czwartek, 16 lipca 2015

Księga I rozdział XVIII

Obudziłam się. W pokoju nie było ani Dymitra ani bliźniaków. Przestraszyłam się. Szybko zbiegłam na dół. To co zobaczyłam mnie przeraziło. Wszystko było po przewracane, na podłodze ślady krwi i kołek Dymitra. Co tu się stało? Przeszukiwałam wszystkie pomieszczenia ale nikogo nie było. Bałam się coraz bardziej. W przed pokoju znalazłam kartkę z napisem" Mówiłem, ze cię dopadnę Bielkow" kartka nie była podpisana. Od kogo ona mogła być. Wyszłam na dwór było ciemno w oddali widziałam czyjeś sylwetki. Podeszłam bliżej i zobaczyłam że to Olena i Dymitr ale to już nie byli oni. Zostali przemienieni w strzygi. Nie mogłam w to uwierzyć jak to się mogło stać. Spoglądałam na nich i po chwili zauważyłam że na ziemi coś leży ten widok odebrał mi głos to była Wiktoria, Sonia, Karolina oraz nasze dzieci.
- Dlaczego? - Spytałam Dymitra. Nic nie odpowiedział - Dlaczego? - Wykrzyknęłam, rzuciłam się na niego i...
Po chwili obudziłam się cała spocona. Nie mogłam złapać tchu. Oddychałam bardzo ciężko. Szybko spojrzałam na łóżeczka w których spokojnie spały bliźniaki i na Dymitra który spał koło mnie. Szybko zaczęłam się uspokajać.
- Co się stało?
- Nic miałam koszmar zaraz mi przejdzie śpij.
- Chodź tu Roza. - Przysunął się i objął mnie ramieniem. A ja zasnęłam spokojna wiedząc że przy nim nic mi nie grozi.
Obudziło mnie słońce które dostawało się do pokoju przez okno. Leżałam sama, Dymitr już wstał. Bliźniaki też już nie spały. Podeszłam do łóżeczek i się do nich uśmiechnęłam na co odpowiedziały uśmiechem. Postanowiłam wziąć przyśnić. Poszłam do łazienki. Zaczęłam rozczesywać włosy po czym weszłam pod prysznic. Dziś idziemy do szpitala bo babkę Dymitra która miała wylew ale na szczęście już jest zdrowa i może wrócić do domu idealnie na urodzimy Oleny. Pierwszy raz zobaczy swoje prawnuki ciekawe jaka będzie jej reakcja. Mamy wyjść o 11 Więc muszę się pośpieszyć. Szybko umyłam włosy i się wytarłam. Po czym ubrałam bokserkę oraz krótkie spodenki. Zaczęłam suszyć włosy co nie było łatwe bo sięgały już prawie do pasa, po chwili z tego zrezygnowałam. Poszłam do pokoju i postanowiłam, że na kramie bliźniaki. Tym razem zaczęłam od Joanna. Bardzo szybko się najadł i zaczęłam karmić Clarę która o dziwo tez się szybko najadła. Ubrałam ja w leginsy i bluzeczkę z krótkim a Joanna w spodenki i koszulkę z krótki z napisem " Mam najlepszego tatę na świecie". Wzięłam Clare i poszłam z nią na dół położyłam ją do leżaczki i zrobiłam to samo z Joannem. Olena akurat czyściła kuchnie gdy mnie zobaczyła od razu kazała mi usiądź do stołu i zjeść śniadanie.
- O której idziecie po Yeve?
- Coś około 11.
- Dobrze. Wejdziecie po drodze do sklepu kupić cukier?
- Tak, mamy kupić coś jeszcze?
- Nie to chyba wszystko jak coś to będę dzwonić.
Zjadłam i poszłam do Salonu po bliźniaki. Włożyłam je do wózka i wyszłam na dwór. Dymitr stał już na dworze.
- Olena prosiła żebyśmy kupili po drodze cukier.
- Dobrze.
- Daleko jest ten szpital?
- Nie kawałek.
- Najpierw szybko wejdziemy do sklepu po cukier a potem do szpitala.
- Dobrze.
Szliśmy sobie spacerkiem i po chwili doszliśmy do małego sklepiku takiego jakie są na wsiach.
Dymitr otworzył drzwi a ja wjechałam wózkiem do środka.
- Witaj Dymitrze. Długo cię nie widziałam kiedy wróciłeś? - Powiedziała kobieta. Około 170 cm wzrostu ciemne proste włosy do ramion. Około 50. Na pewno była człowiekiem.
- Nie dawno. Przyszliśmy po cukier.
- Dobrze już daje. - Ekspedientka poszła na zaplecze i po chwili przyniosła 5 kg cukru.
- Widzę że zostałeś ojcem gratuluje.
- Dziękuję.
- A jak się czuje babcia?
- Dobrze właśnie idziemy po nią do szpitala.
- To dobrze pozdrów ją ode mnie i całą rodzinę tez oczywiście.
- Dobrze. do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszliśmy ze sklepu.
- Kto to był?
- Przyjaciółka mojej mamy.
- Yhymm a nie będzie jej na urodzinach?
- Raczej nie ale nie jestem pewien. Zaprosiliśmy tylko rodzinę.
- Dobrze. Daleko jeszcze? Nogi mnie bolą.
- Oh, Roza już nie dlatego nie narzekaj tak.
- Dobrze ale to nie moja wina że karzesz mi tyle chodzić.
Szyliśmy jeszcze jakieś pięć minut gdy ukazał nam się przed oczami malutki szpital. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do recepcji.
- Gdzie leży Yeva Bielkow? - powiedział Dymitr.
- Po schodach, potem prosto i w prawo drzwi z numerem 23.
- Dziękujemy bardzo.
Dymitr wziął wózek i wniósł go po schodach. Dzieciom musiało to się bardzo podobać bo się śmiały. Szliśmy korytarzem aż do pokoju 22 i nie mogliśmy znaleźć pokoju 23. Akurat obok nas przechodził lekarz.
- Przepraszam gdzie jest pokój 23?
- Tam na końcu.
- Dziękujemy.
- Czekajcie. Dymitr to ty? - Spytał zdziwiony lekarz. Miał około 50 i był już siwy. Po głębszym wpatrywaniu się zauważyłam że jest dampirem.
- Tak.
- Nie wierze własnym oczom ale wyrosłeś. Pamiętasz mnie?
- Nie za bardzo a powinienem?
- Przecież to ja twój ojciec chrzestny. Jak ja cię długo nie widziałem widzę że masz szczęśliwą rodzinkę. Może nas przedstawisz?
- Kuba to ty naprawdę cię nie poznałem stęskniłem się za tobą. Postarzałeś się. Właśnie to jest Rose a to mój wujek Kuba. A jak tam mój kuzyn Antek?
- Miło cię poznać Rose. Dobrze. Będziemy jutro na urodzinach u Oleny to tam pogadamy bo się śpieszę. Antek na pewno się ucieszy że cię zobaczy.
- Ja tez się bardzo cieszę ze po tylu latach go zobaczę. Do widzenia wujku.
- Kolejna twoja rodzina?
- Tak. To akurat był mój wujek który kilka lat temu wyjechał do Hiszpanii w interesach i najwidoczniej wrócił a Antek jest jego synem i zarazem moim kuzynem. Jest w twoim wieku.
- O chociaż ktoś będzie w moim wieku na urodzinach.
- Będzie jeszcze Martyna i Paulina moje kuzynki.
- To dobrze myślałam że będą sami starzy ludzie.
- Nie no bez przesady.
- A wiesz że będą się pytać o dzieci.
- Wiem i to będzie straszne.
- Co im powiemy od razu zauważą podobieństwo.
- Nie wiem Rose. Zobaczymy później.
- Dobrze.
Doszliśmy do ostatnich drzwi. Dymitr zapukał i wszedł a ja za nim wprowadzając wózek.
Yeva była już gotowa do wyjścia.
- Cześć babciu jak się masz?
- Dobrze cieszcie się że już stąd wychodzę.
- My też. Razem z Rose chcemy ci kogoś przedstawić.
Dymitr podszedł do wózka i wziął na ręce Joanna a ja wzięłam Clarę.
- To są twoje prawnuki Joann i Clara.
- Słyszałam o tym ale nie sądziłam żeby to było możliwe. One są takie malutka. Joann jest podobny do ciebie a Clara do Rose tak jak mówi legenda. Słyszeliście już ją?
- Tak już wszystko wiemy.
- To dobrze. Idziemy już do domu?
- Tak.
Odłożyliśmy dzieci do wózka i wyszliśmy z sali. Dymitr wziął pod ramie Yeve a ja szlam obok z wózkiem. Wyszliśmy ze szpitala. Szliśmy około pół godziny aż doszliśmy do domu.
Dymitr poszedł z Yevą do kuchni a ja wzięłam najpierw Joanna a potem Clarę do łóżeczek. Clarze trzeba było zmienić pieluszkę.
- Ty śmierdzielu nie mogłaś poczekać na Dymitra.
Odpowiedziała mi uśmiechem.
- Wiem że nie po prostu lubisz jak mama ci zmienia pampersy czego ja nie lubię.
Szybko zmieniłam jej pampersa i położyłam na ziemi a potem Joanna. Bawiłam się z nimi zabawkami przy czym bardzo dużo się śmiały. Podrzucałam je na zmianę. Chciałam je nauczyć siadać ale coś im nie wychodziło. Bardzo szybko się zmęczyły i zaczęłam je usypiać. śpiewałam im kołysankę. Joann szybko zasnął za to Clara nie miała takiego zamiaru. Kiedyś zasypiały razem a teraz już nie więc trzeba było się więcej natrudzić nad usypianiem. Postanowiłam wyjąć ją z łóżeczka.
- Czy ty musisz zawsze sprawiać najwięcej kłopotów.
Jak to Clara cały czas się uśmiechała. Chodziłam z nią po całym pokoju. mówić do niej cichym głosem ale nic to nie dawało.
- Nie to nie. Nie będę cię zmuszać do snu.
Upewniłam się że Joann śpi i poszłam na dół. Weszłam do kuchni i wzięłam butelkę z mlekiem.
Poszłam do salonu gdzie siedziała Olena z Wiktorią.
- Co nie chce spać?- Spytała Olena.
- Tak. Postanowiłam ją nakarmić może potem zaśnie. Nie mam już do niej siły.
- Jak chcesz to ja się mogę nią zająć. - Powiedziała Wiktoria.
- Będę ci bardzo wdzięczna. - Dałam Clare Wiktorii.
Była już 15 za chwile będzie pewnie obiad.
- Pomóc ci przy obiedzie?
- Bardzo chętnie.
Poszłyśmy do kuchni. Olena wyjęła z piekarnika karkówkę i położyła na duży talerz. Ja pokroiłam sałatkę. Rozłożyłam talerze na stół i wszystko ponosiłam. Po jakiś 15 minutach wszyscy zasiedliśmy do stołu. Wzięłam Clare od Wiktorii żeby mogła sobie spokojnie zjeść obiad. Nałożyłam sobie trochę kurczaka i sałatki nie byłam głodna. Clara wzięła łyżeczkę i włożyła ja do buzi widać było już małe ząbki. Szybko zjadłam i wzięłam ją do góry. Znów ją zaczęłam usypiać i teraz zadziwiająco szybko zasnęła. Nie dziwiłam jej się po 2 godzinach bawienia się z nią. Zauważyłam że Joann już nie śpi. Zaczęłam go karmić. Najadł się po jakiś 15 minutach. Poczułam że mu tez trzeba zmienić pieluszkę.
- Wy lubicie mnie dręczyć prawda.
Szybko zmieniłam mu pieluszkę. Zaczęłam się z nim bawić. Po chwili do pokoju wszedł Dymitr.
- Jesteś świetną matką. - Podszedł do mnie i mnie pocałował.
- A ty świetnym ojcem.
- Zajmiesz się nim przez chwilę bo muszę iść do łazienki.
- Dobrze Rose.
Poszłam i załatwiłam swoje potrzeby. Wróciłam do pokoju o dziwo Dymitr znów uśpił Joanna.
- Widzę że go uśpiłeś, mamy czas dla siebie.
- Tak i jak go wykorzystamy?
- Jak najlepiej.
Podszedł do mnie i zaczął mnie całować. Przyległam do niego.
- Dymitr my nie możemy nie wiem czy pamiętasz ale nie dawno urodziłam bliźniaki i trzeba by porozmawiać z Olena ile trzeba poczekać po porodzie, a także jeżeli możemy mieć dzieci to by się przydało porozmawiać z Yevą o tym czy znów nie będę mogła być w ciąży.
- Dobrze Rose ale to będzie krepująca rozmowa nie uważasz?
- Tak.
- Dlatego ty z nią porozmawiasz. - powiedzieliśmy razem.
- Czemu ja? - Spytałam.
- Bo ty jesteś kobieta.
- A ty jej synem.
- Ale dla ciebie to będzie łatwiejsze.
- Serio będę rozmawiać już nie długo z przyszłą teściową o naszych sprawach łóżkowych naprawdę prosta rozmowa.
- Też tak sądzę dobrze że się zgadzamy.
- Nie uważam żebyśmy się zgadzali ale dobra jakoś z nią porozmawiam. Ale ty rozmawiasz z Yevą.
- Dobrze.
- Może już po urodzinach co?
- Ok.
Reszta dnia minęła nam spokojnie. Poszliśmy spać o 22 bo jutro urodziny i trzeba się wyspać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz