Dymitr
Rose poszła się
przejść, aby wszystko przemyśleć. Chciałem iść z nią lecz powiedziała, że woli
iść sama. Nie ma jej już pół godziny. Odpoczywałem u nas w pokoju kiedy ktoś
zapukał, czyli to pewnie mama.
- Wejdź mamo. -
powiedziałem. Po czym weszła do pokoju.
- A Rose jeszcze
nie ma? Jest już ciemno powinna być już w domy. - powiedziała zmartwionym
głosem.
- Tak, wiem,
pójdę jej poszukać. Zajmiesz się Clarą i Joannem?
- Nie ma sprawy.
Wstałem i
zeszedłem na dół gdzie zarzuciłem kurtkę. Wtedy zauważyłem kopertę którą
dostała Rose leżała na podłodze. Podniosłem ją i przeczytałem.
No to wiemy
gdzie wybrała się moja ukochana.
Gdy wyszedłem od
razu zwróciłem się w stronę kościoła. Nie było ich przed nim więc wszedłem do
środka ale tam również ich nie było. Wyszedłem i poszedłem dalej chodnikiem. Poszedłem
za róg murku. I zobaczyłem kilka strzyg, a pośrodku walczącą Rose.
Zacząłem biec w
ich stronę i wtedy jedna ze strzyg uderzyła Rozę w głowę, ogłuszając ją. Zanim zamknęła
oczy i upadła jeszcze ujrzała mnie.
Przyśpieszyłem,
ale już wwlekali ją do samochodu. Zanim tam dobiegłem już odjeżdżali. Na
chodniku leżała nieprzytomna Aleksandra.
Po chwili zaczęła
się budzić.
- Co się stało?
- spytałem ją.
- Przyjechali
nie wiadomo skąd, walczyła z nimi ale nie dała im rady, wzięli ją. Dymitr teraz
możemy być razem. - zaczęła się podnosić.
- Co ty mówisz?
- Nie rozumiesz.
Teraz gdy jej nie ma możemy być szczęśliwi razem.
- Ale ja byłem
szczęśliwy z Rose. Nie z tobą.
- Jak możesz tak
mówić? Przecież było nam ze sobą dobrze.
-No właśnie
było tylko tobie.
- Jak to?
- Wtedy
myślałem, że to mi wystarczy. Ale dopiero przy Rose odkryłem co to szczęściem.
Nidy już nie będziemy razem! - powiedziałem, odwracając się i szybko odchodząc.
- Jeszcze tego pożałujesz!
- usłyszałem za sobą.
Zacząłem biec,
chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Nie mogło mi się to pomieścić w
głowie. Moja Roza porwana przez strzygi. Co ja zrobię jeśli coś jej się stanie.
Nie mogę tak myśleć. Będzie dobrze musi być dobrze. Byłem już w połowie drogi
kiedy, zaczął padać deszcz jakby rozpaczał
nad ta tragedią.
Dobiegłem do
domu. Wbiegłem szybko do korytarza.
- Dymitr? I co
znalazłeś Rose? - dobiegł mnie głos mamy z kuchni.
- Nie. -
powiedziałem z rozpacza w głosie.
- Dymitr? Co się
stało? - Mama wychyliła się z kuchni. - o mój Boże całkowicie przemokłeś choć
tutaj, opowiedz mi co się stało.
Poszedłem do
kuchni gdzie usiadłem. Mama podała mi gorącą herbatę i usiadła naprzeciwko
mnie.
- Opowiadaj.
- Rose została
porwana.
- Ale jak to?
- Gdy
wychodziłem znalazłem ta kopertę którą dostała. Byłem ciekawy i ją
przeczytałem, była to wiadomość od Aleksandry chciała z nią się spotkać o 20:00
przed kościołem. Poszedłem tam ale nigdzie ich nie było. Zacząłem iść dalej
chodnikiem, wzdłuż muru, gdy wyszedłem za rogu, zobaczyłem kilka strzyg było
ich chyba z osiem. Miedzy nimi stała Rose i z nimi walczyła ale było oczywiste,
że nie da rady napierali na nią ze wszystkich stron. Zacząłem biec w ich
stronę. Chciałem jej pomóc ale wtedy ją ogłuszyli. Biegłem dalej coraz szybciej.
Gdy dobiegłem na miejsce odjeżdżali. Zawiodłem ją powinienem był szybciej
zacząć jej szukać. Aleksandra leżała nieprzytomna na ziemi. Gdy się ocknęła zaczęła
gadać jakieś brednie, że niby teraz możemy być razem. Powiedziałem jej, że to
niemożliwe. Potem mówiła coś jeszcze ale nie przyjmowałem nic za myślą, że Rose
została porwana.
- To straszne.
Spokojnie Dymitr wszystko będzie dobrze.
- Co ja teraz zrobię?
- powiedziałem załamany.
- Spokojnie, idź
teraz się do góry trochę ogarnąć, może przespać. Dzieci śpią więc nie powinny
teraz płakać przez najbliższe parę godzin. Ja zawiadomię Aba. - powiedziała ze
spokojem choć na jej twarzy było widać kaskadę uczuć.
- Dobrze, choć
teraz na pewno nie zasnę.
Wyszedłem z
kuchni i skierowałem się na górę. Zajrzałem do bliźniąt, które spały spokojnie,
nieświadome tego co się stało.
Wziąłem szybki
pryśnic po czym usiadłem przy łóżeczkach bliźniąt. Clara zaczynała mieć włosy
koloru włosów Rozy, Joann znowuż ma włosy w takim samym kolorze jak moje. Mam
nadzieje, że zobaczą jeszcze swoją matkę, co nie jest pewne. Jestem głupi, że
tak myślę powinienem zastanawiać się jak ją uwolnić.
Po pierwsze
trzeba się dowiedzieć gdzie przebywa, co nie będzie łatwe. Nie wiem kto ją
porwał, ani dokąd zabrał. Nie znam także przyczyn porwania. Nagle rozbiegło się
pukanie i do pokoju weszła Sonia.
- Hej, co tam?
- A nic,
Słyszałaś?
- Tak mama mi
powiedziała. Co teraz zrobisz? - spytała siadając na drugim fotelu.
- Jeszcze nie
wiem, ale na pewno nie pozostawię Rose na pastwę strzyg.
- Będziesz
potrzebował wsparcia.
- Tak wiem, mama
dzwoniła do Aba, może pomoże.
- Brałeś pod
uwagę to, że mogli ja... zabić, lub przemienić w... .
- Tak wiem, że
jest taka możliwość. Ale nie zostawię jej. Nie ma nawet takiej opcji.
- Jeżeli chcesz znaleźć
ludzi chętnych do pomocy, poszukaj wśród swoich przyjaciół ze szkoły.
- To dobry
pomysł. Dziękuje.
- Aha ale zanim
pójdziesz to muszę cię uprzedzić, że czeka cię jeszcze starciem z Abem. W zasadzie
to był główny cel mojej wizyty u ciebie. Abe ma przyjechać za pół godziny.
- Dobra dzięki.
- No dobra, idę,
trzymaj się.
- Dzięki.
Dalej
wpatrywałem się w bliźniaki. Clara miała założone różowe śpioszki. a Joann
niebieskie. Wszystkie śpioszki są w pastelowych kolorach. Mamy dla nich ubrana
w żywszych kolorach tylko, że są dla nich za duże. Trochę jeszcze zajmie zanim
w nie wejdą.
Co Aleksandra
sobie myślała, że tak po prostu rzucę wszystko i będę z nią. Kocham Rozę i
wiem, że z inną kobietą nie mógł bym być szczęśliwy. Rose dała mi szczęście,
rzecz o której nigdy nie bym nie marzył czyli dzieci. Gdy ją spotkałem nigdy
bym nie pomyślał, że to ona będzie moim szczęściem. Nierozważna, nielubiąca
zasad, teraz nikt by nie powiedział, że taka jest.
Pogłaskałem i
ucałowałem bliźnięta po czym, zszedłem na dół.
Mama kręciła się
w kuchni, Wiktoria słuchała muzyki w salonie.
- Wujku, a gdzie
jest Rose? - spytał Pawka schodząc po schodach.
- Musiała
wyjechać. - odpowiedziałem
- Wujek, jestem
duży, możesz mi powiedzieć prawdę. Przecież widzę, że wszyscy są
poddenerwowani.
- No dobrze,
Rose została porwana.
- Czy mogę jakoś
pomóc? - spytał zmartwiony.
- Idź pomóc
babci.
- A czy pójdziecie
ją uratować?
- Tak oczywiście
tylko na początek musimy obmyślić plan i z tym czekamy na Aba.
- Mazura?
- Tak. To ojciec
Rose.
- W życiu bym
nie pomyślał. Dobra idę. - powiedział idąc do kuchni.
Po chwili do
korytarza wtargnął Abe.
- Coś ty zrobił?
Jak mogłeś pozwolić żeby ja porwali?! - krzyknął idąc na mnie z pięściami.
- Chciałem ją
uratować ale nie zdążyłem.
Ale Abe mnie nie
słuchał zaczął wymierzać mi sprawne ciosy. Nie walczyłem z nim tylko się
broniłem. Do korytarza wbiegła Karolina.
- Co to jest?
Panowie powinniście pomyśleć jak ją uwolnić, a nie rzucacie się sobie do
gardeł. - Krzyknął, Abe się odsunął.
- Masz szczęście
teraz, ale jeszcze się z tobą policzę.
- Chodźmy do
salonu. - poprowadziłem go przez korytarz do pokoju dziennego.
- Dzień dobry -
powiedziała Wiktoria, wyłączając muzykę.
- Dzień dobry.
- Może kawy,
herbaty, czegoś zimnego. - spytała Karolina.
- Po proszę
kawę. - powiedział Abe siadając przy stole. - A więc co wiemy?
- W zasadzie
niewiele można by powiedzieć tylko, że Rose została porwana.
- No to
faktycznie niewiele. - Nagle rozległo się dzwonienie telefonu, słyszałem jak
mama go odbiera.
- Dymitr do ciebie.
Królowa Wasylissa Dragomir.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz