środa, 22 lipca 2015

Księga II rozdział III

Tydzień który czekał nas do rozpoczęcia roku minął. Jutro rozpoczęcie, a ja czuję że nie jestem gotowa, Dymitr co prawda przekonuje mnie że nauka nie jest taka zła jak sam określił że uczniowie nie mogą być jacyś specjalnie źli. Ale po tym jak jednego z nich spotkałam myślę że to będzie trudne. Było to dwa dni temu w nocy, na moje nieszczęście. Dymitr zasnął a ja jeszcze leżałam rozmyślając kiedy usłyszałam jakiś hałas. Szybko wzięłam kołek i zeszłam na dół gdzie po obejściu wszystkich pokoi stwierdziłam że jest pusto, kiedy znowu usłyszałam hałas dobiegał z ganku. Powoli podeszłam do drzwi, nasłuchując. Kolejny dźwięk, jak najszybciej otworzyłam drzwi, uderzając w coś. Rozległ się jęk bólu, ale zignorowałam go i przyparłam przeciwnika do ściany domu. Był to dampir, za pewne jakieś 19 lat, z 15 cm niższy od Dymitra, brązowe oczy, chytre niebieskie oczy, które patrzyły teraz na mnie figlarnie.
- Co tu robisz?- Spytałam ostro.
- A jak myślisz, przyszedłem zobaczyć co jest grane. W zeszłym roku jak wyjeżdżałem była tu mała chatka a teraz domek. Chciałem zobaczyć co jest.
- No to zobaczyłeś, a teraz się stąd zwijaj.- Warknęłam.
- A właściwie to kim ty jesteś? Jakoś nie kojarzę cię ze szkoły a znam tu wszystkich.- Zignorował mój nakaz.
- A co ci do tego.- Powiedziałam puszczając go. Szybko skorzystał z okazji i teraz to on mnie przyciskał do ściany. Nie wytrzymałam.- Sam się o to prosiłeś.- Powiedziałam wymierzając mu kopniaka w kroczę, a następnie uderzając go kolanem w nos. – A teraz nie chcę cię tu widzieć.
- Policzymy się na lekcjach.- Powiedział z wyrazem bólu na twarzy i powoli pokuśtykał w stronę szkoły.
- Już ja się z tobą policzę.- Powiedziałam choć wiedziałam że mnie nie usłyszy. Oparłam się o ścianę. Ciekawe czy będzie tutaj więcej takich asów, mam nadzieję że nie bo po moich lekcjach połowa klasy może wyjść w nie najlepszym stanie. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Oj to byłby piękny widok i z pewnością już by nie dokazywali. Nagle przy mnie stanął Dymitr, byłam tak pochłonięta wizją uczniów bojących się mnie że nawet nie usłyszałam jak nadchodził. Spojrzałam na niego, spoglądał na mnie z niepokojem.
- Co tu robisz Rose?
- Usłyszałam że ktoś jest na zewnątrz i poszłam sprawdzić.
- I co był ktoś?
- Tak jakiś uczeń, ale już uciekł.- Powiedziałam.
- Chyba go nie pobiłaś?- Spytał z nadzieją.
- No niestety sam się o to prosił.- Powiedziałam wzruszając ramionami i pokazując mu w ten sposób że nie miałam innego wyboru.
- Rose nie możesz bić każdego kto choć trochę ci podpadnie.- Powiedział zrezygnowany.
- On mnie przyparł do ściany i nie dał mi się ruszyć, musiałam go jakoś ustawić.
- Może nie przyparł by cię do ściany gdybyś się choć trochę ubrała.- Dopiero teraz spojrzałam na to co mam na sobie. No tak wychodząc z domu nie zarzuciłam na siebie nawet szlafroku i zostałam w samej kusej koszuli nocnej.
- No dobra, zostawmy to.- Powiedziałam, zbywając go i wchodząc do domu. Zamykając drzwi ruszył za mną.
Gdy byliśmy już u siebie w sypialni, położyliśmy się spać. Przytuliłam się do mojego ukochanego, który po chwili już spał jednak  ja nie mogłam. Wciąż myślałam o tym jak to będzie wszystko wyglądało, jak to będzie postawić się w roli nauczyciela a nie ucznia, może zrozumiem wreszcie dlaczego nauczyciele za mną nie przepadali?
Odrzuciłam te myśli skupiając się na rzeczywistości. Jutro o 8:00 miało być rozpoczęcie, musiałam przygotować dla siebie oficjalny strój strażnika, oczywiście Dymitr miał swój przygotowany już od dłuższego czasu. Pomimo tego że jesteśmy razem już od 5 lat to jeszcze nie przejęłam od niego jego uporządkowania. A może to i lepiej jakoś ten nasz związek musi się równoważyć. Clara i Joann mają iść na rozpoczęcie razem z nami, bo akurat wtedy nie byłoby z kim ich zostawić, wszyscy mieli być a rozpoczęciu.
- O widzę że ktoś wziął się za przygotowania do rozpoczęcia.- Usłyszałam za sobą głos mojego ukochanego, który jak zawsze podszedł mnie tak że go nie usłyszałam.
- Kiedyś trzeba nie?- Spytałam odwracając się do niego. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi ciemnymi oczami z rozbawieniem.
- Idziesz z nami na spacer, Clara i Joann chcą się pobawić.
- No jasne. Już idę.- Poszłam za Dymitrem na dwór biorąc pod drogą katanę. Clara i Joann już biegały po dworze.- Były takie roześmiane.
- Mamo tato! Pobawimy się w chowanego?- Spytał Joann. Spojrzałam na Dymitra, który już się uśmiechał.
- No jasne.- Powiedziałam.- Tylko bez oszukiwania.- Ostrzegłam je. Clara i Joann mogli się porozumiewać bez słów, umiały wyczuć jak czuje się drugie , gdzie jest, a także jak się dobrze postarały to przekazać konkretne słowa. Umiały także się nawzajem blokować, kiedy jedno nie chciało żeby to drugie je wyczuwało po prostu można powiedzieć że odcinało swoją więź a kiedy już chciało znowu się kontaktować z drugim po prostu ponownie się podłączało do jego podświadomości.
- Przecież my nigdy nie oszukujemy.- Powiedziała Clara, słodko się uśmiechając.
- Już my znamy te wasze numery.- Powiedział Dymitr.
- No dobrze.- Powiedziały, wyłączając „połączenie mentalne” co dało się zobaczyć po przez małą iskierkę która między nimi przemknęła. I Tak zaczęliśmy się bawić jako pierwszy szukał Dymitr.
***
Już dzisiaj rozpoczęcie roku. Nie powiem trochę się denerwuję, w końcu od dziś zacznę lekcję z nowicjuszami, a zaledwie kilka lat temu sama byłam nowicjuszką.
- Nie zamartwiaj się tylko lepiej jedz, bo ostygnie.- Powiedział do mnie Dymitr, wskazując na moją jajecznicę.
- Po prostu się denerwuję.- Powiedziałam.
- Nie ma przed czym. Jak sama wiesz ja już uczyłem i powiem ci że nie było tak źle choć o tobie ludzi wtedy nie najlepiej się wyrażali.
- Tak wiem, ale byłam sama a nie 20 takich jak ja.
- Zawsze możesz na nich użyć trochę swojego temperamentu… a przynajmniej na tyle żeby nic im się nie stało.- Powiedział uśmiechając się pokrzepiająco. Jak to możliwe że ten wspaniały face który siedzi naprzeciwko mnie zechciał ze mną być. Brązowe oczy w które mogłabym wpatrywać się godzinami, patrzyły na mnie z wiarą.
- Dzięki.- powiedziałam, uśmiechając się.

1 komentarz: