Coś
nie pozwalało mi spać ciągle łaskotało mnie w policzek, pomyślałam że to mucha
wie tylko pomachałam sobie trochę przy twarzy ręką. Znowu, czuję tą samą muchę,
nie no teraz to się wkurzyłam. Otworzyłam ozy gotowa do walki na śmierć i życie
a tu przed sobą zobaczyłam roześmianą twarz mego ukochanego.
-
Ślicznie wyglądasz kiedy się złościsz.- powiedział.
- Też
byś był zły gdyby jakaś much cię budziła.
- A co
jeżeli to nie była mucha?
-
Jeżeli to ty, to ci nie wybaczę, miałam taki piękny sen.
- A co
takiego ci się śniło?
-
Tajemnica, obudziłeś mnie to teraz się nie dowiesz.
- No
dobrze ale obudziłem cię bo za dwie godziny musimy być na miejscu
niespodzianki.
- Może
ci wybaczę.
-
Byłem także pewien że trochę zajmie ci przygotowanie się.
- Nie
pół godzinki i jestem gotowa.
- No
skoro tak sprawy stoją to możesz jeszcze pospać.
- Tak,
i może masz zamiar znowu burzyć mi piękny sen tą muchą?
- Oczywiście
że nie teraz nastawię ci budzik.
- Tak
może żebym zawału dostała?
- To
co robimy przez pół godziny nadwyżki?
- Odpoczywamy
i delektujemy się chwilami spędzonymi razem.
-
Świetny pomysł gdybym jeszcze nie musiał wyjść na chwile.
- Jak to?
-
Muszę się upewnić, że na pewno mam zastępstwo i mam jeszcze jedną drobną sprawę
do załatwienia ale nie musisz się tym przejmować.
- To
dlatego mnie budziłeś teraz. Bałeś się że za późno wstanę i będę się obijała.
-
Szczerze to trochę tak, ale ja muszę już iść. Wrócę zanim się obejrzysz.-
powiedział dał mi całusa i poszedł w stronę drzwi.
Wyszedł, powoli zwlekłam się z łóżka, poszłam
do niewielkiej kuchni i zrobiłam sobie śniadanie, lub jak kto woli kolacje
zależy czy spojrzymy na czas ludzki, czy może na obowiązujący na Dworze.
Zjadłam w pokoju włączając pierwszy lepszy
film, trafiłam na jakąś komedię, co nie było takie złe bo ostatnio na
wszystkich innych filmach zaczynałam ryczeć jak bóbr. No a teraz, dostałam
ataku głupawki, no ładnie popadam z jednej skrajności w drugą to jest już
lekkie przegięcie. Lissa mówiła że jest wiecznie szczęśliwa, ja miewałam chwile
szczęścia, rozpaczy, tak jak teraz głupawki i wielu innych odczuć to jest
naprawdę męczące. Rozumiem hormony i tym podobne ale bez przesady.
Postanowiłam przełączyć program nie wytrzymam
dłużej tej głupawki, włączyłam jakiś program muzyczny. Wstałam i poszłam do
łazienki, wlałam wody do wanny i się wykąpałam. Po wyjściu przebrałam się w
jakąś luną koszulkę i dresy. Zaczęłam suszyć i układać włosy co nie było
najłatwiejszym zadaniem. Stwierdziłam że do niespodzianki Dymitra zostało mi
jeszcze 1,5 godziny, masa czasu. Co by tu porobić? W zasadzie o mojej ciąży nie
wiedzą jeszcze moi rodzice. A jakby do nich zadzwonić? Ciekawe jaka by była ich
reakcja? Ciekawe czy Dymitr był by zły? Myślę, że nie w końcu co oni mogą
zrobić.
Wzięłam
telefon i wybrałam numer do Jenin, czyli mojej matki. Połączenie zostało
powiązane odebrała praktycznie natychmiast.
-
Halo.- spytała swoim służbowym głosem.
-
Cześć mamo.- powiedziałam pogodnie.
-
Rose? Coś się stało, że do mnie dzwonisz?
- To
co córka już nie może zadzwonić do swojej matki tak po prostu?
-
Owszem może tylko, że ty nigdy tak nie dzwonisz. – powiedziała przekornie.
- No
może to i fakt, ale mam dla ciebie dwie wiadomości chociaż może trzy.
- Mam
pytanie. Czy chce wiedzieć co znowu wymyśliłaś?
- Oj
nie nic sobie Ne wymyśliłam mam niepodważalne dowody na moje wieści. Dymitrowi
bardzo się spodobały te wieści.
- No dobra gadaj mam tu prace do robienia.
- Spokojnie chce ci tylko powiedzieć, że
zostaniesz babcią.- powiedziałam i czekałam na jej reakcję. Długo milczała.- Co
nic nie powiesz? Na przykład czegoś w stylu: „Ojej jak się cieszę”.-
Dopowiedziałam słodkim głosikiem.
-
Zamurowało mnie. No dobrze zaczynam to przyswajać. No dobrze ale to tylko jedna
wieść a dwie pozostałe? Nie wiem czy chcę wiedzieć ale mów.- Powiedziała
oszołomiona.
- To
bliźniaki.
- Rose
czyś ty do końca zgłupiała. Jak ty to sobie wyobrażasz przecież dopiero
zaczęłaś prace jako strażniczka Lissy, i co teraz zrobisz?
- Ja i Dymitr sobie poradzimy.
- No
właśnie a Dymitr przecież ty musiałaś go zdradzić.
-
Mamo, do czegoś takiego nigdy bym się nie posunęła to dzieci Dymitra zrobiliśmy
badania.- powiedziałam rozzłoszczona.
- Przecież
to nie możliwe.
- W
takim razie niemożliwe stało się możliwe a teraz chyba zakończę tą rozmowę bo
nie mogę się denerwować. A ty zadzwoń jak sobie wszystko dokładnie przemyślisz
i to zaakceptujesz.- Powiedziałam i się rozłączyłam.
Wkurzyła mnie a powinnam być w dobrym humorze.
No nic błędem było dzwonienie do niej. A co tam do Aba zadzwonię jutro dziś nie
mam na to nerwów.
Poszłam do kuchni i nałożyłam sobie porządną
porcję lodów, oblanych polewą czekoladową. Zjadłam je i od razu polepszył mi
się humor. No dobra to chyba nadszedł czas żeby się przygotowywać.
Poszłam
do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Gdzie jest Dymitr nie powinien już być.
Zaczęłam powoli zakładać już sukienkę. Włożyłam ją leżała tak samo świetnie jak
poprzednio gdy ją przymierzałam, na nią zarzuciłam czarną marynarkę, a do tego
baleriny. Wzięłam jeszcze torebkę do której schowałam srebrny kołek. No to
teraz muszę tylko czekać na Dymitra. Co on W ogóle wymyślił? A może ubrałam się
ni właściwie? Co jeśli mu się nie spodoba? Zaczęły trapić mnie wątpliwości. Kurczę
przecież to nasza pierwsza prawdziwa randka.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych
drzwi.
- Hej
Roza już jestem. Jesteś gotowa?
- Tak,
gdzie byłeś?- Powiedziałam wychodząc z sypialni. Zamurowało mnie Dymitr miał na
sobie garnitur. Biała koszula, bez krawata a na to ciemny garnitur. Wyglądał
wspaniale. Spojrzał na mnie, a jego oczy się rozjaśniły.
-
Wyglądasz przepięknie.- powiedział z uśmiechem.
- A z ciebie
to niezły przystojniak.
- Choć
tu do mnie .- Powiedział a ja podeszłam jak marionetka, przytulił mnie i
pocałował.
Jak
zawsze po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Dymitr w końcu się odsunął
ale dalej trzymał mnie w objęciach.
- To co jedziemy?
-
Dobra a powiesz mi gdzie jedziemy? Czy W ogóle ubrałam się stosownie? Bo jak
nie to mogę wygrzebać coś innego.
- Nie,
nie powiem ci na razie gdzie jedziemy. I tak ubrałaś się jak najbardziej
stosownie. Wyglądasz przepięknie.- powiedział dając mi całusa.- To choć,
samochód już czeka.
Poszliśmy do garaży gdzie czekał na nas czarne
samochód. Nie wiem jakiej marki. Dymitr otworzył przede mną drzwi, wsiadłam ,
zamknął je delikatnie i przeszedł na druga stronę aby usiąść na miejscu
kierowcy.
-
Zauważyłaś, zrobiliśmy postęp.
-
Jaki?- Zaciekawiłam się nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
- Już
nie kłócisz się ze mną, że chcesz prowadzić.
-
Wydoroślałam.- Powiedziałam dobitnie.
- Tak,
oczywiście.
Ruszyliśmy, pojechaliśmy w stronę najbliższego
miasta. Jechaliśmy głównymi ulicami, aż wyjechaliśmy za miasto, nie kojarzyłam
żeby coś tu było. Po chwili jazdy ujrzałam hotel z restauracją. Podjechaliśmy
na parking, mój ukochany wysiadł i poszedł otworzyć mi drzwi. Poprowadził mnie
przez drzwi, w środku ściany pomalowane były na jasny żółty. Poczułam się jak
bym wchodziła do magicznego miejsca było tu luksusowo nie tak jak na Dworze ale
jakoś bardziej przypadło mi to miejsce do gustu. Jest tu wiele kwiatów,
wszystkie są biało żółte. Było tu pięknie wyczuwało się w powietrzu lekki
zapach kwiatów.
- Jak
znalazłeś to miejsce? Ja nie miałam pojęcia, że tu gdzieś istnieje taka
restauracja.
-
Widzisz Rose to moja słodka tajemnica.- Powiedział złapał mnie za rękę i
poprowadził wzdłuż korytarza, na końcu były podwójne drzwi przy których stał
portier który otworzył nam drzwi.
I wtedy wszyscy obecni w pomieszczeniu
krzyknęli „ Niespodzianka”. Nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi.
Zobaczyłam wśród zebranych Lissę, Christiana, Eddiego, Sonię z Michałem i
jeszcze paru naszych znajomych. Roześmiałam się, gdyż byłam zaskoczona ale też
nic z tego nie rozumiałam. Nie powiem byłam szczęśliwa.
-
Widziałem jak nie lubisz siedzieć w pokoju sama więc zaprosiłem paru znajomych
mam nadzieję że się nie gniewasz.
- Skąd
bardzo się cieszę. – Potem pamiętam że naprawdę się świetnie bawiłam , nawet
trochę potańczyłam, oczywiście tylko wolne tańce żeby się nie przemęczać.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, było cudownie.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić przed zachodem
słońca. Dymitr do mnie podszedł i się uśmiechnął.
- Jak
się bawiłaś?
-
Świetnie.
- A
masz siłę na jeszcze jedną niespodziankę?
-
Myślę, że tak choć ty mnie za bardzo rozpieszczasz.
-
Jesteś tego warta.- Powiedział i mnie pocałował.- To choć musimy się kawałek
przejść.
Poprowadził
mnie na drugi koniec sali były tam drzwi wychodzące na ogród za hotelem. Cóż
mogę o nim powiedzieć był piękny. Dymitr zaprowadził mnie nad stawek gdzie była
mała altanka. Rozciągał się z niej przepiękny widok na góry i zachodzące
słońce.
- Jak
tu pięknie. – powiedziałam zachwycona.
- Ty
jesteś piękna.- Odwróciłam się do niego wpatrywał się w niego w jego oczach
dostrzegłam zdenerwowanie. I wtedy ukląkł. Zaskoczył mnie, wyciągnął rękę z
małym pudełeczkiem.
- Czy
zechcesz zostać moją żoną, Roza?- Powiedział a mnie odebrało mowę.
Otworzył
pudełeczko był tam srebrny pierścionek z czerwonym oczkiem. Uklękłam przed nim.
Nagle zaczął wpatrywać się na coś za moimi plecami. Szybko wstał i zakrył mnie
sobą.
- Co
się stało?
-
Strzygi, Roza zostań.- Wtedy znad jego ramienia zobaczyłam jak jedna ze strzyg
skacze w naszą stronę. Szybko przeszedł w tryb wojownika, od razu rozpoczął
walkę. Okazało się że są jeszcze dwie. Naskoczyły na niego, walczył twardo ale
to i tak nie na wiele się zdało był na przegranej pozycji. Szybko sięgnęłam po
srebrny kołek i ruszyłam do walki. Jak zawsze świetnie się z Dymitrem
dopełnialiśmy. Po chwili zakołkowaliśmy pierwszą strzygę. Z drugą nie poszło
tak łatwo tym bardziej że trzecia również wciąż na nas napierała. W końcu
Dymitr wystawił mi drugą strzygę którą zakołkowałam. Trzecią dobił już Dymitr.
Podbiegł do mnie.
-
Wszystko w porządku?- To było ostatnie co usłyszałam przed zapadnięciem się w ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz