wtorek, 14 lipca 2015

Księga I rozdział IX

Obudziłam się byłam w jakimś nie znanym mi pokoju. Jest tu dość jasno gdyż zasłony były rozsunięte. Pokój miał w wyposażeniu łóżko, na którym leżałam, lampę w rogu i na suficie, biurko z pokaźnym krzesłem, kanapa i szafa wszystko było jest bardzo gustowne, bogate, ręcznie rzeźbione.
Wszystko jest zachowane w kolorystyce beżu, brązu i złota. Czegoś jakby mi brakowało. Wtedy to do mnie dotarło. Nie miałam brzucha. Wszystko zaczęło do mnie wracać. Ucieczka, walka, poród. Dzieci! Gdzie są moje dzieci!? Wiem, że był chłopiec i... nie wiem, nie pamiętam.
Powoli zaczęłam siadać, byłam słaba ale musiałam odnaleźć kogoś kto zaprowadzi mnie do dzieci. W pokoju były trzy pary drzwi.  Powoli stanęłam miałam na sobie spodnie od dresu i koszulkę. Bardzo powoli podeszłam do pierwszych drzwi była tam łazienka, w drugich była niewielka garderoba. Za trzecimi znalazłam korytarz. I wtedy rozpoznałam wszystko byłam w prezydencji Abe. Poszłam w lewo, kawałek dalej znalazłam drzwi, które otworzyłam. W pokoju były dwa łóżeczka dla dzieci.
Podeszłam bliżej i aż mi odebrało głos. Leżały tam dwa niemowlęta, które słodko spały. Pogłaskałam każde po główce.
Właśnie w tym momencie drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł przestraszony Dymitr. Gdy mnie zobaczył uspokoił się i uśmiechnął.
- Chłopiec czy dziewczynka? - Podszedł do mnie i spojrzał na dzieci.
- Dziewczynka - powiedział po czym mnie przytulił.
- Co się stało?
- Ciężko to wyjaśnić. Jak się czujesz?
- Chyba dobrze chociaż jestem trochę otępiała.
- Kiedy się obudziłaś? Wyszedłem od ciebie tylko na chwilę żeby pójść po coś do picia, a kiedy wróciłem już cię nie było. Wiesz jak się przestraszyłem.
- Jak długo spałam?
- Jeden dzień - odwróciłam się żeby spojrzeć na bliźnięta.
- są  śliczne - powiedziałam. Były ubrane w żółte i zielone śpioszki. - Czy mogę wsiąść któreś na ręce?
- Oczywiście może usiądź przyniosę ją ci. - Podeszłam do fotela w którym usiadłam.
Po chwili był przy mnie Dymitr z niemowlęciem w żółtych śpioszkach. Wzięłam ją na ręce. Była taka słodka. Po chwili Dymitr usiadł w fotelu obok z naszym synem. Popatrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy. Zakręciła mi się w oku łza.
- Może damy im jakieś imiona? - zapytał Dymitr.
- Dobrze może masz jakieś pomysły?
- Może naszej córce nadamy imię Clara? - zaproponował
- Przepięknie. Będzie do niej pasowało. A nasz syn?
- No właśnie nie wiem. Myślałem że ty cos wymyślisz?
- A może rosyjski odpowiednik Johna?
- To będzie Joann.
- Ładnie Clara i Joan.
- Mi odpowiada. - Powiedział pochylając się do mnie i całując mnie.
Siedzieliśmy tak kiedy do pokoju weszła Olena:
- Och witaj Rose. Cieszę się, że już wstałaś. Właśnie przyniosłam mleko dla maluszków.
- Mogę nakarmić Clarę.
- Oczywiście, że możesz. Czyżbyście nazwali już nasze słodkie bliźnięta
- Tak Clara i Joann.
- Jak pięknie. - Podeszła do nas i podała nam butelki z mlekiem i pogłaskała bliźnięta po główkach. To ja już pójdę. - wyszła.
Po chwili Clara zaczęła się budzić i płakać nie wiedziałam co robić więc zaczęłam ją lekko kołysać i dawać jej mleko z butelki, Następnie zaczęłam nucić kołysankę która skądś pamiętałam. Zobaczyłam kątem oka, że Dymitr także karmi Joanna.
Po kilku minutach drzwi znów się otworzyły i wszedł do pokoju Abe.
- O jak słodko. Witaj Rose. Nie no trzeba zrobić zdjęcie pamiątkowe. Dobrze, że od jakiegoś czasu zawsze noszę przy sobie aparat.
- Czyli od wczoraj za każdym razem gdy wchodzi do tego pokoju, robi miliony zdjęć - wyjaśnił Dymitr
- W cale nie po prostu  uwieczniam nasze słodziaki. - Wtedy wziął aparat i zaczął robić zdjęcia, dużo zdjęć Clary i Joanna.
Pewnego dnia Olena zapytała
- A może przenieśli byśmy się do Bai?- My oczywiście się zgodziliśmy.
Przeprowadziliśmy się, zamieszkaliśmy w dawnym pokoju Dymitra. Musieliśmy zrobić przemeblowanie dla dwóch dodatkowych łóżeczek.
Chodziliśmy z bliźniętami na spacery pewnego razu gdy byliśmy na takim spacerze spotkaliśmy Denisa Artura i Ver byli to moi znajomi z czasów kiedy to szukałam Dymitra z chęcią zabicia go.
- Hej - przywitałam się szłam z moim ukochanym i każde z nas pchało wózek co nie umknęło ich uwadze.
- Witaj. Cóż my widzimy, wielka pogromczyni strzyg Rose Hathway. Można powiedzieć, że stoi przed nami żywa legenda. Czyżbyś zmieniła specjalizacje z wojowniczki na niańkę? - kpili.
- Trzymaj mnie Dymitr bo nie wytrzymam.
- Może lepiej przytrzymam, w końcu dzieci patrzą - Odrzekł.
- Jak mogliśmy zapomnieć o drugiej żywej legendzie. Sam Dymitr Bielkow przed nami stoi. Jeszcze nie dawna strzyga. Cóż chyba masz już takie rogi jakimi nie jeden jeleń nie może się pochwalić.
- Rose zechciałabyś teraz ty mnie przytrzymać?
- Nie ma mowy chce zobaczyć jak skopiesz im tyłki. - odpowiedziałam.
- Dobra zwijamy się. Szkoda tracić czas i energię na tych kretynów.
I w taki oto sposób rozstaliśmy się w mało przyjacielskich stosunkach. Poszliśmy w drogę powrotną.
- Muszę wysłać Lissie zdjęcia Clary i Joanna. Wieczorem gdy dzwoniłam do niej poprosiła mnie o to. - zagadnęłam.
- Masz spora kolekcje zdjęć do wybierania. - zaśmiał się Dymitr
- Tak wiem
- A co u niej?
- Jak zwykle Rose rośnie jak na drożdżach jak to stwierdziła Liss. Podobno Christian jest nią zauroczony, zresztą jak cały dwór.
- Mogę się domyślić.
- Lissa i Chris planują wsiąść ślub i chcą abyśmy my także na nim byli.
- Nie jestem pewien czy Dwór aby na pewno nas miło przywita. patrząc na to jak nas pożegnał.
- Nie wiele pamiętam z tej podróży. To znaczy na lotnisko, a potem jeszcze ta cudowna podróż do rezydencji Aba.
- Oj nieźle mnie wtedy wystraszyłaś.
- Ale co do dworu to Lissa mówiła, że pracuje już nad przyciszeniem tej sprawy. Możliwie, że będzie zmuszona wmówić ludziom, że to nie są twoje dzieci.
- Nie powiem, nie cieszy mnie to za bardzo ale jeżeli dzięki temu będziemy mogli wrócić i nie bać się o naszą przyszłość to chyba będę musiał się zgodzić.
W między czasie zdążyliśmy już dojść do domu. Wzięliśmy bliźniaki do domu gdzie położyliśmy je na drzemkę. Zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już się krzątali w przygotowaniach do kolacji.
- Hej. Jak dzieciaki? - zapytała Olena jak weszliśmy do kuchni.
- zasnęły. Możemy w czymś pomóc? - zapytał Dymitr.
- Nie chyba jest już wszystko zrobione. Możecie zanieść te miski na stół i już siadać.
Wzięliśmy miski w jednej była sałatka, a w drugiej jakby inaczej kapustka.
Gdy wszyscy już siedliśmy. Olena się odezwała:
- Spotkałam dziś Olgę i porozmawiałyśmy chwile, napomknęłam coś o bliźniakach. I ona powiedziała mi, że jej matka coś jej kiedyś opowiadała jakąś stara legendę właśnie o dwóch dampirach które miały dzieci.
- Naprawdę? - zapytałam się z nadzieją w głosie
- Tak, i powiedziała, że możecie do niej wpaść.
- Było by fajnie. Co o tym myślisz Dymitr?
- Może jutro się tam wybierzemy. A gdzie ona mieszka?
- no jak nie wiesz przecież to babcia Aleksandry.
- Jakiej Aleksandry? - zapytałam zdezorientowana
- znajoma z dawnych lat. - powiedział Dymitr spokojnym głosem.
- Dymitr, przecież to była twoja dziewczyna zanim wyjechałeś?- powiedziała Wiktoria.
- Doprawdy? - Nic mi o tym nie wspominałeś- powiedziałam patrząc mu się w oczy. I na moich oczach się zaczerwienił.
- Nie było o czym. - powiedział, nie patrząc mi w oczy
Stwierdziłam, że coś ukrywa, ale stwierdziłam, ze potem to z niego wyciągnę. Póki co stwierdziłam, ze musze iść do toalety.
- Przepraszam na chwile. - powiedziałam wstając.
Odeszłam od stołu, wyszłam z pokoju i poszłam przez korytarz. Weszłam do góry gdzie najpierw zajrzałam do bliźniaków. Spały słodko. Clara jak zawsze spała na brzuszku a  Joann na pleckach. Otuliłam je dokładniej kocykiem i wyszłam z pokoju. Przeszłam do łazienki. Ciekawe co to będzie za legenda. Prawda jest taka, że teraz to chyba nie będę mogła myśleć o niczym innym.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Rose wszystko w porządku? - spytał Dymitr.
- Tak. A dlaczego miało by być nie w porządku? Idź za chwile zejdę.
- Jesteś pewna?
- A co masz jakąś mroczną tajemnice? - spytałam otwierając drzwi i wychylając się przez niewielką szparę z głupkowatym uśmieszkiem.
Dymitr stał jak zawsze idealny lecz w jego oczach zauważyłam cos w stylu niepewności, a wręcz mogłabym powiedzieć, że się boi.
- Nie oczywiście, że nie to za chwile zejdziesz? - powiedział i jego twarz znów stała się zwykła.
- Tak na pewno. - Powiedziałam i gdy zaczął się wycofywać zamknęłam drzwi.
Gdy zeszłam już na dół, reszta kolacji upłynęła w spokojnym wesołym nastroju. Po posprzątaniu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Leżeliśmy już w łóżku kiedy coś sobie przypomniałam.
-Hej, a tak właściwie o co chodziło z ta Aleksandrą? - spytałam Dymitra.
- Byliśmy przez jakiś czas razem. - powiedział z wahaniem.
- Jak wiktoria o niej wspomniała to dziwnie się zachowywałeś.
- Zmieńmy temat Rose, Albo chodźmy spać.
- Ukrywasz coś - stwierdziłam i odwróciłam się do niego plecami.
- Nie ukrywam tylko  nie chce o tym mówić.
- Dlaczego?
- Rose prószę.
- Długo byliście razem? - nie ustępowałam.
- Może trzy lata - odpowiedział
- Kochałeś ją?
- Wtedy wydawało mi się, że tak ale jak poznałem ciebie zrozumiałem, ze to było tylko zauroczenie. A teraz możemy zmienić temat?
- No nie wiem. - zawahałam się - Mam jeszcze parę pytań w zanadrzu.
- Możemy odłożyć je na kiedy indziej?
- Dobrze ale nie myśl, że ci odpuszczę. A jak nie będziesz chciał mi powiedzieć to pójdę do Aleksandry na kobiece plotki.
- Może lepiej nie.
- Noto mnie do tego nie zmuszaj.
- Dobrze ale może nie teraz.
- No dobra
wtuliłam się w niego i zasnęłam.
W nocy punkt 12 obudził nas płacz maluchów. Wstaliśmy ospali.
- Kto idzie po mleko?- Zapytał Dymitr.
- Ty towarzyszu to dla mnie za daleko.
- No dobra. - powiedział wychodząc z pokoju.
Podeszłam do łóżeczek jak zawsze obydwoje i Clara i Joann płakali, jest to chyba największy minus u dzieci. Podniosłam Joanna gdyż on zawsze szybciej się uspokajał. J wtedy zaczęłam go karmić piersią, raczej trudno jest karmić dowie dzieci na raz dlatego właśnie Dymitr poszedł po mleko które szybciej sobie odciągnęłam. Clara zawsze płakała dłużej, była ogólnie bardziej żywa, za to Joann był spokojniejszy i cichszy. Ale tak po za tym to są do siebie bardzo podobne, budzą się o tej samej porze, domagają się mleka tez o tej samej porze, dobrze, że chociaż przewijać nie trzeba ich w tej samej chwili. Najczęściej przewijanie zrzucam na Dymitra, gdyż akurat w tej chwili zawsze mam coś do zrobienia.
Do pokoju wszedł mój ukochany i wziął Clare na ręce i zaczął karmić.
- One chyba maja jakiś wewnętrzny zegarek - powiedziałam.
- Tak też to zauważyłem zawsze o 12:00.
Nakarmiliśmy je i poszliśmy dalej spać. i tak od miesiąca wyglądała nasza noc.
Następnego dnia po śniadaniu, ubraliśmy bliźniaki i wyruszyliśmy do Sary, gdyż tak miała na imię matka Olgi, a także babcia Aleksandry. Dymitr prowadził nas przez prawie całą Baię. Stanęliśmy przed niewielkim domem, który był pomalowany na jasno zielony w ogródku rosły kolorowe kwiatki.
-Poczekaj tu chwilę. Pójdę zapukać do drzwi.
Poszedł w stronę domu. Wszedł na schody i zastukał do drzwi. Dzieci były niespokojne. Obróciłam się w ich stronę. Clara jak to ona się wierciła. Spojrzałam ponownie w stronę domu i ujrzałam niezwykły widok. Na szyi Dymitra uwieszała się młoda dziewczyna miała może z 22 lata, ok. 170 wzrostu, miała krótkie, proste blond włosy i było widać że jest dampirem.
A we mnie się zagotowało. Ruszyłam w tamta stronę. Stanęłam na dolnym schodku. Odchrząknęłam.
- Przepraszam, ale nie chciałabym przeszkadzać.
Dymitr szybko wyplatał się z jej rąk. I odwrócił w moja stronę.
- A ty tak właściwie to kto? - zapytała dziewczyna, wychodząc z za Dymitra.
- Narzeczona.
- A to ciekawe kogo?
- Tego o to tutaj pana. - powiedziałam, wskazują mojego ukochanego.
- O a to ciekawe bo ja myślałam, ze to mój narzeczony. - powiedziała pokazując rękę z pierścionkiem. Był to srebrny pierścionek z zielonym oczkiem w kolorze jej oczu. Stwierdziłam, że mój jest dużo ładniejszy.
Mój był także srebrny z czerwonym brylantem. I miał na wewnętrznej stronie wygrawerowane    " Miłość na zawsze". Wystawiłam swoją rękę do przodu.
- Dimka raczył byś nam to wyjaśnić? - Powiedziała dziewczyna.
- Myślałem, że to już koniec bo gdy wyjeżdżałem mówiłem ci, że nie wiem czy wrócę, i czy się nie zmienię.
Nagle nasza rozmowę przerwał płacz. Szybko się odwróciłam i pobiegłam do wózka. Tak jak myślałam to Clara płakała.
Wzięłam ją na ręce. Zaczęłam ją kołysać.
- Cii. Spokojnie. Jestem przy tobie - szeptałam. Kiedy dobiegł mnie głos Aleksandry.
- No ładnie zaręczyłeś się z dziewczyną która cię zdradziła.
Po chwili podszedł do mnie Dymitr.
- Jesteś zła? - spytał biorąc Joanna na ręce, gdyż tez zaczynał płakać.
- Czy to tego nie chciałeś mi powiedzieć?
- Tak, bo gdy ty się pojawiłaś w moim życiu reszta kobiet przestała istnieć. O Aleksandrze zapomniałem, myślałem, że to skończone.
Wczoraj Wiktoria o tym wspomniała i miałem tylko nadzieje, że to z Aleksandra wszystko zakończone. Ale Rose to ciebie kocham jesteś najważniejsza osoba w moim życiu. - mówił, a mnie się łezka w oku zakręciła która szybko powstrzymałam. Doszedł do nas głos Aleksandry:
- Do mnie nigdy tak nie mówiłeś.
- Może dlatego, że masz krótkie włosy. - stwierdziłam z sarkazmem.
- Kiedyś miałam długie. Obcięłam je rok temu i tak zostało.
Ale o co chodzi w zasadzie?
- Właściwie to przyszliśmy do twojej babci.
- Ale po co?
- Wie coś co jest nam potrzebne.
- Można wiedzieć co?
- Nie za bardzo sami do końca nie wiemy co to będzie? - odpowiedział spokojnie Dymitr.
- Dobra wejdźcie jest w swoim pokoju na końcu korytarza. - Powiedziała Aleksandra otwierając drzwi. Wózek zostawiliśmy przy schodach, a sami weszliśmy z dziećmi na rękach do domu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz