Rose
Zaczęłam
otwierać oczy. Na początku pomyślałam, że oślepłam gdyż w koło mnie było ciemno.
Po chwili doszłam do tego, że w tym miejscu jest po prostu ciemno. Byłam
związana na rękach i w kostkach. leże na podłodze, która jest zimna, twarda i
jest to chyba beton i ogólnie fuj.
Zaczęłam
odróżniać kontury w ciemnym pomieszczeniu. Jest tu mało miejsca, nic tutaj nie
ma.
Zaczęło do mnie docierać
to co się stało. Pamiętam, ze byłam na spotkaniu z Aleksandrą, kiedy
zaatakowały nas strzygi. Pamiętam jak walczyłam co najdziwniejsze. Aleksandra
nawet się nie ruszyła w czasie ataku. Może ona im pomagała, ale jaki miała by w
tym cel. No tak kochała Dymitra, może
chciała pozbyć się mnie swojej przeszkody. Sobą stwierdziłam, że ona
jest bardziej stanowcza niż ja. Co jak co ale ja bym się nie posunęła do czegoś
takiego. Gdybym ja teraz zobaczyła to chyba bym wykrzyczała jej wszystko w
twarz, a gdyby to był film to pewnie było by coś takiego, "Ty piiiip, ty
pipp pip" . W zasadzie to przecież mógł ją zmrozić strach. Za szybko
osądzam powinnam bardziej rozważnie stawiać wyroki.
Kurczę zostałam
porwana, a ja myślę o Aleksandrze. Źle ze mną. A więc tak walczyłam, kiedy coś
mnie uderzyło w głowę i w ostatniej chwili ujrzałam jeszcze biegnącego Dymitra.
Ciekawe co u
Dymitra, i u bliźniąt. Zaczynam za nimi tęsknić, ciekawe ile tu jestem. Tak
bardzo chciała bym być teraz z nimi. Ciekawe czy kiedykolwiek ich zobaczę, wszystkich.
Lissa już dawno jej nie widziałam, Adrian, moja mama, Abe'a, moi przyjaciele.
Nawet brak mi Christiana. Co jest kompletnie dziwne.
Nagle naszła
mnie myśl a co jeżeli tu umrę albo co gorsza zostanę przemieniona.
Zaczęłam
poruszać rękami lecz to nic nie dało, były za mocno związane nogi zresztą też.
Na szczęście ręce miałam z przodu więc mogłam sięgnąć do węzłów na nogach.
Uwolnienie nóg
poszło zadziwiająco łatwo. Z rękami nie pójdzie tak łatwo. Nagle zauważyłam w
rogu coś błyszczącego, podczołgałam się tam o dziwo był to skrawek metalu
przymocowany do ściany, więc nie musiałam się martwić, że to przesunę. Zaczęłam
szorować o to sznur.
Po chwili
poczułam, że więzły się rozluźniają. Zaczęłam wstawać byłam cała obolała.
Zrobiłam cztery
przysiady i się trochę rozciągnęłam, aby się trochę rozruszać. Zrobiłam też
parę wykopów i stwierdzałam że nie jest ze mną tak źle no dobra teraz tylko
musze czekać czyli idealny moment aby przemyśleć plan działania.
Nie wiem ile
czasu już tu siedzę. Ale raczej długo bo zaczynam czuć głód.
Nagle otworzyły
się drzwi do pomieszczenia weszła strzyga która od razu zaatakowałam. No było
pewne, że z nim nie wygram ale miałam nadzieje że unieszkodliwię go na chwile a
potem stamtąd zwieje.
Wymieniliśmy
parę ciosów. Uchylałam się przed wszystkimi lecz nie udało mi się uniknąć
jednego ciosu. Poleciałam na ścianę. Szybko się pozbierałam, skoczyłam na
niego. Wbiłam mu paznokcie w oczy co go na chwilę ubezwłasnowolniło.
Wybiegłam z
celi, zaczęłam biec w stronę światła na środku korytarza. Nagle coś mnie
pociągnęło w bok. Znowu zapadłam się w ciemności.
Ocknęłam się.
Byłam w jakiejś celi byłam przywiązana ale tym razem do krzesła, plastikowymi
paseczkami do związywania kabli.
Było to inne
pomieszczenie niż poprzednio było czuć tutaj stęchliznę, było nieco większe i w
drzwiach była kratka.
Znowu naszły
mnie przerażające myśli, że nie zobaczę więcej rodziny, przyjaciół. Tylko
pojawia się pytanie: Dlaczego mnie jeszcze nie zabili lub przemienili?
Ależ ostatnio się
sentymentalna zrobiłam. Kto by pomyślał. Nagle otworzyły się drzwi, do środka
weszła kobieta która za całą pewnością nie była strzyga. Miała ok. 30 lat,
ok.170 cm wzrostu. Miała na sobie czarne spodnie i koszulkę. Niosła tacę
talerzem na którym było jedzenie i szklanka soku.
- Nie kombinuj
nic - powiedziała, Podeszła do mnie i rozcięła mi paski na rękach.
- Nie boisz się
że cię zaatakuję
- Nie za bardzo
- powiedziała i zwróciła się do drzwi.
Wyszła, a ja
zostałam sama. Sięgnęłam po tackę. Okazało się, że to kotlet i jakby inaczej
kapusta, a raczej coś z niej zrobione.
Ale ta potrawa
jest nie do zidentyfikowana.
Zaczęłam jeść,
nie mogłam już wytrzymać z głodu, bo w normalnych okolicznościach w życiu bym
tego nie tknęła. Co najdziwniejsze było całkiem niezłe jak na kapustę oczywiście.
Gdy zjadłam
drzwi znowu się otworzyły. I to co ujrzałam mnie zamurowało. Była to z całą
pewnością strzyga. Czerwone obwódki na zielonych oczach, blada skóra, chytry
uśmiech ukazujący kły.
To była
Aleksandra.
- Widz, że
jesteś zaskoczona.
- Ale dlaczego?
- Ty się pytasz
dlaczego?! To ciebie Dymitr wybrał nie mnie, nie rozumiesz. Ja nie mogę bez
niego żyć.
- No to teraz
sobie pożyjesz. Bardzo długo.
- Przemieniłam
się tylko dlatego żeby się zemścić na tobie. Ale teraz sobie tak pomyślałam, że
mogła bym przemienić także Dymitra.
- Nigdy z nim
nie wygrasz. Odnajdzie cię, a wtedy marny twój los.
- Nie boję się.
Jeżeli zginę z jego ręki to będzie oznaczało że jednak się mną interesował.
- Po co to
wszystko? Przecież mogłaś sobie znaleźć kogoś innego.
- Ja go
Kochałam. Teraz to nie ma znaczenia. Chce go zranić tak samo jak on mnie.
- Widzę, że nie
umiesz walczyć.
- Wiesz co przez
chwile się wahałam czy na pewno zorganizować te strzygi, ale po tym co on mi
zrobił nie umiałam mu wybaczyć. A teraz będzie cierpiał tak samo jak ty. Po
pierwsze dowódca chce zabić Lissę, a ja zabiję twoje dzieci a potem samą ciebie.
- Nigdy ci się
to nie uda. Dymitr nie dopuści cię do naszych dzieci.
- Ale przecież
to nie są jego dzieci. One go nie obchodzą.
- One go bardzo
obchodzą bo to są jego dzieci.
- To niemożliwe.
- W takim razie
niemożliwe staje się możliwe.
Wybiegła z celi,
zatrząsnęły się za nią drzwi. A mnie ogarnęła senność. Po chwili już spałam.
Byłam w pięknym
ogrodzie, kojarzyłam go skądś. Była tam huśtawka na której usiadłam. Nagle z za
drzew wyszedł Adrian.
- Witaj Little
Dampir.
- Hej. Co u ciebie?
- A nic. W
zasadzie chciałem cię zobaczyć, jak się masz?
- Prawie
wszystko jest ok.
- Wyglądasz
ślicznie, lecz twoja aura jest jakaś ciemna.
- Może dlatego,
że zostałam porwana. - powiedziałam, a mu mina zrzedła.
- Ale co się
stało?
- Aleksandra
była zazdrosna, wydała mnie strzygą, a następnie sama się przemieniła.
- Jaka
Aleksandra? Gdzie ty w ogóle jesteś?
- Była
narzeczona Dymitra. Jestem chyba w jakiś magazynach chyba pod Moskwą.
- A co z
Dymitrem, dziećmi?
- Nie wiem.
- Gdzie jesteś w
tych budynkach?
- W jakichś
celach, chyba pod ziemią jest tu trochę zimno i wilgotno.
- Dobra powiadomię
wszystkich. Jeszcze jedno ile jest strzyg?
- Na pewno 10
ale może być ich pełno. - nagle coś mi zaświtało. - Ale zaraz co ty
kombinujesz?
- Nie martw się.
Do zobaczenia
- Adrian! -
Krzyknęłam. Ale sen się już rozmył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz