosyjsku ale Dymitr mi co nieco tłumaczył. Gdy zaczęło się ściemniać, zostało rozpalone ognisko i wszyscy się przenieśli na ławki ustawione w koło.
- Zaraz wrócę muszę jeszcze przynieść trochę drewna, więc usiądź gdzieś i zajmij dla mnie miejsce.- Powiedział Dymitr.
- Dobra siądę pewnie gdzieś niedaleko twoich sióstr, a ich nie trudno znaleźć jak się domyślasz.- Powiedziałam wskazując na Wiktorie i Karolinę które zabawiały gości jakąś historyjką, z której wszyscy się śmieli.- O czym one tak właściwie mówią?
- Opowiadają jak to kiedyś wpadłem na pomysł ukryciem mamie wszystkich sztućców.
- To ty miałeś kiedyś takie pomysły?- Spytałam zaskoczona.
- Jeszcze wielu o mnie nie wiesz.- powiedział i mnie pocałował, po czym odszedł. Popatrzyłam jeszcze chwile za nim po czym odwróciłam się w stronę ogniska i poszukałam wzrokiem miejsca. Podeszłam do ławki przy której siedziała Wiktoria i jeszcze jakaś ciotka Dymitr miała chyba na imię Zaraz , była to także dampirka jak praktycznie wszyscy tutaj. Przyjechała z trójką dzieci, wszystkie młodsze ode mnie o przynajmniej cztery lata. Z resztą dzieci poniżej 15 roku życia to tutaj nie brakuje, jest nie wiele osób około 20 zaledwie ja , Dymitr i jego siostry, Antek Michał i jeszcze czwórka kuzynostwa mojego ukochanego.
- O Rose nie zauważyłam kiedy przyszłaś. Jak się bawisz? Gdzie Dymitr?- Powiedziała odwracając się do mnie.
- Bawię się dobrze, a Dymitr poszedł jeszcze po trochę drewna.
- No tak a mówiłam mu że jest go dość.- Roześmiała się.- No dobra ale ja muszę chyba iść donieść sałatki bo się chyba kończy. To na razie na pewno się jeszcze dziś zobaczymy.- Powiedział , wstała i poszła w stronę stołów żeby wsiąść miskę do sałatki. Ja poszłam sprawdzić co u maluchów, zostawiłam je pod opieką dwóch kuzynek Dymitra, Anną i Justyną które miały po szesnaście lat i powiedziały że chętnie się nimi zajmą a gdyby cos się stało od razu mnie zawołają.
Poszłam w stronę huśtawek gdzie miały zamiar siedzieć. Oby dwie były brunetkami,  z tym że
Justina miała jaśniejszy odcień niż Anna, obydwie miały ciemne oczy i były mniej więcej mojego wzrostu. Ania- bo tak kazała do siebie mówić- miała na sobie sukienkę bez ramiączek, w kwiecisty wzór, sięgała jej do połowy ud i idealnie na niej leżała, jakby była uszyta na miarę. Znowuż Justina była ubrana znacznie inaczej, miała na sobie ciemne jeansy, trampki i czerwoną koszule w kratę. Było widać że każda z nich ma całkowicie inny styl, jednak zauważyłam że świetnie się ze sobą dogadują.
Byłam już przy huśtawkach i zobaczyłam obie dziewczyny zabawiające Joanna i Clare, którzy się śmieli. Podeszłam do nich.
- I jak, nie sprawiały kłopotów?- Spytałam klękając obok nich na kocu rozłożonym na ziemi.
- Nie skąd,, to aniołki.- odpowiedziała Justina.
- Dokładnie. Cały czas się śmieją, ile one tak właściwie mają?
- Ok. dwóch i pół miesiąca.
- O to jak na takie maluchy są już dość duże i jeszcze zaczęły już ząbkować nie za wcześnie trochę.
- To długa historia. No dobra ale może idźcie się zabawić ja pójdę chyba uśpić maluchy.
- Nie my możemy jeszcze z nimi posiedzieć.
- Nie no przecież przyjechałyście się tutaj zabawić a nie opiekować moimi dziećmi. No już póki jesteście młode idźcie się zabawić.
- No dobra ale jeżeli chciała byś żebyśmy ci pomogły to wołaj.- Powiedział Ani i zaczęła wstawać.
- No właśnie, i tak słyszałyśmy te historie już z milion razy.- Dopowiedziała Justyna i tez wstała.- To na razie
- Na razie.- Powiedziałam.
- Pa.- odpowiedział Ania i poszły w stronę ogniska, mówiąc cos do Justyny która zaczęła jej cos opowiadać z zaangażowaniem. Odwróciłam się do bliźniąt które się do mnie uśmiechały.
- No i jak podobają wam się ciocię?- Spytałam śmiejąc się do nich. Na co odpowiedziały śmiechem. - To co jesteście zmęczone?
Zaczęły się znowu śmiać jakbym opowiedział naprawdę śmieszny kawał.
- Czyli co idziemy się pochwalić wami przed rodziną?- Powiedziałam i wzięłam Joanna na ręce i ułożyłam go po prawej stronie w łączonym wózku. Następnie wzięłam Clare i także ją ułożyłam do wózka tylko po drugiej stronie. Ruszyłam z nimi w stronę ogniska, i wypatrzyłam wolne miejsca nie daleko Sonii wiec podeszła tam i ustawiłam wózek koło ławki. Przy ognisku ludzie dalej śmieli się i rozmawiali w tle leciał muzyka którą wczoraj nagrała Wiktoria z Karoliną. Zobaczyłam że Justina i Anna siedzą już obok jakiegoś swojego kuzyna i z nim rozmawiają co chwile się śmiejąc. Kawałek dalej zobaczyłam także Wiktorie tłumacząca coś starszemu facetowi chyba jakiemuś wujkowi. Nagle wśród tłumu ujrzałam także Michała, był to brunet z niebieskimi oczami co w tej rodzinie było rzadkością, dziś miał na sobie niebieską koszule podkreślającą błękit jego oczu i jeansy. Zabawiał rozmową kilka cioć.
JA zaczęłam zastanawiać się gdzie podział się Dymitr. Nie było g o już jakiś czas, znając życie postanowił dorąbać jeszcze trochę drzewa.
- No kogo ja tu widzę? Piękną Rose.- wyrwał mnie z rozmyślenia głos Michała, podniosłam wzrok i zobaczyłam  go przed sobą.
- O część nie byłeś przed chwilą tam?- wskazałam w daną stronę. Usiadła na ławce obok mnie, znacząco za blisko mnie.
- A byłem ale znudziło mnie opowiadanie o tym jaki to jestem cudowny.
- O to ja jeszcze tego nie słyszałam że jesteś cudowny.- Powiedziałam z udawanym przejęciem.
- nie martw się możemy to jeszcze nadrobić, wiesz Dymitr potrafi być dość nudny, ale ja to inna bajka.
- Co sugerujesz?- Spytałam patrząc na niego krzywo.
- No wiesz jesteś piękną kobietą. - Powiedział i zaczął robić delikatne kółka na moim udzie.
Szybko się zerwałam. I popatrzyłam na niego oburzona.
- Co ty wyprawiasz?
- No nie bądź taka…
- Co ty sobie myślisz, jakbyś nie zauważyła jestem z Dymitrem! Jeszcze raz mnie dotkniesz a twoja idealna osoba spotka się z moją pięścią.- Powiedziałam i szybko wzięłam wózek i oddaliłam się w stronę domu.
Wciąż byłam oburzona kiedy wchodziłam po schodach do domu bo zauważyłam że bliźnięta robią się zmęczone. Wniosłam je na górę i zaczęłam usypiać, zasnęły bardzo szybko. Siadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Jak on mógł myśleć że się z nim prześpię? Postanowiłam chwile odpocząć więc położyłam się na łóżku. Po jakichś 10 minutach drzwi do sypialni się otworzyły.
Odwróciłam się na początku nie widziałam osoby wchodzącej do pokoju ale po chwili stanął przede mną Dymitr.
- Coś się stało?- spytał klękając przede mną.
- Nie nic trochę się zmęczyłam i stwierdzałam ze się położę. A gdzie ty byłeś? Długo cię nie było.
- A wystąpiły małe problemy ale udało nam się je rozwiązać.
- Dobra chyba będę wracała , idziesz?
- Oczywiście ludzie zaczynają tańczyć. Ale wszystko ok.?
- Tak chodźmy, bliźnięta śpią więc mamy spokój na jakiś czas.- Zeszliśmy na dół.
Faktycznie muzyka leciała dwa razy głośniej a na środku ogrodu wszyscy tańczyli akurat leciała jakiś szybszy kawałek. Po chwili się skończył i zaczęła lecieć powolna muzyka.
- Zatańczysz?- Spytał Dymitr podając mi rękę.
- Oczywiście.
Weszliśmy w środek tańczący ludzi zaczęliśmy powoli ruszać się w rytm muzyki. Dymitr położył mi ręce na talii a ja moje zawiesiłam na jego szyi. Wśród tańczących par dostrzegłam Olene z jakimś facetem którego nie znałam, a także ciotki i wujków Dymitra i kilka młodszych par które przyszły razem.
Położyłam głowę na ramieniu Dymitra. Mój wzrok padł na Michała który się we mnie wpatrywał ze swojego miejsca przy ognisku, szybko odwróciłam wzrok. Przy ognisku siedziały po za tym Justina i Ania wciąż o czymś rozmawiając, dalej było tez inne kuzynostwo.  Widziałam też siostry Dymitra kręcące się w koło co chwile coś donosząc, mówiłam im że jakby potrzebowały pomocy to chętnie pomogę, ale one tylko stwierdziły że już nie pierwszy raz to robią i sobie poradzą.
- Wiesz  że za dwa dni wyjeżdżamy?- powiedział Dymitr.
- Tak niestety tak. Będzie mi brakowało twoich sióstr i Oleny.
- mnie także ale będziemy ich przecież czasami odwiedzać.
- No oczywiście że tak.
Resztę tańca milczeliśmy wtuleni w siebie lekko się kołysząc. Potem była jakaś szybsza piosenka więc postanowiliśmy ze na razie zejdziemy żeby może się trochę przeludniło. Poszliśmy usiąść przy ognisku gdzie ktoś akurat opowiadał jakąś historie o dziwo mówił po angielsku.
- Co to za historia?- spytałam Dymitra.
- A wiesz że nigdy jej nie słyszałem, posłuchajmy.
Słuchaliśmy więc opowiadania. Mówił je facet pod czterdziestkę, miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Opowiadał o jakimś mężczyźnie , który był w Afryce i o jego przygodach.  W pewnym momencie podeszła do nas Sonia.
- Hej nie chciałabym wam przeszkadzać ale przydałaby nam się twoja pomoc Rose.
- Aha dobra niema sprawy. Zaraz wracam.- Powiedziałam do Dymitra. I poszłam za Sonią.
- Czy mogłabyś iść nakroić jeszcze trochę ciasta, bo ja Wiktoria i Karolina mamy i tak tu już urwanie głowy.
- No jasne, było trzeba szybciej do mnie przyjść. Gdzie są talerze?
- Powinny być na stole w kuchni, jakbyś ich tam nie znalazła, to weź jakieś większe talerze z szafy, dobra?
- Dobra poradzę sobie chyba.
Sonia poszła w stronę Wiktorii i Karoliny a ja w stronę domu. W domu było ciemno i cicho, wbiegłam szybko na górę i zajrzałam do maluchów. Smacznie spały, więc zeszłam do kuchnie. Na stole znalazłam trzy talerze, które wzięłam i skierowałam się do piwnicy gdzie były ciasta.
Włączyłam światło w piwnicy i zaczęłam schodzić po schodach. Gdy byłam na dole postawiłam talerze na blacie i wyjęłam pierwsze ciasto z szafy.  Zaczęłam je kroić w względnie równe kwadraty. Właśnie kładłam kolejny kawałek na talerz kiedy zgasło światło.
W koło panowała ciemność, odwróciłam się w stronę schodów, było widać tam lekką poświatę z góry, nagle coś zasłoniło ten słaby blask.
- Kto tam jest?
- Twoje przeznaczenie.- Od razu rozpoznałam ten głos  i się zirytowałam czy on nie mógłby dać mi spokoju. Próbował nadać swojemu głosowi mroczne brzmienie ale mu się nie udało i to zabrzmiało tylko śmiesznie. No oczywiście ale to przecież Michał.
- Powiedz mi zapalisz łaskawie to światło czy przez przypadek mam wbić w ciebie nóż.
- Nie, bo stwarzam nastrój.
- O a to do czego do tego żeby cię zbić?
- Nie byłabyś w stanie mnie pobić, wiem że jesteś strażniczką ale to nie zmienia faktu, że ja także mam znak przysięgi na karku.
- O czyli uważasz że jestem od ciebie słabsza?
- Wiesz jesteś kobietą jakby na to nie patrzeć.
- Ale uczyli mnie najlepsi.
- Co że niby Dymitr?
- Tak, a teraz zapal to światło i się wynoś, jestem trochę jakby zajęta.
- No już dobrze.- Powiedział i włączył światło ale zamiast sobie iść to wszedł do piwnicy.
- Miałeś sobie iść.
- To ty tak powiedziałaś.- Podszedł do mnie i owinął na palec kosmyk moich włosów.
Odepchnęłam jego rękę.
- No nie bądź taka.- Powiedział i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Tego już było za wiele.
Stał w rozkroku więc bez problemu zrobiłam wykop prosto w samą męskość. Następnie szybko dałam mu jeszcze z pięści, będzie miał piękna śliwkę pod lewym okiem. Zgiął się w pół więc pchnęłam go jeszcze na ziemie.
- Czy ty czasem nie mówiłeś że jesteś ode mnie lepszy a pokonały cię ciosy które nawet pierwszoklasista umie zrobić z zamkniętymi oczami.
Odwróciłam się od wijącego  z bólu Michała i szybko dokończyłam kroić ciasta po czym wyszłam stamtąd zostawiając włączone światło.
Szybko znalazłam Sonie która kazała mi roznieść talerze po stołach. Okazało się że to już wszystko co miałam zrobić więc wróciłam do Dymitra który wciąż siedział przy ognisku
- Jesteś długo cię nie było.
- A małą jeszcze małą pogawędkę z Michałem.
- Mam nadzieje że wyszedł z tego cało.
- Przecież wiesz że ja nawet muchy bym nie skrzywdziła.
- tak oczywiście Rosa.- Powiedział śmiejąc się i pocałował mnie.
Siedzieliśmy tak dalej i wsłuchiwaliśmy się w inna opowieść kiedy zauważyłam Michała, tek po za tym że szedł w nasza stronę i był naprawdę wściekły, to niezłe limo mu zrobiłam. Może  jednak nie jest ze mną aż tak źle jak myślałam.
- Ty suko.
Dymitr się zerwał a ja zaraz za nim.
- Uważaj co mówisz to moja narzeczona.- Oburzył się Dymitr.
- Tak to super sobie narzeczona wybrałeś. Widzisz co ona mi zrobiła?
- Rose czy to prawda?- Spytał Dymitr zerkając na mnie nad ramieniem.
- Nie zaprzeczę.
- Dlaczego?- Spytał.
- Dobierał się do mnie.- Powiedziałam obojętnie
- Co?- Krzyknął Dymitr tylko że już w stronę Michała.- Czy to prawda?
- Co? Jak możesz Dymitr przecież wiesz że co jak co ale nigdy bym nie próbował ci odbić dziewczyny. Ona się na mnie rzuciła nie wiadomo z jakiego powodu.- Dotarło do mnie że wszystko obraca się przeciwko mnie.
- CO? Ja nie bije ludzi jeżeli nie mam powodu a ty się do mnie dobierałeś.
- No chyba w twoich snach.
- Ty świnio.
- Widzisz Dymitr to ona coś do mnie ma? Nawet nie wiem dlaczego.
- Rose możemy porozmawiać?- Powiedział Dymitr zwracając się do mnie.
- Oczywiście.- Poszliśmy w stronę domu, weszliśmy do środka, Dymitr się do mnie odwrócił.
- Mogłabyś mi to wytłumaczyć? Co się naprawdę wydarzyło?
- Kroiłam ciasto kiedy przyszedł Michał i zaczął składać mi nie dwuznaczne propozycje. Jak powiedziałam mu że ma się wynosić , to zaczął mnie dotykać nie tak jak powinien więc kopnęłam go w krocze i podbiłam oko.- Powiedziałam a w moim głosie było słychać panikę. Czyżby Dymitr uważał że kłamię?
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Michałowi można wiele można zarzucić ale nie dobieranie się do cudzych dziewczyn lub narzeczonych.
- Czyli mi nie wierzysz?- Zaczął narastać we mnie gniew.
- Bardzo bym chciał, ale raczej ciężko mi w to uwierzyć.
- Wielkie dzięki za zaufanie.- Teraz już krzyczałam.
- To nie jest kwestia zaufania raczej tego co jest prawdą.
- Ale ja mówię prawdę.
- Widzisz tylko że Michała znam od dziecka, on by tak nie postąpił.
- A czy ja rzuciła bym się na niego bez powodu?- Krzyknęłam.
- Nie wiem Rose. Ty wciąż jesteś dla mnie zagadką, a ludzie raczej się nie zmieniają. Teraz dałaś mi na to dowód że od czasów szkolnych się nie zmieniłaś.- To zabolało nawet bardzo.
Poczułam jak w oczach wzbierają mi łzy. Popatrzyłam Dymitrowi w oczy i zobaczyłam w nich surowość i gniew, szybko się odwróciłam do niego plecami i wbiegłam na gorę. Weszłam do naszego pokoju i zatrzasnęłam drzwi  na szczęściem dzieci się nie obudziły.
Oparłam się o drzwi i zsunęłam na podłogę, dopiero teraz po twarzy popłynęły mi łzy. Jak on mógł tak pomyśleć? Jak on mógł mnie aż tak zranić? Ja po prostu nie chciałam żeby Michał robił to co robił, a  przez to wszystko tylko pokłóciłam się z Dymitrem. Zwinęłam się w kłębek. Leżałam tak chyba przez godzinę. Wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, cała moja twarz byłą czerwona tak samo jak oczy, włosy miałam rozczochrane. Opłukałam twarz zimną wodą, po czym zdjęłam sukienkę i przebrałam się w koszule nocną. Położyłam się spać, nie mogłam zasnąć wiec tylko leżałam.
Nie chciałam o niczym myśleć ale wszystko do mnie co chwile wracało. Moje rozmyślanie przerwał jakiś szum przed drzwiami. Szybko sięgnęłam po kołek który leżał na szafce nocnej. Trzy razy ktoś delikatnie zapukał, po czym drzwi zaczęły się otwierać. Do pokoju dosłownie wtoczył się Dymitr.
- Roza, wiem już wszystko. Przepraszam cię że ci nie wierzyłem.- Powiedział starając brzmieć jak najbardziej trzeźwo.
- Trochę za późno.- Odparłam
- Ale Roza ja cię naprawdę przepraszam, Michał pożałuje wszystkiego co mówił na twój temat, on mi wszystko powiedział.
- Mów ciszej. Chyba że chcesz bliźnięta usypiać.
- ah no tak przepraszam.- Powiedział szeptem.-  Roza ja cię tak bardzo przepraszam czy wybaczysz mi kiedyś.
- Może kiedyś, może kiedy wytrzeźwiejesz, ale na pewno nie teraz. Będziesz dzisiaj spał na kanapie.
- Tak Roza ale czy mi wybaczysz.

- Pożyjemy zobaczymy. A teraz idź. Musze to wszystko przemyśleć.- Powoli, nich Etnie się odwrócił i wyszedł. A ja położyłam się spać i o dziwo bardzo szybko zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz