Weszłam
do łazienki. Była średniej wielkości 2x3 m. Po mojej prawej stronie była
toaleta, zaś po przeciwnej stał zlew, mała szafka oraz prysznic. Wszystko było
w kolorze kremowym.
Gdy już
załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, podeszłam do umywalki. Nad nią było
umieszczone małe lustro. Zobaczyłam w nim dziewczynę o długich, kręconych
włosach w kolorze brązu wchodzącego w czerń. Brązowe oczy. Ta dziewczyna była
ładna. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to ja nią jestem. Na lewej skroni
miałam opatrunek. To musi być przyczyna mojej amnezji. Moje włosy były w
kompletnym nieładzie. Podeszłam do szafki i ją otworzyłam. Na górnej półce
leżała szczotka i jakieś gumki. Zaczęłam rozczesywać włosy, co nie szło mi
najlepiej, ponieważ były strasznie splątane. Gdy już się z nimi uporałam
najlepiej jak mogłam, związałam je w luźnego koka. Całkiem nieźle mi wyszło.
Obmyłam twarz zimną wodą i wytarłam ją ręcznikiem. Skierowałam się z powrotem
do sali.
Gdy
otworzyłam drzwi, Dymitr podniósł wzrok znad jakiejś książki.
- Co
czytasz? - Spytałam.
-
Western – spojrzałam na niego zaskoczona. Odłożył książkę na stolik.
Podeszłam
do fotela i usiadłam naprzeciwko Dymitra.
- Która
jest tak właściwie godzina?
- Koło
jedenastej.
-
Kompletnie straciłam teraz orientację. – Wtedy spojrzałam przez okno i coś mi
nie pasowało. – Przecież na dworze jest ciemno.
- Tak,
ponieważ jest to jedenasta w nocy.
- I nie
jesteś zmęczony? –Spytałam zdezorientowana.
- Nie,
bo wampiry prowadza nocny tryb życia, a my jako strażnicy się dostosujemy się
do nich.
- Aha...
czyli żyjemy jak nietoperze?
- Tak.
Tylko ty mogłaś znaleźć takie porównanie. – Roześmiał się, a ja wraz z nim. –
Jesteś zmęczona?
- Nie, w
zasadzie to dopiero co się obudziłam, a konkretnie zostałam obudzona . –
Dodałam z rozdrażnieniem.
- To
może się przejdziemy? – Zaproponował.
- Dobra.
– Zaczęłam wstawać.
- Chcesz
iść w tym czy wolisz może jakiś bardziej codzienny strój? – Spytał, a zwróciłam
teraz uwagę na to, w co byłam ubrana. Była to biała koszula, jak mają zawsze
pacjenci w szpitalach. Jedno było pewne, nigdzie się tak nie pokażę.
- No
dobra, w tym na pewno nie chce chodzić, ale nie mam nic innego… Przynajmniej mi
nic na ten temat nie wiadomo.- Dymitr
się roześmiał i podał mi torbę.
-
Proszę. Tu jest parę twoich ulubionych rzeczy: koszula nocna i buty. Wybierz
sobie coś.
-
Dzięki, jesteś kochany. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek, po czym
ruszyłam do łazienki.
Gdy
znalazłam się już za drzwiami, zaczęłam rozpakowywać torbę. Były w niej trampki
i baleriny. Założyłam baleriny. Pasowały idealnie. Chyba faktycznie kiedyś były
moje. Po kolejnym zajrzeniu do torby, znalazłam trzy pary bielizny i się
zawstydziłam. Co jeśli Dymitr je widział? Były też tam koszulki różnokolorowe,
a także podkoszulki. Wzięłam jedną z koszulek i założyłam ją, a następnie
znalazłam jeansy, które także ubrałam. Na dnie torby była jeszcze bluza oraz
kosmetyczka. Wzięłam bluzę, a resztę spakowałam z powrotem do torby, po czym
wyszłam z łazienki. Dymitr siedział tam gdzie poprzednio, dalej czytając książkę.
- To co,
idziemy? – spytałam.
- Tak,
oczywiście. – Powiedział i odłożył książkę, wstając. – To co, idziemy zwiedzać
szpital.
- Tak,
jestem zwarta i gotowa. Chodźmy na podbój szpitala. – zaśmiał się, a ja
pomyślałam, że to bardzo przyjemny dźwięk, jego śmiech. Dymitr otworzył mi
drzwi.
- Gdybyś
się poczuła zmęczona, to powiedz.
- Tak
jest panie kapitanie. – Powiedziałam salutując co przyniosło kolejny jego
uśmiech oraz mój.
- No
dobrze, co chciała byś zobaczyć w tym przepięknym i przemiłym przybytku? – spytał
Dymitr akcentując ostatnie słowa.
- No nie
wiem... ciężki wybór, może pan zechciałby mi zrobić niespodziankę? –
powiedziałam uśmiechając się słodko.
- Wedle
pani życzenia. – To wywołało kolejny atak śmiechu.
Ruszyliśmy
w prawo, co chwile mijaliśmy sale oznaczone numerami.
- Jaki
jest właściwe numer mojej sali? – spytałam, bo doszło do mnie, że gdybym się
zgubiła, nie znałabym nawet numeru mojej sali.
- Szczęśliwa liczba 7. – powiedział Dymitr.
- Mam
nadzieję, że dla mnie będzie szczęśliwa. – Powiedziałam przygnębiona.
- Hej,
głowa do góry! Obudziłaś się. To jest już duże szczęście. – Spojrzałam na
uśmiechniętego Dymitra i także się uśmiechnęłam.
Szliśmy
tak dalej, co chwile przechodził obok nas jakiś lekarz, pielęgniarka. Wszyscy
uśmiechali się do mnie.
-
Dlaczego wszyscy się uśmiechają, jak przechodzą obok nas? – Spytałam
zdezorientowana.
- Bo
jesteś prawdziwą niespodzianką, właściwie wszyscy tracili już nadzieję, że się
obudzisz, a spora ilość lekarzy pracowała przy tobie.
-
Naprawdę będę musiała im później podziękować. W końcu podobno uratowali mi
życie.
- A o to
jest recepcja. – Powiedział Dymitr wskazując pomieszczenie przed nami.
-
Cudowna, doprawdy cudowna. – Stwierdziłam z ironią. Było to raczej szare
pomieszczenie. Po środku stała altanka w kształcie koła, gdzie siedziały
pielęgniarki i odbierały telefony. Ogólnie kierowały wszystkim. Pomieszczenie
próbowało ocieplić ustawieniem kwiatów w rogach, lecz nie przyniosło to
oczekiwanego skutku.
- Tak.
Nie należy do najpiękniejszych. – Przyznał z przekąsem Dymitr. – Może pójdziemy
do kawiarni szpitalnej? Tam jest znacznie przyjemniej.
- Jasne
– powiedziałam z entuzjazmem.
- To w
drogę! – Poprowadził mnie przez recepcję, a następnie korytarzem. Po chwili
znaleźliśmy się w przestronnym jasnym miejscu. Ściany były pomalowane na
kolorowo, po środku były wyznaczone miejsca na drzewka i roślinki, co ładnie
komponowało się z ustawionymi wokół stolikami. Przy stolikach siedziało kilku
lekarzy i pielęgniarek. Najwidoczniej mieli przerwę. Po drugiej stronie pomieszczenia
była lada.
- To
jest znacznie przyjemniej. Miałeś rację.
-
Usiądziemy?
- No
jasne, a gdzie?
- Nie
wiem, gdzie wolisz?
- Może
gdzieś przy oknie, żeby widzieć, co się dzieje na zewnątrz.
-
Świetny pomysł. To ty może idź, zajmij miejsce, a ja pójdę coś zamówić.
- Ok. –
Ruszyłam w stronę okien, a Dymitr ruszył w stronę lady.
Gdy
doszłam do okien, ujrzałam drzwi prowadzące na altankę. Wyszłam przez nie.
Rozprzestrzeniał się tam piękny nocny widok. Było widać jakiś budynek
wyglądający jak zamek. Nad nim unosił się księżyc z całą konstelacją gwiazd.
Tutaj stoliki były właściwie puste, tylko w rogu siedziały jakieś lekarki,
które o czymś zawzięcie plotkowały. Podeszłam do stolika przy kamiennym murku.
Usiadłam tam. Chwile siedziałam, kiedy przyszedł Dymitr z dwoma kubkami i
talerzami.
- Ładne
miejsce znalazłaś. Szukałem cię przy oknach, ale ciebie tam nie było i wtedy
zobaczyłem, że tu siadasz. – Powiedział z uśmiechem i usiadł stawiając przede
mną talerz z jakimś ciastem i kubek chyba z gorącą czekoladą.
- Co to
za ciasto?
-
Sernik, myślę że będzie ci smakował.
- Trzeba
to sprawdzić. – Powiedziałam z uśmiechem i wzięłam kawałek na łyżeczkę, po czym
posmakowałam.
- I jak?
– spytał Dymitr.
- Bardzo
dobre, miałeś nosa.
- Tak,
miałem nosa.
Sięgnęłam
po kubeczek i posmakowałam trochę gorącej czekolady. Oparzyłam się i wtedy coś
mi się przypomniało.
-
Podwójna ilość to gwarancja dobrego smaku. – Szepnęłam. Dymitr akurat patrzał w
stronę zamku. Gdy wypowiedziałam te słowa, z lekkim uśmiechem odwrócił się do
mnie.
- Coś
mówiłaś?
- Kiedyś
mi powiedziałeś że podwójna ilość to gwarancja dobrego smaku.
- Tak,
przypomniałaś sobie. – Spytał z nadzieją.
- Tylko
wtedy smutek i radość, ale nie wiem dlaczego. Wtedy ty zrobiłeś czekoladę z
podwójną ilością i to powiedziałeś, a wtedy poszliśmy na taką altankę.
Poczułam
radość wreszcie sobie coś przypomniałam. To niewiele, ale jednak.
- Co się
wtedy działo? – spytałam Dymitra.
- Były
zajęcia praktyczne. Miałaś bronić Christiana, ale jak został sfingowany atak
strzyg, to ty zamarłaś i nic nie zrobiłaś, więc byłaś przed czymś w rodzaju
sądu. Skończyło się na tym, że musiałaś przepracować jedną niedzielę. Wtedy
poprosiłem o rozmowę z tobą i to był właśnie ten moment, który ci się
przypomniał.
-
Dlaczego przypomniało mi się tak mało i dlaczego akurat teraz?
- Teraz
może dlatego, że wtedy też byliśmy na altance i piliśmy gorąca czekoladę.
- Tak.
To by wiele wyjaśniało. Będę musiała powiedzieć o tym lekarzowi.
- Tak. –
Dymitr oparł się na krześle. Popijając czekoladę, wpatrywał się w dal, pogrążony
we własnych myślach.
Gdy
skończyliśmy jeść i pić, Dymitr powiedział, że teraz musi wracać do swoich dzieci, więc odprowadził mnie do
mojego pokoju i poszedł do domu. Reszta dnia – nocy upłynęła mi w spokoju.
Obiad przyniosła mi pielęgniarka, przyszedł także doktor Paul. Opowiedziałam mu
o dzisiejszym zdarzeniu. Stwierdził, że mój mózg pracuje, dzięki czemu
skojarzył fakty i połączył je razem i dlatego przypomniałam sobie to zdarzenie.
Potem miałam w zasadzie spokój. Dostałam telewizor, dzięki czemu mogłam
rozwijać swoją wiedzę na temat świata wampirów. Mieli własna telewizję –
absurd. Jak się okazało, część wiadomości była o mnie. Jak się okazało, byłam
nieżywa już trzy razy i wiedziałam teraz, co Dymitr miał na myśli, mówiąc, że
kiedyś zawsze walczyłam. Dowiedziałam się także, że co chwilę pakowałam się w
kłopoty lub jakieś spiski. Krótko mówiąc, miałam bardzo barwne życie. Jakby
tego było mało, byłam kiedyś oskarżona o zabicie królowej. To już mnie
przerosło i przełączyłam na inny kanał, gdzie ludzie na podstawie zespołu i
kilku nutek odgadywali tytuły piosenek. Było to lepsze niż słuchanie o mojej
barwnej przeszłości. Najczęściej były w tym programie raczej łatwe piosenki,
ale było kilka przebojów w stylu tego, co słuchał Dymitr. Zaraz, zaraz... tego
co słuchał Dymitr? Ale czego on słuchał? Dlaczego przyszło mi to do głowy?
Przypomnijmy sobie. Leciała akurat jakaś europejska piosenka sprzed 30 lat. Czy
on słuchał takiej muzyki? Kurczę... im dłużej tu jestem, tym więcej mam pytań.
Muszę w końcu zacząć szukać odpowiedzi na te pytania. I pomyśleć, że to tylko
ich niewielka część. Nawet nie umiem określić najważniejszego. Ta blondynka
Lissa może znać odpowiedz na niektóre. Trzeba będzie ją przepytać. Oczywiście
jest też Dymitr. Mam wrażenie, że to on jest kluczem do wszystkiego. Dobra...
to jak na razie są dwie osoby do przesłuchania. Całkiem nieźle, a może pojawi
się ktoś jeszcze? Będę musiała przeprosić Lissę, chociaż mnie obudziła i potem
jeszcze miała pretensje. Nieważne. Było minęło… byłoby dobrze, gdybym mogła tak
powiedzieć o swojej historii… o tym co zapomniałam... Ciekawe, jaką cenę
człowiek musi zapłacić, aby poznać to, co zapomniał i aby odzyskał to, co
stracił.
Z tymi
rozmyślaniami zapadłam w głęboki sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz