Obudziłam
się byłam w jakimś nie znanym mi pokoju. Jest tu dość jasno gdyż zasłony były
rozsunięte. Pokój miał w wyposażeniu łóżko, na którym leżałam, lampę w rogu i
na suficie, biurko z pokaźnym krzesłem, kanapa i szafa wszystko było jest
bardzo gustowne, bogate, ręcznie rzeźbione.
Wszystko
jest zachowane w kolorystyce beżu, brązu i złota. Czegoś jakby mi brakowało.
Wtedy to do mnie dotarło. Nie miałam brzucha. Wszystko zaczęło do mnie wracać. Ucieczka,
walka, poród. Dzieci! Gdzie są moje dzieci!? Wiem, że był chłopiec i... nie
wiem, nie pamiętam.
Powoli
zaczęłam siadać, byłam słaba ale musiałam odnaleźć kogoś kto zaprowadzi mnie do
dzieci. W pokoju były trzy pary drzwi.
Powoli stanęłam miałam na sobie spodnie od dresu i koszulkę. Bardzo
powoli podeszłam do pierwszych drzwi była tam łazienka, w drugich była
niewielka garderoba. Za trzecimi znalazłam korytarz. I wtedy rozpoznałam
wszystko byłam w prezydencji Abe. Poszłam w lewo, kawałek dalej znalazłam
drzwi, które otworzyłam. W pokoju były dwa łóżeczka dla dzieci.
Podeszłam
bliżej i aż mi odebrało głos. Leżały tam dwa niemowlęta, które słodko spały.
Pogłaskałam każde po główce.
Właśnie
w tym momencie drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł przestraszony Dymitr. Gdy
mnie zobaczył uspokoił się i uśmiechnął.
-
Chłopiec czy dziewczynka? - Podszedł do mnie i spojrzał na dzieci.
-
Dziewczynka - powiedział po czym mnie przytulił.
- Co się
stało?
-
Ciężko to wyjaśnić. Jak się czujesz?
-
Chyba dobrze chociaż jestem trochę otępiała.
-
Kiedy się obudziłaś? Wyszedłem od ciebie tylko na chwilę żeby pójść po coś do
picia, a kiedy wróciłem już cię nie było. Wiesz jak się przestraszyłem.
- Jak
długo spałam?
-
Jeden dzień - odwróciłam się żeby spojrzeć na bliźnięta.
-
są śliczne - powiedziałam. Były ubrane w
żółte i zielone śpioszki. - Czy mogę wsiąść któreś na ręce?
- Oczywiście
może usiądź przyniosę ją ci. - Podeszłam do fotela w którym usiadłam.
Po
chwili był przy mnie Dymitr z niemowlęciem w żółtych śpioszkach. Wzięłam ją na
ręce. Była taka słodka. Po chwili Dymitr usiadł w fotelu obok z naszym synem.
Popatrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy. Zakręciła mi się w oku łza.
- Może
damy im jakieś imiona? - zapytał Dymitr.
-
Dobrze może masz jakieś pomysły?
- Może
naszej córce nadamy imię Clara? - zaproponował
-
Przepięknie. Będzie do niej pasowało. A nasz syn?
- No
właśnie nie wiem. Myślałem że ty cos wymyślisz?
- A
może rosyjski odpowiednik Johna?
- To
będzie Joann.
-
Ładnie Clara i Joan.
- Mi
odpowiada. - Powiedział pochylając się do mnie i całując mnie.
Siedzieliśmy
tak kiedy do pokoju weszła Olena:
- Och
witaj Rose. Cieszę się, że już wstałaś. Właśnie przyniosłam mleko dla
maluszków.
- Mogę
nakarmić Clarę.
- Oczywiście,
że możesz. Czyżbyście nazwali już nasze słodkie bliźnięta
- Tak
Clara i Joann.
- Jak
pięknie. - Podeszła do nas i podała nam butelki z mlekiem i pogłaskała
bliźnięta po główkach. To ja już pójdę. - wyszła.
Po
chwili Clara zaczęła się budzić i płakać nie wiedziałam co robić więc zaczęłam
ją lekko kołysać i dawać jej mleko z butelki, Następnie zaczęłam nucić
kołysankę która skądś pamiętałam. Zobaczyłam kątem oka, że Dymitr także karmi
Joanna.
Po
kilku minutach drzwi znów się otworzyły i wszedł do pokoju Abe.
- O
jak słodko. Witaj Rose. Nie no trzeba zrobić zdjęcie pamiątkowe. Dobrze, że od
jakiegoś czasu zawsze noszę przy sobie aparat.
-
Czyli od wczoraj za każdym razem gdy wchodzi do tego pokoju, robi miliony zdjęć
- wyjaśnił Dymitr
- W
cale nie po prostu uwieczniam nasze
słodziaki. - Wtedy wziął aparat i zaczął robić zdjęcia, dużo zdjęć Clary i
Joanna.
Pewnego
dnia Olena zapytała
- A
może przenieśli byśmy się do Bai?- My oczywiście się zgodziliśmy.
Przeprowadziliśmy
się, zamieszkaliśmy w dawnym pokoju Dymitra. Musieliśmy zrobić przemeblowanie
dla dwóch dodatkowych łóżeczek.
Chodziliśmy
z bliźniętami na spacery pewnego razu gdy byliśmy na takim spacerze spotkaliśmy
Denisa Artura i Ver byli to moi znajomi z czasów kiedy to szukałam Dymitra z
chęcią zabicia go.
- Hej
- przywitałam się szłam z moim ukochanym i każde z nas pchało wózek co nie
umknęło ich uwadze.
-
Witaj. Cóż my widzimy, wielka pogromczyni strzyg Rose Hathway. Można
powiedzieć, że stoi przed nami żywa legenda. Czyżbyś zmieniła specjalizacje z
wojowniczki na niańkę? - kpili.
-
Trzymaj mnie Dymitr bo nie wytrzymam.
- Może
lepiej przytrzymam, w końcu dzieci patrzą - Odrzekł.
- Jak
mogliśmy zapomnieć o drugiej żywej legendzie. Sam Dymitr Bielkow przed nami
stoi. Jeszcze nie dawna strzyga. Cóż chyba masz już takie rogi jakimi nie jeden
jeleń nie może się pochwalić.
- Rose
zechciałabyś teraz ty mnie przytrzymać?
- Nie
ma mowy chce zobaczyć jak skopiesz im tyłki. - odpowiedziałam.
-
Dobra zwijamy się. Szkoda tracić czas i energię na tych kretynów.
I w
taki oto sposób rozstaliśmy się w mało przyjacielskich stosunkach. Poszliśmy w drogę
powrotną.
-
Muszę wysłać Lissie zdjęcia Clary i Joanna. Wieczorem gdy dzwoniłam do niej
poprosiła mnie o to. - zagadnęłam.
- Masz
spora kolekcje zdjęć do wybierania. - zaśmiał się Dymitr
- Tak
wiem
- A co
u niej?
- Jak
zwykle Rose rośnie jak na drożdżach jak to stwierdziła Liss. Podobno Christian
jest nią zauroczony, zresztą jak cały dwór.
- Mogę
się domyślić.
-
Lissa i Chris planują wsiąść ślub i chcą abyśmy my także na nim byli.
- Nie
jestem pewien czy Dwór aby na pewno nas miło przywita. patrząc na to jak nas pożegnał.
- Nie
wiele pamiętam z tej podróży. To znaczy na lotnisko, a potem jeszcze ta cudowna
podróż do rezydencji Aba.
- Oj
nieźle mnie wtedy wystraszyłaś.
- Ale
co do dworu to Lissa mówiła, że pracuje już nad przyciszeniem tej sprawy.
Możliwie, że będzie zmuszona wmówić ludziom, że to nie są twoje dzieci.
- Nie
powiem, nie cieszy mnie to za bardzo ale jeżeli dzięki temu będziemy mogli
wrócić i nie bać się o naszą przyszłość to chyba będę musiał się zgodzić.
W
między czasie zdążyliśmy już dojść do domu. Wzięliśmy bliźniaki do domu gdzie
położyliśmy je na drzemkę. Zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już się krzątali w przygotowaniach
do kolacji.
- Hej.
Jak dzieciaki? - zapytała Olena jak weszliśmy do kuchni.
- zasnęły.
Możemy w czymś pomóc? - zapytał Dymitr.
- Nie
chyba jest już wszystko zrobione. Możecie zanieść te miski na stół i już
siadać.
Wzięliśmy
miski w jednej była sałatka, a w drugiej jakby inaczej kapustka.
Gdy
wszyscy już siedliśmy. Olena się odezwała:
-
Spotkałam dziś Olgę i porozmawiałyśmy chwile, napomknęłam coś o bliźniakach. I
ona powiedziała mi, że jej matka coś jej kiedyś opowiadała jakąś stara legendę
właśnie o dwóch dampirach które miały dzieci.
-
Naprawdę? - zapytałam się z nadzieją w głosie
- Tak,
i powiedziała, że możecie do niej wpaść.
- Było
by fajnie. Co o tym myślisz Dymitr?
- Może
jutro się tam wybierzemy. A gdzie ona mieszka?
- no
jak nie wiesz przecież to babcia Aleksandry.
-
Jakiej Aleksandry? - zapytałam zdezorientowana
-
znajoma z dawnych lat. - powiedział Dymitr spokojnym głosem.
-
Dymitr, przecież to była twoja dziewczyna zanim wyjechałeś?- powiedziała
Wiktoria.
-
Doprawdy? - Nic mi o tym nie wspominałeś- powiedziałam patrząc mu się w oczy. I
na moich oczach się zaczerwienił.
- Nie
było o czym. - powiedział, nie patrząc mi w oczy
Stwierdziłam,
że coś ukrywa, ale stwierdziłam, ze potem to z niego wyciągnę. Póki co
stwierdziłam, ze musze iść do toalety.
-
Przepraszam na chwile. - powiedziałam wstając.
Odeszłam
od stołu, wyszłam z pokoju i poszłam przez korytarz. Weszłam do góry gdzie
najpierw zajrzałam do bliźniaków. Spały słodko. Clara jak zawsze spała na
brzuszku a Joann na pleckach. Otuliłam
je dokładniej kocykiem i wyszłam z pokoju. Przeszłam do łazienki. Ciekawe co to
będzie za legenda. Prawda jest taka, że teraz to chyba nie będę mogła myśleć o
niczym innym.
Moje
rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Rose
wszystko w porządku? - spytał Dymitr.
- Tak.
A dlaczego miało by być nie w porządku? Idź za chwile zejdę.
-
Jesteś pewna?
- A co
masz jakąś mroczną tajemnice? - spytałam otwierając drzwi i wychylając się
przez niewielką szparę z głupkowatym uśmieszkiem.
Dymitr
stał jak zawsze idealny lecz w jego oczach zauważyłam cos w stylu niepewności,
a wręcz mogłabym powiedzieć, że się boi.
- Nie oczywiście,
że nie to za chwile zejdziesz? - powiedział i jego twarz znów stała się zwykła.
- Tak
na pewno. - Powiedziałam i gdy zaczął się wycofywać zamknęłam drzwi.
Gdy
zeszłam już na dół, reszta kolacji upłynęła w spokojnym wesołym nastroju. Po
posprzątaniu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Leżeliśmy już w łóżku kiedy
coś sobie przypomniałam.
-Hej,
a tak właściwie o co chodziło z ta Aleksandrą? - spytałam Dymitra.
-
Byliśmy przez jakiś czas razem. - powiedział z wahaniem.
- Jak
wiktoria o niej wspomniała to dziwnie się zachowywałeś.
-
Zmieńmy temat Rose, Albo chodźmy spać.
-
Ukrywasz coś - stwierdziłam i odwróciłam się do niego plecami.
- Nie
ukrywam tylko nie chce o tym mówić.
-
Dlaczego?
- Rose
prószę.
-
Długo byliście razem? - nie ustępowałam.
- Może
trzy lata - odpowiedział
-
Kochałeś ją?
-
Wtedy wydawało mi się, że tak ale jak poznałem ciebie zrozumiałem, ze to było
tylko zauroczenie. A teraz możemy zmienić temat?
- No
nie wiem. - zawahałam się - Mam jeszcze parę pytań w zanadrzu.
-
Możemy odłożyć je na kiedy indziej?
-
Dobrze ale nie myśl, że ci odpuszczę. A jak nie będziesz chciał mi powiedzieć
to pójdę do Aleksandry na kobiece plotki.
- Może
lepiej nie.
- Noto
mnie do tego nie zmuszaj.
-
Dobrze ale może nie teraz.
- No
dobra
wtuliłam
się w niego i zasnęłam.
W nocy
punkt 12 obudził nas płacz maluchów. Wstaliśmy ospali.
- Kto
idzie po mleko?- Zapytał Dymitr.
- Ty
towarzyszu to dla mnie za daleko.
- No
dobra. - powiedział wychodząc z pokoju.
Podeszłam
do łóżeczek jak zawsze obydwoje i Clara i Joann płakali, jest to chyba największy
minus u dzieci. Podniosłam Joanna gdyż on zawsze szybciej się uspokajał. J
wtedy zaczęłam go karmić piersią, raczej trudno jest karmić dowie dzieci na raz
dlatego właśnie Dymitr poszedł po mleko które szybciej sobie odciągnęłam. Clara
zawsze płakała dłużej, była ogólnie bardziej żywa, za to Joann był spokojniejszy
i cichszy. Ale tak po za tym to są do siebie bardzo podobne, budzą się o tej
samej porze, domagają się mleka tez o tej samej porze, dobrze, że chociaż
przewijać nie trzeba ich w tej samej chwili. Najczęściej przewijanie zrzucam na
Dymitra, gdyż akurat w tej chwili zawsze mam coś do zrobienia.
Do
pokoju wszedł mój ukochany i wziął Clare na ręce i zaczął karmić.
- One
chyba maja jakiś wewnętrzny zegarek - powiedziałam.
- Tak
też to zauważyłem zawsze o 12:00.
Nakarmiliśmy
je i poszliśmy dalej spać. i tak od miesiąca wyglądała nasza noc.
Następnego
dnia po śniadaniu, ubraliśmy bliźniaki i wyruszyliśmy do Sary, gdyż tak miała
na imię matka Olgi, a także babcia Aleksandry. Dymitr prowadził nas przez
prawie całą Baię. Stanęliśmy przed niewielkim domem, który był pomalowany na
jasno zielony w ogródku rosły kolorowe kwiatki.
-Poczekaj
tu chwilę. Pójdę zapukać do drzwi.
Poszedł
w stronę domu. Wszedł na schody i zastukał do drzwi. Dzieci były niespokojne. Obróciłam
się w ich stronę. Clara jak to ona się wierciła. Spojrzałam ponownie w stronę
domu i ujrzałam niezwykły widok. Na szyi Dymitra uwieszała się młoda dziewczyna
miała może z 22 lata, ok. 170 wzrostu, miała krótkie, proste blond włosy i było
widać że jest dampirem.
A we
mnie się zagotowało. Ruszyłam w tamta stronę. Stanęłam na dolnym schodku. Odchrząknęłam.
-
Przepraszam, ale nie chciałabym przeszkadzać.
Dymitr
szybko wyplatał się z jej rąk. I odwrócił w moja stronę.
- A ty
tak właściwie to kto? - zapytała dziewczyna, wychodząc z za Dymitra.
-
Narzeczona.
- A to
ciekawe kogo?
- Tego
o to tutaj pana. - powiedziałam, wskazują mojego ukochanego.
- O a
to ciekawe bo ja myślałam, ze to mój narzeczony. - powiedziała pokazując rękę z
pierścionkiem. Był to srebrny pierścionek z zielonym oczkiem w kolorze jej
oczu. Stwierdziłam, że mój jest dużo ładniejszy.
Mój
był także srebrny z czerwonym brylantem. I miał na wewnętrznej stronie wygrawerowane " Miłość na zawsze". Wystawiłam
swoją rękę do przodu.
-
Dimka raczył byś nam to wyjaśnić? - Powiedziała dziewczyna.
-
Myślałem, że to już koniec bo gdy wyjeżdżałem mówiłem ci, że nie wiem czy wrócę,
i czy się nie zmienię.
Nagle
nasza rozmowę przerwał płacz. Szybko się odwróciłam i pobiegłam do wózka. Tak
jak myślałam to Clara płakała.
Wzięłam
ją na ręce. Zaczęłam ją kołysać.
- Cii.
Spokojnie. Jestem przy tobie - szeptałam. Kiedy dobiegł mnie głos Aleksandry.
- No
ładnie zaręczyłeś się z dziewczyną która cię zdradziła.
Po
chwili podszedł do mnie Dymitr.
- Jesteś
zła? - spytał biorąc Joanna na ręce, gdyż tez zaczynał płakać.
- Czy
to tego nie chciałeś mi powiedzieć?
- Tak,
bo gdy ty się pojawiłaś w moim życiu reszta kobiet przestała istnieć. O
Aleksandrze zapomniałem, myślałem, że to skończone.
Wczoraj
Wiktoria o tym wspomniała i miałem tylko nadzieje, że to z Aleksandra wszystko zakończone.
Ale Rose to ciebie kocham jesteś najważniejsza osoba w moim życiu. - mówił, a
mnie się łezka w oku zakręciła która szybko powstrzymałam. Doszedł do nas głos
Aleksandry:
- Do
mnie nigdy tak nie mówiłeś.
- Może
dlatego, że masz krótkie włosy. - stwierdziłam z sarkazmem.
-
Kiedyś miałam długie. Obcięłam je rok temu i tak zostało.
Ale o
co chodzi w zasadzie?
- Właściwie
to przyszliśmy do twojej babci.
- Ale
po co?
- Wie
coś co jest nam potrzebne.
- Można
wiedzieć co?
- Nie za
bardzo sami do końca nie wiemy co to będzie? - odpowiedział spokojnie Dymitr.
-
Dobra wejdźcie jest w swoim pokoju na końcu korytarza. - Powiedziała Aleksandra
otwierając drzwi. Wózek zostawiliśmy przy schodach, a sami weszliśmy z dziećmi
na rękach do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz