Impreza trwała w
najlepsze wszyscy się śmieli, co prawda nie wiele z tego rozumiałam bo głównie
mówili po rosyjsku ale Dymitr mi co nieco tłumaczył. Gdy zaczęło się ściemniać,
zostało rozpalone ognisko i wszyscy się przenieśli na ławki ustawione w koło.
- Zaraz wrócę muszę jeszcze przynieść trochę drewna, więc usiądź gdzieś i zajmij dla mnie
miejsce.- Powiedział Dymitr.
- Dobra siądę
pewnie gdzieś niedaleko twoich sióstr, a ich nie trudno znaleźć jak się
domyślasz.- Powiedziałam wskazując na Wiktorie i Karolinę które zabawiały gości
jakąś historyjką, z której wszyscy się śmieli.- O czym one tak właściwie mówią?
- Opowiadają jak
to kiedyś wpadłem na pomysł ukryciem mamie wszystkich sztućców.
- To ty miałeś
kiedyś takie pomysły?- Spytałam zaskoczona.
- Jeszcze wielu
o mnie nie wiesz.- powiedział i mnie pocałował, po czym odszedł. Popatrzyłam
jeszcze chwile za nim po czym odwróciłam się w stronę ogniska i poszukałam
wzrokiem miejsca. Podeszłam do ławki przy której siedziała Wiktoria i jeszcze
jakaś ciotka Dymitr miała chyba na imię Zaraz , była to także dampirka jak praktycznie
wszyscy tutaj. Przyjechała z trójką dzieci, wszystkie młodsze ode mnie o przynajmniej
cztery lata. Z resztą dzieci poniżej 15 roku życia to tutaj nie brakuje, jest
nie wiele osób około 20 zaledwie ja , Dymitr i jego siostry, Antek Michał i
jeszcze czwórka kuzynostwa mojego ukochanego.
- O Rose nie
zauważyłam kiedy przyszłaś. Jak się bawisz? Gdzie Dymitr?- Powiedziała
odwracając się do mnie.
- Bawię się
dobrze, a Dymitr poszedł jeszcze po trochę drewna.
- No tak a
mówiłam mu że jest go dość.- Roześmiała się.- No dobra ale ja muszę chyba iść
donieść sałatki bo się chyba kończy. To na razie na pewno się jeszcze dziś
zobaczymy.- Powiedział , wstała i poszła w stronę stołów żeby wsiąść miskę do
sałatki. Ja poszłam sprawdzić co u maluchów, zostawiłam je pod opieką
dwóch kuzynek Dymitra, Anną i Justyną które miały po szesnaście lat i
powiedziały że chętnie się nimi zajmą a gdyby cos się stało od razu mnie zawołają.
Poszłam w stronę
huśtawek gdzie miały zamiar siedzieć. Oby dwie były brunetkami, z tym że
Justina miała
jaśniejszy odcień niż Anna, obydwie miały ciemne oczy i były mniej więcej
mojego wzrostu. Ania- bo tak kazała do siebie mówić- miała na sobie sukienkę
bez ramiączek, w kwiecisty wzór, sięgała jej do połowy ud i idealnie na niej
leżała, jakby była uszyta na miarę. Znowuż Justina była ubrana znacznie inaczej,
miała na sobie ciemne jeansy, trampki i czerwoną koszule w kratę. Było widać że
każda z nich ma całkowicie inny styl, jednak zauważyłam że świetnie się ze sobą
dogadują.
Byłam już przy
huśtawkach i zobaczyłam obie dziewczyny zabawiające Joanna i Clare, którzy się
śmieli. Podeszłam do nich.
- I jak, nie
sprawiały kłopotów?- Spytałam klękając obok nich na kocu rozłożonym na ziemi.
- Nie skąd,, to
aniołki.- odpowiedziała Justina.
- Dokładnie.
Cały czas się śmieją, ile one tak właściwie mają?
- Ok. dwóch i
pół miesiąca.
- O to jak na
takie maluchy są już dość duże i jeszcze zaczęły już ząbkować nie za wcześnie
trochę.
- To długa
historia. No dobra ale może idźcie się zabawić ja pójdę chyba uśpić maluchy.
- Nie my możemy
jeszcze z nimi posiedzieć.
- Nie no przecież
przyjechałyście się tutaj zabawić a nie opiekować moimi dziećmi. No już póki jesteście
młode idźcie się zabawić.
- No dobra ale
jeżeli chciała byś żebyśmy ci pomogły to wołaj.- Powiedział Ani i zaczęła
wstawać.
- No właśnie, i
tak słyszałyśmy te historie już z milion razy.- Dopowiedziała Justyna i tez
wstała.- To na razie
- Na razie.- Powiedziałam.
- Pa.-
odpowiedział Ania i poszły w stronę ogniska, mówiąc cos do Justyny która
zaczęła jej cos opowiadać z zaangażowaniem. Odwróciłam się do bliźniąt które
się do mnie uśmiechały.
- No i jak
podobają wam się ciocię?- Spytałam śmiejąc się do nich. Na co odpowiedziały
śmiechem. - To co jesteście zmęczone?
Zaczęły się
znowu śmiać jakbym opowiedział naprawdę śmieszny kawał.
- Czyli co
idziemy się pochwalić wami przed rodziną?- Powiedziałam i wzięłam Joanna na
ręce i ułożyłam go po prawej stronie w łączonym wózku. Następnie wzięłam Clare
i także ją ułożyłam do wózka tylko po drugiej stronie. Ruszyłam z nimi w stronę
ogniska, i wypatrzyłam wolne miejsca nie daleko Sonii wiec podeszła tam i
ustawiłam wózek koło ławki. Przy ognisku ludzie dalej śmieli się i rozmawiali w
tle leciał muzyka którą wczoraj nagrała Wiktoria z Karoliną. Zobaczyłam że
Justina i Anna siedzą już obok jakiegoś swojego kuzyna i z nim rozmawiają co
chwile się śmiejąc. Kawałek dalej zobaczyłam także Wiktorie tłumacząca coś
starszemu facetowi chyba jakiemuś wujkowi. Nagle wśród tłumu ujrzałam także
Michała, był to brunet z niebieskimi oczami co w tej rodzinie było rzadkością,
dziś miał na sobie niebieską koszule podkreślającą błękit jego oczu i jeansy.
Zabawiał rozmową kilka cioć.
JA zaczęłam zastanawiać
się gdzie podział się Dymitr. Nie było g o już jakiś czas, znając życie
postanowił dorąbać jeszcze trochę drzewa.
- No kogo ja tu
widzę? Piękną Rose.- wyrwał mnie z rozmyślenia głos Michała, podniosłam wzrok i
zobaczyłam go przed sobą.
- O część nie byłeś
przed chwilą tam?- wskazałam w daną stronę. Usiadła na ławce obok mnie,
znacząco za blisko mnie.
- A byłem ale
znudziło mnie opowiadanie o tym jaki to jestem cudowny.
- O to ja
jeszcze tego nie słyszałam że jesteś cudowny.- Powiedziałam z udawanym przejęciem.
- nie martw się
możemy to jeszcze nadrobić, wiesz Dymitr potrafi być dość nudny, ale ja to inna
bajka.
- Co
sugerujesz?- Spytałam patrząc na niego krzywo.
- No wiesz
jesteś piękną kobietą. - Powiedział i zaczął robić delikatne kółka na moim
udzie.
Szybko się
zerwałam. I popatrzyłam na niego oburzona.
- Co ty
wyprawiasz?
- No nie bądź
taka…
- Co ty sobie
myślisz, jakbyś nie zauważyła jestem z Dymitrem! Jeszcze raz mnie dotkniesz a
twoja idealna osoba spotka się z moją pięścią.- Powiedziałam i szybko wzięłam
wózek i oddaliłam się w stronę domu.
Wciąż byłam oburzona
kiedy wchodziłam po schodach do domu bo zauważyłam że bliźnięta robią się
zmęczone. Wniosłam je na górę i zaczęłam usypiać, zasnęły bardzo szybko.
Siadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Jak on mógł myśleć że się z nim prześpię?
Postanowiłam chwile odpocząć więc położyłam się na łóżku. Po jakichś 10 minutach
drzwi do sypialni się otworzyły.
Odwróciłam się
na początku nie widziałam osoby wchodzącej do pokoju ale po chwili stanął
przede mną Dymitr.
- Coś się
stało?- spytał klękając przede mną.
- Nie nic trochę
się zmęczyłam i stwierdzałam ze się położę. A gdzie ty byłeś? Długo cię nie
było.
- A wystąpiły
małe problemy ale udało nam się je rozwiązać.
- Dobra chyba
będę wracała , idziesz?
- Oczywiście
ludzie zaczynają tańczyć. Ale wszystko ok.?
- Tak chodźmy,
bliźnięta śpią więc mamy spokój na jakiś czas.- Zeszliśmy na dół.
Faktycznie
muzyka leciała dwa razy głośniej a na środku ogrodu wszyscy tańczyli akurat
leciała jakiś szybszy kawałek. Po chwili się skończył i zaczęła lecieć powolna
muzyka.
- Zatańczysz?-
Spytał Dymitr podając mi rękę.
- Oczywiście.
Weszliśmy w
środek tańczący ludzi zaczęliśmy powoli ruszać się w rytm muzyki. Dymitr położył
mi ręce na talii a ja moje zawiesiłam na jego szyi. Wśród tańczących par
dostrzegłam Olene z jakimś facetem którego nie znałam, a także ciotki i wujków
Dymitra i kilka młodszych par które przyszły razem.
Położyłam głowę
na ramieniu Dymitra. Mój wzrok padł na Michała który się we mnie wpatrywał ze
swojego miejsca przy ognisku, szybko odwróciłam wzrok. Przy ognisku siedziały
po za tym Justina i Ania wciąż o czymś rozmawiając, dalej było tez inne
kuzynostwo. Widziałam też siostry
Dymitra kręcące się w koło co chwile coś donosząc, mówiłam im że jakby
potrzebowały pomocy to chętnie pomogę, ale one tylko stwierdziły że już nie pierwszy
raz to robią i sobie poradzą.
- Wiesz że za dwa dni wyjeżdżamy?- powiedział Dymitr.
- Tak niestety
tak. Będzie mi brakowało twoich sióstr i Oleny.
- mnie także ale
będziemy ich przecież czasami odwiedzać.
- No oczywiście
że tak.
Resztę tańca
milczeliśmy wtuleni w siebie lekko się kołysząc. Potem była jakaś szybsza
piosenka więc postanowiliśmy ze na razie zejdziemy żeby może się trochę przeludniło.
Poszliśmy usiąść przy ognisku gdzie ktoś akurat opowiadał jakąś historie o
dziwo mówił po angielsku.
- Co to za
historia?- spytałam Dymitra.
- A wiesz że
nigdy jej nie słyszałem, posłuchajmy.
Słuchaliśmy więc
opowiadania. Mówił je facet pod czterdziestkę, miał brązowe włosy i niebieskie
oczy. Opowiadał o jakimś mężczyźnie , który był w Afryce i o jego przygodach. W pewnym momencie podeszła do nas Sonia.
- Hej nie
chciałabym wam przeszkadzać ale przydałaby nam się twoja pomoc Rose.
- Aha dobra
niema sprawy. Zaraz wracam.- Powiedziałam do Dymitra. I poszłam za Sonią.
- Czy mogłabyś
iść nakroić jeszcze trochę ciasta, bo ja Wiktoria i Karolina mamy i tak tu już
urwanie głowy.
- No jasne, było
trzeba szybciej do mnie przyjść. Gdzie są talerze?
- Powinny być na
stole w kuchni, jakbyś ich tam nie znalazła, to weź jakieś większe talerze z
szafy, dobra?
- Dobra poradzę
sobie chyba.
Sonia poszła w
stronę Wiktorii i Karoliny a ja w stronę domu. W domu było ciemno i cicho,
wbiegłam szybko na górę i zajrzałam do maluchów. Smacznie spały, więc zeszłam
do kuchnie. Na stole znalazłam trzy talerze, które wzięłam i skierowałam się do
piwnicy gdzie były ciasta.
Włączyłam
światło w piwnicy i zaczęłam schodzić po schodach. Gdy byłam na dole postawiłam
talerze na blacie i wyjęłam pierwsze ciasto z szafy. Zaczęłam je kroić w względnie równe kwadraty.
Właśnie kładłam kolejny kawałek na talerz kiedy zgasło światło.
W koło panowała ciemność,
odwróciłam się w stronę schodów, było widać tam lekką poświatę z góry, nagle
coś zasłoniło ten słaby blask.
- Kto tam jest?
- Twoje
przeznaczenie.- Od razu rozpoznałam ten głos
i się zirytowałam czy on nie mógłby dać mi spokoju. Próbował nadać
swojemu głosowi mroczne brzmienie ale mu się nie udało i to zabrzmiało tylko
śmiesznie. No oczywiście ale to przecież Michał.
- Powiedz mi
zapalisz łaskawie to światło czy przez przypadek mam wbić w ciebie nóż.
- Nie, bo stwarzam
nastrój.
- O a to do
czego do tego żeby cię zbić?
- Nie byłabyś w
stanie mnie pobić, wiem że jesteś strażniczką ale to nie zmienia faktu, że ja
także mam znak przysięgi na karku.
- O czyli
uważasz że jestem od ciebie słabsza?
- Wiesz jesteś
kobietą jakby na to nie patrzeć.
- Ale uczyli
mnie najlepsi.
- Co że niby
Dymitr?
- Tak, a teraz
zapal to światło i się wynoś, jestem trochę jakby zajęta.
- No już
dobrze.- Powiedział i włączył światło ale zamiast sobie iść to wszedł do
piwnicy.
- Miałeś sobie iść.
- To ty tak
powiedziałaś.- Podszedł do mnie i owinął na palec kosmyk moich włosów.
Odepchnęłam jego
rękę.
- No nie bądź
taka.- Powiedział i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Tego już było za
wiele.
Stał w rozkroku
więc bez problemu zrobiłam wykop prosto w samą męskość. Następnie szybko dałam
mu jeszcze z pięści, będzie miał piękna śliwkę pod lewym okiem. Zgiął się w pół
więc pchnęłam go jeszcze na ziemie.
- Czy ty czasem
nie mówiłeś że jesteś ode mnie lepszy a pokonały cię ciosy które nawet pierwszoklasista
umie zrobić z zamkniętymi oczami.
Odwróciłam się
od wijącego z bólu Michała i szybko
dokończyłam kroić ciasta po czym wyszłam stamtąd zostawiając włączone światło.
Szybko znalazłam
Sonie która kazała mi roznieść talerze po stołach. Okazało się że to już
wszystko co miałam zrobić więc wróciłam do Dymitra który wciąż siedział przy
ognisku
- Jesteś długo cię
nie było.
- A małą jeszcze
małą pogawędkę z Michałem.
- Mam nadzieje
że wyszedł z tego cało.
- Przecież
wiesz że ja nawet muchy bym nie skrzywdziła.
- tak oczywiście
Rosa.- Powiedział śmiejąc się i pocałował mnie.
Siedzieliśmy
tak dalej i wsłuchiwaliśmy się w inna opowieść kiedy zauważyłam Michała, tek po
za tym że szedł w nasza stronę i był naprawdę wściekły, to niezłe limo mu
zrobiłam. Może jednak nie jest ze mną aż
tak źle jak myślałam.
- Ty
suko.
Dymitr
się zerwał a ja zaraz za nim.
- Uważaj
co mówisz to moja narzeczona.- Oburzył się Dymitr.
- Tak to
super sobie narzeczona wybrałeś. Widzisz co ona mi zrobiła?
- Rose
czy to prawda?- Spytał Dymitr zerkając na mnie nad ramieniem.
- Nie
zaprzeczę.
-
Dlaczego?- Spytał.
-
Dobierał się do mnie.- Powiedziałam obojętnie
- Co?- Krzyknął
Dymitr tylko że już w stronę Michała.- Czy to prawda?
- Co? Jak możesz
Dymitr przecież wiesz że co jak co ale nigdy bym nie próbował ci odbić
dziewczyny. Ona się na mnie rzuciła nie wiadomo z jakiego powodu.- Dotarło do
mnie że wszystko obraca się przeciwko mnie.
- CO? Ja nie
bije ludzi jeżeli nie mam powodu a ty się do mnie dobierałeś.
- No chyba w
twoich snach.
- Ty świnio.
- Widzisz Dymitr
to ona coś do mnie ma? Nawet nie wiem dlaczego.
- Rose możemy
porozmawiać?- Powiedział Dymitr zwracając się do mnie.
- Oczywiście.-
Poszliśmy w stronę domu, weszliśmy do środka, Dymitr się do mnie odwrócił.
- Mogłabyś mi to
wytłumaczyć? Co się naprawdę wydarzyło?
- Kroiłam ciasto
kiedy przyszedł Michał i zaczął składać mi nie dwuznaczne propozycje. Jak
powiedziałam mu że ma się wynosić , to zaczął mnie dotykać nie tak jak powinien
więc kopnęłam go w krocze i podbiłam oko.- Powiedziałam a w moim głosie było
słychać panikę. Czyżby Dymitr uważał że kłamię?
- Jakoś ciężko
mi w to uwierzyć. Michałowi można wiele można zarzucić ale nie dobieranie się
do cudzych dziewczyn lub narzeczonych.
- Czyli mi nie
wierzysz?- Zaczął narastać we mnie gniew.
- Bardzo bym
chciał, ale raczej ciężko mi w to uwierzyć.
- Wielkie dzięki
za zaufanie.- Teraz już krzyczałam.
- To nie jest
kwestia zaufania raczej tego co jest prawdą.
- Ale ja mówię
prawdę.
- Widzisz tylko
że Michała znam od dziecka, on by tak nie postąpił.
- A czy ja
rzuciła bym się na niego bez powodu?- Krzyknęłam.
- Nie wiem Rose.
Ty wciąż jesteś dla mnie zagadką, a ludzie raczej się nie zmieniają. Teraz
dałaś mi na to dowód że od czasów szkolnych się nie zmieniłaś.- To zabolało
nawet bardzo.
Poczułam jak w
oczach wzbierają mi łzy. Popatrzyłam Dymitrowi w oczy i zobaczyłam w nich
surowość i gniew, szybko się odwróciłam do niego plecami i wbiegłam na gorę.
Weszłam do naszego pokoju i zatrzasnęłam drzwi
na szczęściem dzieci się nie obudziły.
Oparłam się o
drzwi i zsunęłam na podłogę, dopiero teraz po twarzy popłynęły mi łzy. Jak on
mógł tak pomyśleć? Jak on mógł mnie aż tak zranić? Ja po prostu nie chciałam
żeby Michał robił to co robił, a przez
to wszystko tylko pokłóciłam się z Dymitrem. Zwinęłam się w kłębek. Leżałam tak
chyba przez godzinę. Wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, cała
moja twarz byłą czerwona tak samo jak oczy, włosy miałam rozczochrane.
Opłukałam twarz zimną wodą, po czym zdjęłam sukienkę i przebrałam się w koszule
nocną. Położyłam się spać, nie mogłam zasnąć wiec tylko leżałam.
Nie chciałam o
niczym myśleć ale wszystko do mnie co chwile wracało. Moje rozmyślanie przerwał
jakiś szum przed drzwiami. Szybko sięgnęłam po kołek który leżał na szafce
nocnej. Trzy razy ktoś delikatnie zapukał, po czym drzwi zaczęły się otwierać.
Do pokoju dosłownie wtoczył się Dymitr.
- Roza, wiem już
wszystko. Przepraszam cię że ci nie wierzyłem.- Powiedział starając brzmieć jak
najbardziej trzeźwo.
- Trochę za
późno.- Odparłam
- Ale Roza ja
cię naprawdę przepraszam, Michał pożałuje wszystkiego co mówił na twój temat,
on mi wszystko powiedział.
- Mów ciszej.
Chyba że chcesz bliźnięta usypiać.
- ah no tak
przepraszam.- Powiedział szeptem.- Roza
ja cię tak bardzo przepraszam czy wybaczysz mi kiedyś.
- Może kiedyś,
może kiedy wytrzeźwiejesz, ale na pewno nie teraz. Będziesz dzisiaj spał na
kanapie.
- Tak Roza ale
czy mi wybaczysz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz