środa, 15 lipca 2015

Księga I rozdział XII

Rose

Zaczęłam otwierać oczy. Na początku pomyślałam, że oślepłam gdyż w koło mnie było ciemno. Po chwili doszłam do tego, że w tym miejscu jest po prostu ciemno. Byłam związana na rękach i w kostkach. leże na podłodze, która jest zimna, twarda i jest to chyba beton i ogólnie fuj.
Zaczęłam odróżniać kontury w ciemnym pomieszczeniu. Jest tu mało miejsca, nic tutaj nie ma.
Zaczęło do mnie docierać to co się stało. Pamiętam, ze byłam na spotkaniu z Aleksandrą, kiedy zaatakowały nas strzygi. Pamiętam jak walczyłam co najdziwniejsze. Aleksandra nawet się nie ruszyła w czasie ataku. Może ona im pomagała, ale jaki miała by w tym cel. No tak kochała Dymitra, może  chciała pozbyć się mnie swojej przeszkody. Sobą stwierdziłam, że ona jest bardziej stanowcza niż ja. Co jak co ale ja bym się nie posunęła do czegoś takiego. Gdybym ja teraz zobaczyła to chyba bym wykrzyczała jej wszystko w twarz, a gdyby to był film to pewnie było by coś takiego, "Ty piiiip, ty pipp pip" . W zasadzie to przecież mógł ją zmrozić strach. Za szybko osądzam powinnam bardziej rozważnie stawiać wyroki.
Kurczę zostałam porwana, a ja myślę o Aleksandrze. Źle ze mną. A więc tak walczyłam, kiedy coś mnie uderzyło w głowę i w ostatniej chwili ujrzałam jeszcze biegnącego Dymitra.
Ciekawe co u Dymitra, i u bliźniąt. Zaczynam za nimi tęsknić, ciekawe ile tu jestem. Tak bardzo chciała bym być teraz z nimi. Ciekawe czy kiedykolwiek ich zobaczę, wszystkich. Lissa już dawno jej nie widziałam, Adrian, moja mama, Abe'a, moi przyjaciele. Nawet brak mi Christiana. Co jest kompletnie dziwne.
Nagle naszła mnie myśl a co jeżeli tu umrę albo co gorsza zostanę przemieniona.
Zaczęłam poruszać rękami lecz to nic nie dało, były za mocno związane nogi zresztą też. Na szczęście ręce miałam z przodu więc mogłam sięgnąć do węzłów na nogach.
Uwolnienie nóg poszło zadziwiająco łatwo. Z rękami nie pójdzie tak łatwo. Nagle zauważyłam w rogu coś błyszczącego, podczołgałam się tam o dziwo był to skrawek metalu przymocowany do ściany, więc nie musiałam się martwić, że to przesunę. Zaczęłam szorować o to sznur.
Po chwili poczułam, że więzły się rozluźniają. Zaczęłam wstawać byłam cała obolała.
Zrobiłam cztery przysiady i się trochę rozciągnęłam, aby się trochę rozruszać. Zrobiłam też parę wykopów i stwierdzałam że nie jest ze mną tak źle no dobra teraz tylko musze czekać czyli idealny moment aby przemyśleć plan działania.
Nie wiem ile czasu już tu siedzę. Ale raczej długo bo zaczynam czuć głód.
Nagle otworzyły się drzwi do pomieszczenia weszła strzyga która od razu zaatakowałam. No było pewne, że z nim nie wygram ale miałam nadzieje że unieszkodliwię go na chwile a potem  stamtąd zwieje.
Wymieniliśmy parę ciosów. Uchylałam się przed wszystkimi lecz nie udało mi się uniknąć jednego ciosu. Poleciałam na ścianę. Szybko się pozbierałam, skoczyłam na niego. Wbiłam mu paznokcie w oczy co go na chwilę ubezwłasnowolniło.
Wybiegłam z celi, zaczęłam biec w stronę światła na środku korytarza. Nagle coś mnie pociągnęło w bok. Znowu zapadłam się w ciemności.
Ocknęłam się. Byłam w jakiejś celi byłam przywiązana ale tym razem do krzesła, plastikowymi paseczkami do związywania kabli.
Było to inne pomieszczenie niż poprzednio było czuć tutaj stęchliznę, było nieco większe i w drzwiach była kratka.
Znowu naszły mnie przerażające myśli, że nie zobaczę więcej rodziny, przyjaciół. Tylko pojawia się pytanie: Dlaczego mnie jeszcze nie zabili lub przemienili?
Ależ ostatnio się sentymentalna zrobiłam. Kto by pomyślał. Nagle otworzyły się drzwi, do środka weszła kobieta która za całą pewnością nie była strzyga. Miała ok. 30 lat, ok.170 cm wzrostu. Miała na sobie czarne spodnie i koszulkę. Niosła tacę talerzem na którym było jedzenie i szklanka soku.
- Nie kombinuj nic - powiedziała, Podeszła do mnie i rozcięła mi paski na rękach.
- Nie boisz się że cię zaatakuję
- Nie za bardzo - powiedziała i zwróciła się do drzwi.
Wyszła, a ja zostałam sama. Sięgnęłam po tackę. Okazało się, że to kotlet i jakby inaczej kapusta, a raczej coś z niej zrobione.
Ale ta potrawa jest nie do zidentyfikowana.
Zaczęłam jeść, nie mogłam już wytrzymać z głodu, bo w normalnych okolicznościach w życiu bym tego nie tknęła. Co najdziwniejsze było całkiem niezłe jak na kapustę oczywiście.
Gdy zjadłam drzwi znowu się otworzyły. I to co ujrzałam mnie zamurowało. Była to z całą pewnością strzyga. Czerwone obwódki na zielonych oczach, blada skóra, chytry uśmiech ukazujący kły.
To była Aleksandra.
- Widz, że jesteś zaskoczona.
- Ale dlaczego?
- Ty się pytasz dlaczego?! To ciebie Dymitr wybrał nie mnie, nie rozumiesz. Ja nie mogę bez niego żyć.
- No to teraz sobie pożyjesz. Bardzo długo.
- Przemieniłam się tylko dlatego żeby się zemścić na tobie. Ale teraz sobie tak pomyślałam, że mogła bym przemienić także Dymitra.
- Nigdy z nim nie wygrasz. Odnajdzie cię, a wtedy marny twój los.
- Nie boję się. Jeżeli zginę z jego ręki to będzie oznaczało że jednak się mną interesował.
- Po co to wszystko? Przecież mogłaś sobie znaleźć kogoś innego.
- Ja go Kochałam. Teraz to nie ma znaczenia. Chce go zranić tak samo jak on mnie.
- Widzę, że nie umiesz walczyć.
- Wiesz co przez chwile się wahałam czy na pewno zorganizować te strzygi, ale po tym co on mi zrobił nie umiałam mu wybaczyć. A teraz będzie cierpiał tak samo jak ty. Po pierwsze dowódca chce zabić Lissę, a ja zabiję twoje dzieci a potem samą ciebie.
- Nigdy ci się to nie uda. Dymitr nie dopuści cię do naszych dzieci.
- Ale przecież to nie są jego dzieci. One go nie obchodzą.
- One go bardzo obchodzą bo to są jego dzieci.
- To niemożliwe.
- W takim razie niemożliwe staje się możliwe.
Wybiegła z celi, zatrząsnęły się za nią drzwi. A mnie ogarnęła senność. Po chwili już spałam.
Byłam w pięknym ogrodzie, kojarzyłam go skądś. Była tam huśtawka na której usiadłam. Nagle z za drzew wyszedł Adrian.
- Witaj Little Dampir.
- Hej. Co u ciebie?
- A nic. W zasadzie chciałem cię zobaczyć, jak się masz?
- Prawie wszystko jest ok.
- Wyglądasz ślicznie, lecz twoja aura jest jakaś ciemna.
- Może dlatego, że zostałam porwana. - powiedziałam, a mu mina zrzedła.
- Ale co się stało?
- Aleksandra była zazdrosna, wydała mnie strzygą, a następnie sama się przemieniła.
- Jaka Aleksandra? Gdzie ty w ogóle jesteś?
- Była narzeczona Dymitra. Jestem chyba w jakiś magazynach chyba pod Moskwą.
- A co z Dymitrem, dziećmi?
- Nie wiem.
- Gdzie jesteś w tych budynkach?
- W jakichś celach, chyba pod ziemią jest tu trochę zimno i wilgotno.
- Dobra powiadomię wszystkich. Jeszcze jedno ile jest strzyg?
- Na pewno 10 ale może być ich pełno. - nagle coś mi zaświtało. - Ale zaraz co ty kombinujesz?
- Nie martw się. Do zobaczenia

- Adrian! - Krzyknęłam. Ale sen się już rozmył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz