Obudziłam się. W pokoju nie było ani Dymitra
ani bliźniaków. Przestraszyłam się. Szybko zbiegłam na dół. To co zobaczyłam
mnie przeraziło. Wszystko było po przewracane, na podłodze ślady krwi i kołek
Dymitra. Co tu się stało? Przeszukiwałam wszystkie pomieszczenia ale nikogo nie
było. Bałam się coraz bardziej. W przed pokoju znalazłam kartkę z napisem"
Mówiłem, ze cię dopadnę Bielkow" kartka nie była podpisana. Od kogo ona
mogła być. Wyszłam na dwór było ciemno w oddali widziałam czyjeś sylwetki.
Podeszłam bliżej i zobaczyłam że to Olena i Dymitr ale to już nie byli oni.
Zostali przemienieni w strzygi. Nie mogłam w to uwierzyć jak to się mogło stać.
Spoglądałam na nich i po chwili zauważyłam że na ziemi coś leży ten widok
odebrał mi głos to była Wiktoria, Sonia, Karolina oraz nasze dzieci.
- Dlaczego? - Spytałam Dymitra. Nic nie
odpowiedział - Dlaczego? - Wykrzyknęłam, rzuciłam się na niego i...
Po chwili obudziłam się cała spocona. Nie
mogłam złapać tchu. Oddychałam bardzo ciężko. Szybko spojrzałam na łóżeczka w
których spokojnie spały bliźniaki i na Dymitra który spał koło mnie. Szybko
zaczęłam się uspokajać.
- Co się stało?
- Nic miałam koszmar zaraz mi przejdzie śpij.
- Chodź tu Roza. - Przysunął się i objął mnie
ramieniem. A ja zasnęłam spokojna wiedząc że przy nim nic mi nie grozi.
Obudziło mnie słońce które dostawało się do
pokoju przez okno. Leżałam sama, Dymitr już wstał. Bliźniaki też już nie spały.
Podeszłam do łóżeczek i się do nich uśmiechnęłam na co odpowiedziały uśmiechem.
Postanowiłam wziąć przyśnić. Poszłam do łazienki. Zaczęłam rozczesywać włosy po
czym weszłam pod prysznic. Dziś idziemy do szpitala bo babkę Dymitra która
miała wylew ale na szczęście już jest zdrowa i może wrócić do domu idealnie na
urodzimy Oleny. Pierwszy raz zobaczy swoje prawnuki ciekawe jaka będzie jej
reakcja. Mamy wyjść o 11 Więc muszę się pośpieszyć. Szybko umyłam włosy i się
wytarłam. Po czym ubrałam bokserkę oraz krótkie spodenki. Zaczęłam suszyć włosy
co nie było łatwe bo sięgały już prawie do pasa, po chwili z tego
zrezygnowałam. Poszłam do pokoju i postanowiłam, że na kramie bliźniaki. Tym
razem zaczęłam od Joanna. Bardzo szybko się najadł i zaczęłam karmić Clarę która
o dziwo tez się szybko najadła. Ubrałam ja w leginsy i bluzeczkę z krótkim a
Joanna w spodenki i koszulkę z krótki z napisem " Mam najlepszego tatę na
świecie". Wzięłam Clare i poszłam z nią na dół położyłam ją do leżaczki i
zrobiłam to samo z Joannem. Olena akurat czyściła kuchnie gdy mnie zobaczyła od
razu kazała mi usiądź do stołu i zjeść śniadanie.
- O której idziecie po Yeve?
- Coś około 11.
- Dobrze. Wejdziecie po drodze do sklepu
kupić cukier?
- Tak, mamy kupić coś jeszcze?
- Nie to chyba wszystko jak coś to będę
dzwonić.
Zjadłam i poszłam do Salonu po bliźniaki.
Włożyłam je do wózka i wyszłam na dwór. Dymitr stał już na dworze.
- Olena prosiła żebyśmy kupili po drodze
cukier.
- Dobrze.
- Daleko jest ten szpital?
- Nie kawałek.
- Najpierw szybko wejdziemy do sklepu po
cukier a potem do szpitala.
- Dobrze.
Szliśmy sobie spacerkiem i po chwili
doszliśmy do małego sklepiku takiego jakie są na wsiach.
Dymitr otworzył drzwi a ja wjechałam wózkiem
do środka.
- Witaj Dymitrze. Długo cię nie widziałam
kiedy wróciłeś? - Powiedziała kobieta. Około 170 cm wzrostu ciemne proste włosy
do ramion. Około 50. Na pewno była człowiekiem.
- Nie dawno. Przyszliśmy po cukier.
- Dobrze już daje. - Ekspedientka poszła na
zaplecze i po chwili przyniosła 5 kg cukru.
- Widzę że zostałeś ojcem gratuluje.
- Dziękuję.
- A jak się czuje babcia?
- Dobrze właśnie idziemy po nią do szpitala.
- To dobrze pozdrów ją ode mnie i całą
rodzinę tez oczywiście.
- Dobrze. do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszliśmy ze sklepu.
- Kto to był?
- Przyjaciółka mojej mamy.
- Yhymm a nie będzie jej na urodzinach?
- Raczej nie ale nie jestem pewien.
Zaprosiliśmy tylko rodzinę.
- Dobrze. Daleko jeszcze? Nogi mnie bolą.
- Oh, Roza już nie dlatego nie narzekaj tak.
- Dobrze ale to nie moja wina że karzesz mi
tyle chodzić.
Szyliśmy jeszcze jakieś pięć minut gdy ukazał
nam się przed oczami malutki szpital. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do
recepcji.
- Gdzie leży Yeva Bielkow? - powiedział
Dymitr.
- Po schodach, potem prosto i w prawo drzwi z
numerem 23.
- Dziękujemy bardzo.
Dymitr wziął wózek i wniósł go po schodach.
Dzieciom musiało to się bardzo podobać bo się śmiały. Szliśmy korytarzem aż do
pokoju 22 i nie mogliśmy znaleźć pokoju 23. Akurat obok nas przechodził lekarz.
- Przepraszam gdzie jest pokój 23?
- Tam na końcu.
- Dziękujemy.
- Czekajcie. Dymitr to ty? - Spytał zdziwiony
lekarz. Miał około 50 i był już siwy. Po głębszym wpatrywaniu się zauważyłam że
jest dampirem.
- Tak.
- Nie wierze własnym oczom ale wyrosłeś.
Pamiętasz mnie?
- Nie za bardzo a powinienem?
- Przecież to ja twój ojciec chrzestny. Jak
ja cię długo nie widziałem widzę że masz szczęśliwą rodzinkę. Może nas
przedstawisz?
- Kuba to ty naprawdę cię nie poznałem
stęskniłem się za tobą. Postarzałeś się. Właśnie to jest Rose a to mój wujek
Kuba. A jak tam mój kuzyn Antek?
- Miło cię poznać Rose. Dobrze. Będziemy
jutro na urodzinach u Oleny to tam pogadamy bo się śpieszę. Antek na pewno się
ucieszy że cię zobaczy.
- Ja tez się bardzo cieszę ze po tylu latach
go zobaczę. Do widzenia wujku.
- Kolejna twoja rodzina?
- Tak. To akurat był mój wujek który kilka
lat temu wyjechał do Hiszpanii w interesach i najwidoczniej wrócił a Antek jest
jego synem i zarazem moim kuzynem. Jest w twoim wieku.
- O chociaż ktoś będzie w moim wieku na
urodzinach.
- Będzie jeszcze Martyna i Paulina moje
kuzynki.
- To dobrze myślałam że będą sami starzy
ludzie.
- Nie no bez przesady.
- A wiesz że będą się pytać o dzieci.
- Wiem i to będzie straszne.
- Co im powiemy od razu zauważą podobieństwo.
- Nie wiem Rose. Zobaczymy później.
- Dobrze.
Doszliśmy do ostatnich drzwi. Dymitr zapukał
i wszedł a ja za nim wprowadzając wózek.
Yeva była już gotowa do wyjścia.
- Cześć babciu jak się masz?
- Dobrze cieszcie się że już stąd wychodzę.
- My też. Razem z Rose chcemy ci kogoś
przedstawić.
Dymitr podszedł do wózka i wziął na ręce
Joanna a ja wzięłam Clarę.
- To są twoje prawnuki Joann i Clara.
- Słyszałam o tym ale nie sądziłam żeby to
było możliwe. One są takie malutka. Joann jest podobny do ciebie a Clara do
Rose tak jak mówi legenda. Słyszeliście już ją?
- Tak już wszystko wiemy.
- To dobrze. Idziemy już do domu?
- Tak.
Odłożyliśmy dzieci do wózka i wyszliśmy z
sali. Dymitr wziął pod ramie Yeve a ja szlam obok z wózkiem. Wyszliśmy ze
szpitala. Szliśmy około pół godziny aż doszliśmy do domu.
Dymitr poszedł z Yevą do kuchni a ja wzięłam
najpierw Joanna a potem Clarę do łóżeczek. Clarze trzeba było zmienić
pieluszkę.
- Ty śmierdzielu nie mogłaś poczekać na
Dymitra.
Odpowiedziała mi uśmiechem.
- Wiem że nie po prostu lubisz jak mama ci
zmienia pampersy czego ja nie lubię.
Szybko zmieniłam jej pampersa i położyłam na
ziemi a potem Joanna. Bawiłam się z nimi zabawkami przy czym bardzo dużo się
śmiały. Podrzucałam je na zmianę. Chciałam je nauczyć siadać ale coś im nie
wychodziło. Bardzo szybko się zmęczyły i zaczęłam je usypiać. śpiewałam im
kołysankę. Joann szybko zasnął za to Clara nie miała takiego zamiaru. Kiedyś
zasypiały razem a teraz już nie więc trzeba było się więcej natrudzić nad
usypianiem. Postanowiłam wyjąć ją z łóżeczka.
- Czy ty musisz zawsze sprawiać najwięcej
kłopotów.
Jak to Clara cały czas się uśmiechała.
Chodziłam z nią po całym pokoju. mówić do niej cichym głosem ale nic to nie
dawało.
- Nie to nie. Nie będę cię zmuszać do snu.
Upewniłam się że Joann śpi i poszłam na dół.
Weszłam do kuchni i wzięłam butelkę z mlekiem.
Poszłam do salonu gdzie siedziała Olena z
Wiktorią.
- Co nie chce spać?- Spytała Olena.
- Tak. Postanowiłam ją nakarmić może potem
zaśnie. Nie mam już do niej siły.
- Jak chcesz to ja się mogę nią zająć. -
Powiedziała Wiktoria.
- Będę ci bardzo wdzięczna. - Dałam Clare
Wiktorii.
Była już 15 za chwile będzie pewnie obiad.
- Pomóc ci przy obiedzie?
- Bardzo chętnie.
Poszłyśmy do kuchni. Olena wyjęła z
piekarnika karkówkę i położyła na duży talerz. Ja pokroiłam sałatkę. Rozłożyłam
talerze na stół i wszystko ponosiłam. Po jakiś 15 minutach wszyscy zasiedliśmy
do stołu. Wzięłam Clare od Wiktorii żeby mogła sobie spokojnie zjeść obiad.
Nałożyłam sobie trochę kurczaka i sałatki nie byłam głodna. Clara wzięła
łyżeczkę i włożyła ja do buzi widać było już małe ząbki. Szybko zjadłam i
wzięłam ją do góry. Znów ją zaczęłam usypiać i teraz zadziwiająco szybko
zasnęła. Nie dziwiłam jej się po 2 godzinach bawienia się z nią. Zauważyłam że
Joann już nie śpi. Zaczęłam go karmić. Najadł się po jakiś 15 minutach.
Poczułam że mu tez trzeba zmienić pieluszkę.
- Wy lubicie mnie dręczyć prawda.
Szybko zmieniłam mu pieluszkę. Zaczęłam się z
nim bawić. Po chwili do pokoju wszedł Dymitr.
- Jesteś świetną matką. - Podszedł do mnie i
mnie pocałował.
- A ty świetnym ojcem.
- Zajmiesz się nim przez chwilę bo muszę iść
do łazienki.
- Dobrze Rose.
Poszłam i załatwiłam swoje potrzeby. Wróciłam
do pokoju o dziwo Dymitr znów uśpił Joanna.
- Widzę że go uśpiłeś, mamy czas dla siebie.
- Tak i jak go wykorzystamy?
- Jak najlepiej.
Podszedł do mnie i zaczął mnie całować.
Przyległam do niego.
- Dymitr my nie możemy nie wiem czy pamiętasz
ale nie dawno urodziłam bliźniaki i trzeba by porozmawiać z Olena ile trzeba
poczekać po porodzie, a także jeżeli możemy mieć dzieci to by się przydało
porozmawiać z Yevą o tym czy znów nie będę mogła być w ciąży.
- Dobrze Rose ale to będzie krepująca rozmowa
nie uważasz?
- Tak.
- Dlatego ty z nią porozmawiasz. -
powiedzieliśmy razem.
- Czemu ja? - Spytałam.
- Bo ty jesteś kobieta.
- A ty jej synem.
- Ale dla ciebie to będzie łatwiejsze.
- Serio będę rozmawiać już nie długo z
przyszłą teściową o naszych sprawach łóżkowych naprawdę prosta rozmowa.
- Też tak sądzę dobrze że się zgadzamy.
- Nie uważam żebyśmy się zgadzali ale dobra
jakoś z nią porozmawiam. Ale ty rozmawiasz z Yevą.
- Dobrze.
- Może już po urodzinach co?
- Ok.
Reszta dnia minęła nam spokojnie. Poszliśmy
spać o 22 bo jutro urodziny i trzeba się wyspać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz