środa, 22 lipca 2015

Księga I rozdział XXXII

Weszłam do łazienki. Była średniej wielkości 2x3 m. Po mojej prawej stronie była toaleta, zaś po przeciwnej stał zlew, mała szafka oraz prysznic. Wszystko było w kolorze kremowym.
Gdy już załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, podeszłam do umywalki. Nad nią było umieszczone małe lustro. Zobaczyłam w nim dziewczynę o długich, kręconych włosach w kolorze brązu wchodzącego w czerń. Brązowe oczy. Ta dziewczyna była ładna. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to ja nią jestem. Na lewej skroni miałam opatrunek. To musi być przyczyna mojej amnezji. Moje włosy były w kompletnym nieładzie. Podeszłam do szafki i ją otworzyłam. Na górnej półce leżała szczotka i jakieś gumki. Zaczęłam rozczesywać włosy, co nie szło mi najlepiej, ponieważ były strasznie splątane. Gdy już się z nimi uporałam najlepiej jak mogłam, związałam je w luźnego koka. Całkiem nieźle mi wyszło. Obmyłam twarz zimną wodą i wytarłam ją ręcznikiem. Skierowałam się z powrotem do sali.
Gdy otworzyłam drzwi, Dymitr podniósł wzrok znad jakiejś książki.
- Co czytasz? - Spytałam.
- Western – spojrzałam na niego zaskoczona. Odłożył książkę na stolik.
Podeszłam do fotela i usiadłam naprzeciwko Dymitra.
- Która jest tak właściwie godzina?
- Koło jedenastej.
- Kompletnie straciłam teraz orientację. – Wtedy spojrzałam przez okno i coś mi nie pasowało. – Przecież na dworze jest ciemno.
- Tak, ponieważ jest to jedenasta w nocy.
- I nie jesteś zmęczony? –Spytałam zdezorientowana.
- Nie, bo wampiry prowadza nocny tryb życia, a my jako strażnicy się dostosujemy się do nich.
- Aha... czyli żyjemy jak nietoperze?
- Tak. Tylko ty mogłaś znaleźć takie porównanie. – Roześmiał się, a ja wraz z nim. – Jesteś zmęczona?
- Nie, w zasadzie to dopiero co się obudziłam, a konkretnie zostałam obudzona . – Dodałam z rozdrażnieniem.
- To może się przejdziemy? – Zaproponował.
- Dobra. – Zaczęłam wstawać.
- Chcesz iść w tym czy wolisz może jakiś bardziej codzienny strój? – Spytał, a zwróciłam teraz uwagę na to, w co byłam ubrana. Była to biała koszula, jak mają zawsze pacjenci w szpitalach. Jedno było pewne, nigdzie się tak nie pokażę.
- No dobra, w tym na pewno nie chce chodzić, ale nie mam nic innego… Przynajmniej mi nic na ten temat nie wiadomo.-  Dymitr się roześmiał i podał mi torbę.
- Proszę. Tu jest parę twoich ulubionych rzeczy: koszula nocna i buty. Wybierz sobie coś.
- Dzięki, jesteś kochany. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek, po czym ruszyłam do łazienki.
Gdy znalazłam się już za drzwiami, zaczęłam rozpakowywać torbę. Były w niej trampki i baleriny. Założyłam baleriny. Pasowały idealnie. Chyba faktycznie kiedyś były moje. Po kolejnym zajrzeniu do torby, znalazłam trzy pary bielizny i się zawstydziłam. Co jeśli Dymitr je widział? Były też tam koszulki różnokolorowe, a także podkoszulki. Wzięłam jedną z koszulek i założyłam ją, a następnie znalazłam jeansy, które także ubrałam. Na dnie torby była jeszcze bluza oraz kosmetyczka. Wzięłam bluzę, a resztę spakowałam z powrotem do torby, po czym wyszłam z łazienki. Dymitr siedział tam gdzie poprzednio, dalej czytając książkę.
- To co, idziemy? – spytałam.
- Tak, oczywiście. – Powiedział i odłożył książkę, wstając. – To co, idziemy zwiedzać szpital.
- Tak, jestem zwarta i gotowa. Chodźmy na podbój szpitala. – zaśmiał się, a ja pomyślałam, że to bardzo przyjemny dźwięk, jego śmiech. Dymitr otworzył mi drzwi.
- Gdybyś się poczuła zmęczona, to powiedz.
- Tak jest panie kapitanie. – Powiedziałam salutując co przyniosło kolejny jego uśmiech oraz mój.
- No dobrze, co chciała byś zobaczyć w tym przepięknym i przemiłym przybytku? – spytał Dymitr akcentując ostatnie słowa.
- No nie wiem... ciężki wybór, może pan zechciałby mi zrobić niespodziankę? – powiedziałam uśmiechając się słodko.
- Wedle pani życzenia. – To wywołało kolejny atak śmiechu.
Ruszyliśmy w prawo, co chwile mijaliśmy sale oznaczone numerami.
- Jaki jest właściwe numer mojej sali? – spytałam, bo doszło do mnie, że gdybym się zgubiła, nie znałabym nawet numeru mojej sali.
-  Szczęśliwa liczba 7. – powiedział Dymitr.
- Mam nadzieję, że dla mnie będzie szczęśliwa. – Powiedziałam przygnębiona.
- Hej, głowa do góry! Obudziłaś się. To jest już duże szczęście. – Spojrzałam na uśmiechniętego Dymitra i także się uśmiechnęłam.
Szliśmy tak dalej, co chwile przechodził obok nas jakiś lekarz, pielęgniarka. Wszyscy uśmiechali się do mnie.
- Dlaczego wszyscy się uśmiechają, jak przechodzą obok nas? – Spytałam zdezorientowana.
- Bo jesteś prawdziwą niespodzianką, właściwie wszyscy tracili już nadzieję, że się obudzisz, a spora ilość lekarzy pracowała przy tobie.
- Naprawdę będę musiała im później podziękować. W końcu podobno uratowali mi życie.
- A o to jest recepcja. – Powiedział Dymitr wskazując pomieszczenie przed nami.
- Cudowna, doprawdy cudowna. – Stwierdziłam z ironią. Było to raczej szare pomieszczenie. Po środku stała altanka w kształcie koła, gdzie siedziały pielęgniarki i odbierały telefony. Ogólnie kierowały wszystkim. Pomieszczenie próbowało ocieplić ustawieniem kwiatów w rogach, lecz nie przyniosło to oczekiwanego skutku.
- Tak. Nie należy do najpiękniejszych. – Przyznał z przekąsem Dymitr. – Może pójdziemy do kawiarni szpitalnej? Tam jest znacznie przyjemniej.
- Jasne – powiedziałam z entuzjazmem.
- To w drogę! – Poprowadził mnie przez recepcję, a następnie korytarzem. Po chwili znaleźliśmy się w przestronnym jasnym miejscu. Ściany były pomalowane na kolorowo, po środku były wyznaczone miejsca na drzewka i roślinki, co ładnie komponowało się z ustawionymi wokół stolikami. Przy stolikach siedziało kilku lekarzy i pielęgniarek. Najwidoczniej mieli przerwę. Po drugiej stronie pomieszczenia była lada.
- To jest znacznie przyjemniej. Miałeś rację.
- Usiądziemy?
- No jasne, a gdzie?
- Nie wiem, gdzie wolisz?
- Może gdzieś przy oknie, żeby widzieć, co się dzieje na zewnątrz.
- Świetny pomysł. To ty może idź, zajmij miejsce, a ja pójdę coś zamówić.
- Ok. – Ruszyłam w stronę okien, a Dymitr ruszył w stronę lady.
Gdy doszłam do okien, ujrzałam drzwi prowadzące na altankę. Wyszłam przez nie. Rozprzestrzeniał się tam piękny nocny widok. Było widać jakiś budynek wyglądający jak zamek. Nad nim unosił się księżyc z całą konstelacją gwiazd. Tutaj stoliki były właściwie puste, tylko w rogu siedziały jakieś lekarki, które o czymś zawzięcie plotkowały. Podeszłam do stolika przy kamiennym murku. Usiadłam tam. Chwile siedziałam, kiedy przyszedł Dymitr z dwoma kubkami i talerzami.
- Ładne miejsce znalazłaś. Szukałem cię przy oknach, ale ciebie tam nie było i wtedy zobaczyłem, że tu siadasz. – Powiedział z uśmiechem i usiadł stawiając przede mną talerz z jakimś ciastem i kubek chyba z gorącą czekoladą.
- Co to za ciasto?
- Sernik, myślę że będzie ci smakował.
- Trzeba to sprawdzić. – Powiedziałam z uśmiechem i wzięłam kawałek na łyżeczkę, po czym posmakowałam.
- I jak? – spytał Dymitr.
- Bardzo dobre, miałeś nosa.
- Tak, miałem nosa.
Sięgnęłam po kubeczek i posmakowałam trochę gorącej czekolady. Oparzyłam się i wtedy coś mi się przypomniało.
- Podwójna ilość to gwarancja dobrego smaku. – Szepnęłam. Dymitr akurat patrzał w stronę zamku. Gdy wypowiedziałam te słowa, z lekkim uśmiechem odwrócił się do mnie.
- Coś mówiłaś?
- Kiedyś mi powiedziałeś że podwójna ilość to gwarancja dobrego smaku.
- Tak, przypomniałaś sobie. – Spytał z nadzieją.
- Tylko wtedy smutek i radość, ale nie wiem dlaczego. Wtedy ty zrobiłeś czekoladę z podwójną ilością i to powiedziałeś, a wtedy poszliśmy na taką altankę.
Poczułam radość wreszcie sobie coś przypomniałam. To niewiele, ale jednak.
- Co się wtedy działo? – spytałam Dymitra.
- Były zajęcia praktyczne. Miałaś bronić Christiana, ale jak został sfingowany atak strzyg, to ty zamarłaś i nic nie zrobiłaś, więc byłaś przed czymś w rodzaju sądu. Skończyło się na tym, że musiałaś przepracować jedną niedzielę. Wtedy poprosiłem o rozmowę z tobą i to był właśnie ten moment, który ci się przypomniał.
- Dlaczego przypomniało mi się tak mało i dlaczego akurat teraz?
- Teraz może dlatego, że wtedy też byliśmy na altance i piliśmy gorąca czekoladę.
- Tak. To by wiele wyjaśniało. Będę musiała powiedzieć o tym lekarzowi.
- Tak. – Dymitr oparł się na krześle. Popijając czekoladę, wpatrywał się w dal, pogrążony we własnych myślach.
Gdy skończyliśmy jeść i pić, Dymitr powiedział, że teraz musi wracać  do swoich dzieci, więc odprowadził mnie do mojego pokoju i poszedł do domu. Reszta dnia – nocy upłynęła mi w spokoju. Obiad przyniosła mi pielęgniarka, przyszedł także doktor Paul. Opowiedziałam mu o dzisiejszym zdarzeniu. Stwierdził, że mój mózg pracuje, dzięki czemu skojarzył fakty i połączył je razem i dlatego przypomniałam sobie to zdarzenie. Potem miałam w zasadzie spokój. Dostałam telewizor, dzięki czemu mogłam rozwijać swoją wiedzę na temat świata wampirów. Mieli własna telewizję – absurd. Jak się okazało, część wiadomości była o mnie. Jak się okazało, byłam nieżywa już trzy razy i wiedziałam teraz, co Dymitr miał na myśli, mówiąc, że kiedyś zawsze walczyłam. Dowiedziałam się także, że co chwilę pakowałam się w kłopoty lub jakieś spiski. Krótko mówiąc, miałam bardzo barwne życie. Jakby tego było mało, byłam kiedyś oskarżona o zabicie królowej. To już mnie przerosło i przełączyłam na inny kanał, gdzie ludzie na podstawie zespołu i kilku nutek odgadywali tytuły piosenek. Było to lepsze niż słuchanie o mojej barwnej przeszłości. Najczęściej były w tym programie raczej łatwe piosenki, ale było kilka przebojów w stylu tego, co słuchał Dymitr. Zaraz, zaraz... tego co słuchał Dymitr? Ale czego on słuchał? Dlaczego przyszło mi to do głowy? Przypomnijmy sobie. Leciała akurat jakaś europejska piosenka sprzed 30 lat. Czy on słuchał takiej muzyki? Kurczę... im dłużej tu jestem, tym więcej mam pytań. Muszę w końcu zacząć szukać odpowiedzi na te pytania. I pomyśleć, że to tylko ich niewielka część. Nawet nie umiem określić najważniejszego. Ta blondynka Lissa może znać odpowiedz na niektóre. Trzeba będzie ją przepytać. Oczywiście jest też Dymitr. Mam wrażenie, że to on jest kluczem do wszystkiego. Dobra... to jak na razie są dwie osoby do przesłuchania. Całkiem nieźle, a może pojawi się ktoś jeszcze? Będę musiała przeprosić Lissę, chociaż mnie obudziła i potem jeszcze miała pretensje. Nieważne. Było minęło… byłoby dobrze, gdybym mogła tak powiedzieć o swojej historii… o tym co zapomniałam... Ciekawe, jaką cenę człowiek musi zapłacić, aby poznać to, co zapomniał i aby odzyskał to, co stracił.

Z tymi rozmyślaniami zapadłam w głęboki sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz