czwartek, 16 lipca 2015

Księga I rozdział XIX

Rano wszyscy byli już na nogach oprócz mnie oczywiście ja ostania. Bliźniaki jeszcze spały. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Zeszłam na dół była 9:30 Olena z Karoliną były w kuchni i gotowały, Wiktoria i Sonia sprzątały a Dymitr nosił stoły do ogrodu.
Wolałam pomóc Olenie w kuchni niż sprzątać.
- Co mogę zrobić?
- Tam masz wszystkie składniki na sałatkę możesz je pokroić a potem przygotować kurczaka.
- Dobra.
wzięłam deskę i nóż, usiadłam do stołu zaczęłam od krojenia marchewki, potem ziemianki, jajka i tak dalej. Gdy skończyłam wzięłam przyprawy i zaczęłam przygotowywać kurczaka.
 - O której mają być goście? - spytałam.
- O 16 ale bardzo dużo przyjedzie wcześniej bo są z daleka.
- Czyli trzeba się streszczać.
- No dokładnie. jak skończysz z tym kurczakiem to mogła byś z Wiktorią i Sonią ponosić krzesła do ogrodu.
- Nie ma sprawy właściwie to już skończyłam. To ja już idę im pomóc.
- Dobrze.
Wyszłam z kuchni. Wszystkie krzesła stały w salonie. Wiktoria już zaczynała je nosić do ogrodu a Sonia jeszcze wycierała kurze. Wzięłam kilka i wyszłam przez tarasowe drzwi. Ogród wyglądał pięknie. Balony, wstążki i pełno stołów. Położyłam krzesła na ziemi gdy ktoś zakrył mi oczy.
- Nie  przemęczaj się tak. - Dymitr szepnął mi do ucha po czym je pocałował.
- Towarzyszu to ty nosisz stoły nie ja więc te słowa się tycza ciebie. - Odwróciłam się i pocałowałam go.
W ogrodzie nikogo akurat nie było. Dymitr wziął mnie na ręce i zaczął kręcić dookoła.
- Co ty robisz? - Powiedziałam ze śmiechem.
- Cieszę się.
- A mogła bym wiedzieć z czego?
- Mam ciebie, dzieci czemu miałbym się nie cieszyć.
- Faktycznie a mógłbyś mnie odłożyć na ziemie bo ludzie nam się przyglądają.
- Co?
- Spójrz na drzwi. - Stały tam Olena z Wiktorią i się śmiały. Dymitr od razu odstawił mnie na ziemie.
- Może tak skończycie i któreś z was pójdzie do bliźniaków bo zaczęły płakać.
- Dobrze mamo ja pójdę.
- Nie. Ja pójdę bo i tak pewnie trzeba je nakarmić zaraz wracam.
- Dobrze.
Poszłam do góry po schodach. Weszłam do pokoju Joann jeszcze spał więc zaczęłam karmić Clarę. Szybko się napiła. Zmieniłam jej pieluszkę i ubrałam w leginsy i bluzeczkę. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam karmić Joanna. On pił dłużej niż zwykle ale mi to nie przeszkadzało przynajmniej nie musiałam sprzątać. Nakarmiłam go i ubrałam w spodenki i bluzkę z krótkim rękawkiem. Wzięłam je na dół i włożyłam do leżaczków które Dymitr wystawił do ogrodu. Zaczęłam rozkładać na stoły obrusy oraz talerze kubki i sztućce. Kiedy skończyłam rozkładać była już 14:30. Czas się ubrać. Wzięłam Clarę i ubrałam jej Spódniczkę i śliczną białą bluzeczkę. Potem Joanna któremu ubrałam spodnie i niebieską bluzeczkę. Bliźniaki wyglądały ślicznie znów zaniosłam je do leżaczek. Po czym sama wzięłam kąpiel i umyłam włosy. Wysuszyłam je i zrobiłam makijaż. Ubrałam śliczną pomarańczową sukienkę w kropki z zamkiem z przodu. Była na ramiączkach i sięgała mi do ud. Do tego czarne szpiki i rozpuszczone włosy. Wyglądałam oszałamiająco każdy by na mnie spojrzał. Ciekawe co Dymitr powie. Zeszłam na dół Dymitr akurat stał w korytarzu.
- I jak może być? - spytałam
- Roza wyglądasz oszałamiająco. - powiedział podchodząc i całując mnie.
- Nie uważasz że jest za krótka?
- Jest w sam raz. To może teraz ja pójdę się ubrać.
- Dobrze.
Poszłam do kuchni.
- Zanieść coś jeszcze?
- Tak możesz pozanosić te talerze z ciastami. - Powiedziała Olena odwracając się. - Wyglądasz prześlicznie.
- Dziękuje.
- To ja się tez pójdę już ubrać.
Przez chwile nosiłam wszystkie ciasta na stół. Gdy zaniosłam ostatni talerz to zobaczyłam co słychać u maluchów. Oczywiście słodko sobie leżały. Gdy mnie zobaczyły zaczęły się uśmiechać. Sprawdzałam czy mają suche pieluszki gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Słyszałam jak toś składa życzenia Olenie. Dymitr zszedł po schodach i także przywitał się z gościem po czym zaprosił go do ogrodu.
- To jest Rose moja narzeczona, a to Michał mój kuzyn.
- Witaj piękna. - Powiedział całując mnie w dłoń.
- Hej. - powiedziałam. Od razu zauważyłam, że mu się spodobałam.
Clara zaczęła się wiercić więc wzięłam ją na ręce.
- Widzę, ze macie już dzieci. Pośpieszyłeś się Dymitr. Czekajcie ona jest dampirem i ty tez więc to nie są twoje dzieci.
- Są uwierz mi w to bo nie chce mi się tego wyjaśniać.
- Okey jak chcesz.
Znów się rozległ dzwonek do drzwi. Tym razem byli to Kuba i Antek. Weszli do ogrodu. Dymitr od razu się z nimi przywitał i mnie przedstawił.
- Widzę że nie będę jedyny w swoim wieku. - powiedział Antek podchodząc do mnie.
Zamieniliśmy kilka słów po czym rozległ się kolejny dzwonek i tak co chwile. O 16:)) było już około 50 gości. Wszyscy siedliśmy do stołu. Ja usiadłam z Clara która od razu zaczęła zjadać mi łyżeczkę nie wiem o co jej chodzi z tymi łyżeczkami. Dymitr usiadł z Joannem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz