środa, 22 lipca 2015

Księga I rozdział XXIX

Ciemność była w koło mnie, nie widziałam nic prócz czerni. Nic nie czułam. Słyszałam tylko urywki niezrozumiałych zdań słów.
- Nie wiadomo czy się w ogóle wzbudzi, a jak się wzbudzi nie wiadomo jakie będą powikłania.- Były to słowa które udało mi się ułożyć w logiczną całość, choć nic dla mnie nie znaczyły. Wiązało się z nimi tylko jedno pytanie. Czy to o mnie mówiono? Momentami słyszałam że ktoś coś - chyba do mnie- mówi. Mówią :” Musisz być silna”, „Musisz się obudzić”.
Ale ja nie wiedziałam nic, kto to do mnie mówi, dlaczego miałam się obudzić po prostu nic nie wiedziałam. W ogóle kim ja jestem? Nie wiedziałam jak mam na imię, na nazwisko? Ile mam lat? Czy mam chłopaka, może męża? Czy mam dzieci? Nic nie wiedziałam, nie pamiętałam nic na swój temat. W mojej głowie panowała pustka. Nie mogłam poruszyć palcami, ręką nawet nie miałam siły otworzyć oczu. Jednego byłam pewna wciąż je miałam. Czułam jak coś wbijało mi się w rękę albo jak ktoś dawał mi latarką po oczach.
Zaczęła mi wracać władza w ciele, na początku nic nie mogłam zrobić po za wsłuchiwaniem się słyszałam równe pip, pip, pip ,pip… . Wśród ciszy dało się także odróżnić odgłosy dobiegające jakby zza ściany, po za tym panowała grobowa cisza w pomieszczeniu w którym byłam. Czułam się strasznie wyczerpana nie wiadomo czym, byłam cała obolała, ale było pewne miejsce w którym nie czułam bólu tylko przyjemne ciepło była to prawa ręka. Spróbowałam otworzyć oczy, nap oczątku nic to nie dawało dopiero po trzeciej próbie udało mi się lekko uchylić powieki. Zaślepiło mnie światło.
Dopiero po chwili zaczęłam odróżniać kształty po lewej było miejsce które było jeszcze jaśniejsze pewnie okno, naprzeciwko mnie była chyba ściana a po prawej okno wychodzące na jakiś korytarz, po którym co chwile ktoś przechodził. Mój wzrok wreszcie się wyostrzył. Zauważyłam że po lewej naprzeciwko mnie są jakieś drzwi, obok nich stała stolik a przy nim dwa fotele. Na stoliku był postawiony bukiet pięknych kwiatów. Po za tym po lewej na równi z moją głową były jakieś ekrany z napisami które byłabym w stanie przeczytać gdybym wysiliła wzrok. Ale nie miałam na to siły.
Przesuwałam wzrok po kolei po wszystkim co mnie otaczało to był chyba szpital.
Mój wzrok powędrował wzdłuż mojego bezsilnego ciała. Byłam przykryta białym kocem, który był miły w dotyku. Po za tym zauważyłam że z moich przed ramion wychodzi pełno rurek w których płynęły najróżniejsze płyny. Na palcu lewej ręki miałam także jakiś dziwny przedmiot.
Wtedy powędrowałam wzrokiem do drugiej ręki, ktoś trzymał ją w swoich rękach. Był to mężczyzna, wieku nie umiałam określić gdyż chyba spał i miał tak położoną głowę że nie widziałam jego twarzy. Włosy sięgały mu do ramion i  były brązowe. Zauważyłam także że ma dobrze zarysowane mięśnie, a więc musi być silny. Na karku pod włosami zauważyłam jakiś ciemny kształt, zmrużyłam trochę oczy aby lepiej widzieć i zauważyłam tatuaż bo znamię to nie mogło być, widziałam jakiś dziwną literę S a także kilka dziwnych znaczków i gwiazdka. Ale tak właściwie co on tu robi, dlaczego trzyma moją rękę? Myśli na mnie spłynęły jak grom z jasnego nieba. Zebrałam w sobie siły i wyrwałam rękę z rąk mężczyzny.
Poderwał głowę, spojrzał na mnie i na jego twarzy dało się zobaczy na początku zdezorientowanie, a potem gdy spojrzał na mnie powoli to uczucie przemieniło się w radość i coś jeszcze. Miał brązowe oczy i przystojne rysy twarzy miał może z 25 lat. Był naprawdę przystojny, ale wzbudzał we mnie też lęk. Wtedy zaczęło do mnie coś docierać, skoro spał przy moim łóżku to może wie kim jestem. Zebrałam w sobie wystarczającą ilość odwagi, odchrząknęłam i powiedziałam:
- Czy wie pan może kim jestem?- NA jego twarzy zobaczyłam ból, tak widoczny.
- Nie wiesz kim  jestem?- spytał łamiący się głosem. A ja zrozumiałam że znam ten głos, to był głos osoby która do mnie mówiła że muszę się wybudzić. Miał on także jakiś obcy akcent ale nie wiedziałam skąd.
- Tak w zasadzie to nawet nie pamiętam kim ja jestem, ile mam lat ani nic w tym stylu. Znasz może odpowiedzi na moje pytania?- Powiedziałam z nadzieją w głosie.
- Tak, wiem o tobie bardzo wiele ale może najpierw pójdę po lekarza.- Zaczął wstawać.
- Poczekaj, mógłbyś mi najpierw chociaż powiedzieć jak się nazywam?- Zatrzymał się i spojrzał na mnie smutno.
- Rose nazywasz się Rosmarie Hatheway, ale wszyscy mówią na ciebie Rose.
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Przyjdę nie długo.- Powiedział i wyszedł z Sali, prze szybę zobaczyłam jak się zatrzymał i przetarł oczy i zostawił przez chwile palce na nich po czym przejechał ręka po włosach. Potem poszedł wzdłuż korytarza.
Do mnie dotarło że on mi się kojarzył, że powinnam coś o nim wiedzieć, ale nie wiedziałam co. Dowiedziałam się już jak mam na imię to już coś, Rose ciekawe kto mnie tak nazwał? No właśnie ciekawe kim są  moim rodzice, bo chyba jakichś mam? Zaraz czyżby to była karta z informacjami na obudowie łóżka, mogła bym się z niej czegoś dowiedzieć. Powoli zaczęłam się podnosić, co było dość trudne bo byłam słaba, i jeszcze poczułam głód.
Wszystko mnie bolało, a najbardziej głowa.  Gdy byłam już w pozycji siedzącej, wyciągnęłam rękę i uchwyciłam kartę. Pociągnęłam ją do siebie. Była to kartka A4 z jakimiś tabelkami. Ujrzałam u góry napis : „ Informacje o pacjencie” , poniżej było zapisane moje imię i nazwisko a także data urodzenia, z tego wynikało, że mam 19 lat. Było także imiona moich rodziców, Jenin Hatheway i Ibrahim Mazur, chyba nie są małżeństwem. W rubryce osoba upoważniona do decydowania o mnie w razie jakiegoś wypadku: Dymitr Bielkow. Ciekawe kto to? No to nie jest źle już coś o sobie wiem. Teraz tylko się dowiedzieć innych informacji o mnie skoro mam 19 lat to albo chodzę jeszcze do szkoły albo już pracuje ciekawe która z tych rzeczy, będzie trzeba się później dowiedzieć. Przejrzałam jeszcze do końca kartę, ale znalazłam tam tylko informacje o jakiś miksturach, więc odłożyłam kartę na miejsce i położyłam się z powrotem.
Ciekawe kiedy wróci nieznajomy, w ogóle kiedy ktoś przyjdzie bo robię się coraz bardziej głodna. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł, mężczyzna ok. metra osiemdziesiąt, miał blond włosy i niebieskie oczy, miał może trzydzieści lat, jak tylko mnie zobaczył uśmiechnął się od razu było widać że jest to miły facet. Miał na sobie białe spodnie i białą koszulkę, a na tym biały fartuch więc doszłam do wniosku że to lekarz. Za nim do Sali wszedł również facet który spał przy moim łóżku, patrzył na mnie niepewnie.
- Dzień dobry, nazywam się Paul Mitkowski, jestem twoi lekarzem prowadzącym. Pozwolisz ze zadam ci kilka pytań?- Powiedział z uśmiechem.
- Dzień dobry, oczywiście ale nie daje 100% pewności że na nie odpowiem patrząc na to że nic nie pamiętam. Wiem tylko jak się nazywam ale to tylko dzięki…- zacięłam się, gdyż dotarło do mnie że nie zapytałam  nawet tego mężczyzny o imię, spojrzałam na niego.
- Jestem Dymitr Bielkow.- Popatrzyłam na niego chwilę, i znowu miałam uczucie że powinnam wiedzieć coś na jego temat ale nic nie mogłam sobie przypomnieć.
- Tak dzięki Dymitrowi.  Ale zaraz to ty jesteś wpisany w mojej karcie jako osoba która o mnie decyduje, dlaczego?
- Jest parę czynników dla których strażnik Bielkow został wpisany jako osoba odpowiedzialna za panią, ale nie mogę zdradzić tych powodów, chyba ze strażnik sam ze chce to pani wyjawić.
- Ale dlaczego?- Nie ustępowałam.
- To tajemnica lekarska.
- Niech będzie ale potem ktoś musi mi to wytłumaczyć.
- No dobrze, a więc zaczynajmy, czy pamięta pani cokolwiek?
- Nie.- Powiedziałam i poczułam się głupio że nic o sobie nie wiem.
- No dobrze, ile ma pani lat?- Spytał siadając na krzesełku na którym jeszcze nie tak dawno temu spał Dymitr.
- 19, ale to tylko dzięki temu, że zanim pan przyszedł przejrzałam swoją kartę. – Powiedziałam, a Dymitr się zaśmiał, na fotelu na którym usiadł jak wszedł. Spojrzałam na niego zdezorientowana.- Coś nie tak?- spytałam.
- Nie nic, przypomniało mi się coś zabawnego.
- No dobrze, czyli kreatywnie myślisz, nie jest źle. Kolejne pytanie, czy pamiętasz jak wyglądało twoje dzieciństwo?
- Nie, tylko czarna dziura.
- Czy pamiętasz jakichś ludzi, znajomych, rodzinę?
- Nie.
- Czy pamięta pani jak tu trafiła? Co się wydarzyło?
- Nie nic nie pamiętam.
- Czy wie pani kim jestem?
- Przedstawił się pan jako dr. Paul Mitkowski.- Powiedziałam zdezorientowana.
- Tak się nazywam, ale jakiej jestem rasy?- Spojrzałam  na niego podejrzliwie, o co mu chodziło?
- Myślę że człowiek, rasy białej, wyjątkowo blady.
- Czyli tego także nie pamiętasz. Strażniku Bielkow mogę pana prosić na chwile?

- Oczywiście.- Powiedział, wstając i wychodząc z pomieszczenia za doktorem, zamykając drzwi uśmiechnął się do mnie, nie umiałam się powstrzymać i odwzajemniłam gest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz