środa, 22 lipca 2015

Epilog

Pięć lat kto by pomyślał że tan czas tyle zmieni w moim życiu, wtedy jeszcze nie myślałam o tym co mnie czeka za jakieś pół godziny. Powinnam się spieszyć, ale nie mogę przestać patrzeć na kobietę w lustrze która jeszcze nie dawno była nastolatką którą interesowały tylko imprezy. Teraz patrzałam na kobietę która miała delikatny makijaż podkreślający jej ciemne oczy. Włosy upięte lekko a  w części opadające falami na plecach. Kto by pomyślał, że ten wysoki strażnik o brązowych oczach i włosach, który 5 lat temu odnalazł mnie i moją przyjaciółkę po czym sprowadził nas do Akademii Wampirów im. św. Władimira, tyle zmieni  w moim życiu. Pierwsza prawdziwa miłość, pierwsze zabite strzygi, walka zespołowa, rozpacz, podróż na koniec świata po to aby zabić mężczyznę którego się kocha, odmienienie go z pomocą przyjaciółki z powrotem w dampira, oskarżenie o królobójstwo, ucieczka z więzienia, rozwikłanie sprawy i odnalezienie siostry Lissy, zajście w ciąże z dampirem co jest teoretycznie nie możliwe, ucieczka przed Dworem, utrata pamięci to wszystko doprowadziło mnie to tego momentu. Biała suknia z welonem już czeka na wieszaku, kościół pięknie ustrojony kwiatami i wstążkami, prawie 100 gości czekających na rozpoczęcie uroczystości. Większości z nich nie znam część to rodzina Dymitra która specjalnie przyjechała do Ameryki. Niewielka cześć to nasi znajomi, a reszta kto to wie, to goście zaproszeni z grzeczności.
Dobra trzeba się wreszcie przebrać w końcu nie wyjdę do ślubu w szlafroku. Podeszłam do szafy gdzie wisiała moja suknia ślubna. Była przepiękna, miała kolor lekko kremowy. Dekolt ma w kształcie serca i był marszczony, w tali był piękny paseczek z srebrnych nici utkanych w misterne wzorki, reszta sukni spływała swobodnie do ziemi, lekko się rozszerzając . Zdjęłam szlafrok i założyłam suknie, leżała na mnie idealnie, wybierałam ją wraz z Lissą, Sonią i moją matką wszystkie były zachwycone kiedy mnie w niej zobaczyły. Dymitr jeszcze jej nie widział zresztą tak jak mój ojciec ani żaden facet. Moim świadkiem na ślubie miała być Lissa, a świadkiem mojego ukochanego Michaił. Dla Lissy była piękna sukienka w kolorze czerwonym sięgająca do kolan, ma bardzo podobny dekolt do mojej sukni i ma zwężenie w talii układa się ona idealnie tak aby eksponować jej brzuch, gdyż jest ona w 5 miesiącu ciąży.. Ogólnie to dziewczyny chciały teraz być ze mną ale powiedziałam że potrzebuje chwili spokoju. Założyłam suknie, leżała idealnie do tego welon sięgał do ziemi ale się po niej nie ciągnął. Wyjęłam szpilki, były one na 7 cm obcasie wiedziałam że długo w nich nie wytrzymam ale no jednak jakoś wejść trzeba przed ołtarz, na później miałam białe baleriny. Te szpilki były białe w zasadzie bez żadnych ozdób miały tylko niewielkie klamerki przy kostkach. Tak jak dla Dymitra jest tajemnicą jak ja wyglądam dal mnie również jest tajemnica w co ona jest ubrany, wszyscy który widzieli i mnie i jego uważają że idealnie będziemy do siebie pasować, kilka razy śmiałam się do dziewczyn że  z pewnością w kreacje Dymitra jest wpisany prochowiec, ale one wtedy się tylko śmiały i nic mi nie zdradzały, byłam ciekawa, nie mogę tego ukrywać. Clara która  miała teraz 2, 5 roku będzie sypała płatki czerwonych róż jak będę wchodziła wraz z Abem do kościoła. Dla naszej córeczki wybraliśmy prześliczną białą sukienkę z różowymi dodatkami, włosy miała mieć upięte podobnie jak ja, gdyż również miała już dość długie brązowe kręcone włosy. Joann został wystrojony w czarny garnitur, miał przynieść nam obrączki, był ona niezwykle podobny do Dymitra. Wszyscy mówią że Clara to żywa kopia mnie a Joann Dymitra. Wraz z Clarą płatki sypać ma mała Rose która będzie miała praktycznie identyczną sukienkę jak moja córeczka. Rose była podobna zarówno do Christiana jak i Lissy, od każdego z nich przejęła cechy od Lissy włosy od Christiana oczy.

Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Rose pospiesz się za chwile się zaczyna.- Usłyszałam że moja matka woła mnie zza drzwi. Obejrzałam się jeszcze w lustrze wszystko było idealnie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Jenin odwróciła się do mnie i widziałam wzruszenie w jej oczach, miała na sobie przepiękną czarną sukienkę bardzo prostą na ramiączkach ale wyglądał cudownie.

- Wyglądasz przepięknie. – Powiedziała i mnie przytuliła, ostatnio w ogóle zaczęła mniej pracować nawet spędza czasami czas na zabawie z wnukami.- No dobra chodź wszyscy już czekają. – Powiedziała biorąc mnie pod rękę i prowadząc wejścia do kościoła, drzwi były zamknięte, przed nimi stało dwóch strażników w swoich oficjalnych strojach. – Poczekaj tutaj chwile zaraz przyjdzie Abe. – Jeszcze raz mnie uściskała i weszła do kościoła, strażnicy przepuścili ja kiwając jej głowami z szacunkiem. Dosłownie po 2 minutach przez drzwi wszedł Abe z moim bukietem z czerwonych róż. Zatrzymał się i na mnie popatrzał widziałam szczęście i dumę w jego wzroku.

- Mam najpiękniejszą córkę na świecie. -Powiedział i podszedł do mnie.

- Uważaj bo się zarumienię staruszku. – Powiedziałam z uśmiechem, podał mi rękę. Podeszliśmy do drzwi. Po chwili dołączyła do nas Sonia prowadząc Clare, Joanna i Rose. Uściskałam ją a następnie moje dzieci i małą Rose.

- Mamusiu będę sypała kwiatki.- powiedziała Clara z uśmiechem.

- Tak wiem kochanie.- Odpowiedziałam z uśmiechem. Joann dostał właśnie od Soni niewielką tackę z obrączkami.

- A ja będę miał najważniejsze zadanie bo musze dostarczyć pierścionki.

- Żaden zadanie nie jest ważniejsze wszystkie są tak samo ważne.- Powiedziałam widząc że Clara zaczyna się smucić.

- No dobrze to teraz Joann chodź twoja ważna rola będzie później teraz czas na dziewczyny. -Powiedziała Sonia i poprowadziła go do kościoła. Clara i Rose wraz z Abem ustawiłam zaraz przed drzwiami. A sami stanęliśmy kawałek dalej. Nagle usłyszeliśmy dźwięk marsza weselnego który dziś miałam słyszeć jeszcze nie raz. Drzwi zostały otwarte i dziewczynki ruszyły w stronę ołtarza sypiąc płatki róż. Abe uścisnął mi rękę co mnie trochę podniosło na duchu, następnie ruszyliśmy. Uśmiechnęłam się, kościół był pięknie ustrojony, do ławek były przyczepione małe bukieciki z czerwonych róż i jeszcze jakichś białych kwiatków których nazwy nie byłam w stanie zapamiętać, przed samym ołtarzem również stały piękne wiązanki i bukiety z tych samych kwiatów, wystrojenia kościoła i sali podjęła się Sonia, musze powiedzieć że wyszło jej przepięknie.

W ławkach stali nasi goście było kilka znajomych twarzy kilku ludzi których bym się nie spodziewała zobaczyć razem a tu niespodzianka. Zauważyłam że Adrian jest obok Sydney i co najdziwniejsze trzymali się za ręce dałam im do zrozumienia wzrokiem że będą musieli mi coś tutaj wyjaśnić, Adrian uśmiechnął się cwanie. Obok nich znajdowali się Eddy z Jill oni także stali się parą, tylko że o tym wiedziałam już od dłuższego czasu. Dalej Christian wraz z Mią i Sonia obok nich także Joann. Wszyscy się uśmiechali widziałam zachwyt w ich oczach. Po drugiej stronie w ławkach zauważyłam Olenę wraz z Sonią, Karoliną i Wiktorią a także ich dzieci. W oczach Oleny widziałam łzy, wiedziałam że jest szczęśliwa że jej syn ułożył sobie życie. Nie których ludzi nie znałam ale na szczęście miałam przy sobie moich przyjaciół którzy wiedziałam że będą mnie wspierać.

Po lewej stronie od ołtarza było ustawione krzesełko przy którym stała Lissa, wyglądał przepięknie nie miała dziś na sobie korony, stwierdziła że to moje święto i że idzie tam jako moja przyjaciółka a nie królowa. Włosy miała upięte w przepiękny kok, lekki makijaż. Lissa dostała bukiet z białych róż żeby kontrastował z suknią. Po prawej stronie było krzesło przeznaczone dla Michaiła miał on na sobie czarny smoking i czerwony krawat. Przed ołtarzem stały dwa krzesła przeznaczone dla mnie i Dymitra.

Wtedy mój wzrok padł na mojego ukochanego, który stał obok prawego krzesła. Miał na sobie idealnie leżący na nim smoking, włosy miał rozpuszczone, ostatnio je przyciął więc były krótsze niż zawsze wyglądał świetnie. Spojrzałam w te brązowe oczy które tak kochałam, widziałam w nich miłość, wzruszenie i szczęście. Wiedziałam że chce spędzić z nim resztę życia i nic tego nie zmieni, to był ten jedyny ten który nauczył mnie walczyć który dał mi wszystko czego potrzebowałam nawet jak coś było nie możliwe to był ten którego kochałam. Wiedziałam że dla niego nie ma znaczenia w czym bym wyszła ale wiedziałam że podoba mu się sukienka. Doszliśmy do ołtarza Abe przytulił mnie do siebie i jeszcze szybko szepnął żebym się nie martwiła i że wyglądam pięknie i oddał moją rękę w rękę Dymitra, która była przyjemnie ciepła, popatrzał na mnie z czułością po czym stanęliśmy za krzesłami. Ksiądz uśmiechnął się do mnie i do Dymitra. Po czym zwrócił się do gości.

- Zebraliśmy się tutaj a by połączyć związkiem małżeńskim tych oto dwoje.- Powiedział ksiądz i zaczął nabożeństwo z którego nie wiele zapamiętałam bo byłam za bardzo zestresowana że popełnię jakiś błąd. W pewnym momencie ksiądz powiedział słowa które zapamiętałam bardzo dokładnie:

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.

Wiedziałam że te słowa to jest czysta prawda na własnym przykładzie bo gdybym nie miała Dymitra, Lissy, moich rodziców, dzieci wiem że bym nic nie miała że byłabym nikim bo to oni mnie tworzą, bo to oni tworzą całe moje życie.  Dopiero po jakimś czasie przyszedł moment  przysięgi, wraz z Dymitrem stanęliśmy przed księdzem. Zaczęliśmy powtarzać słowa przysięgi. Pierwszy był Dymitr.

Zaczął powtarzać za księdzem słowa przysięgi patrząc mi głęboko w oczy

-Ja Dymitr Bielkov biorę sobie Ciebie Rosmarie Hathaway za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Zakręciła mi się łezka w oku, ale dmuchnęłam sobie ukradkowo w oczy żeby nie spadła bo mogłaby mi rozmazać makijaż, choć tak naprawdę to nie wiedziałam że wtedy bym się rozpłakała na całego a tego nie chciałam ze względu na to że teraz przyszłą moja kolej na przysięgę. Wiedziałam że to nie będzie proste, nie dlatego że byłam nie pewna tego że chce wyjść za Dymitra raczej martwiło mnie to że popełnię jakiś błąd. Na szczęście nie miałam zbyt wiele czasu na zastanawianie się bo przyszła moja kolej zaczęłam powtarzać słowa przysięgi, patrząc Dymitrowi w oczy.

- Ja Rosmarie Hathaway biorę sobie ciebie Dymitra Bielkowa za męża i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Powiedziałam i odetchnęłam, w oczach mojego ukochanego widziałam miłość, radość, wzruszenie i milion innych emocji. Wiedziałam że teraz może być już tylko lepiej mam wszystkie osoby które kocham obok siebie i nie zamierzam ich stracić.

Po przysiędze przyszedł czas na obrączki. Joann bardzo powoli i ostro żniesz szedł w stronę ołtarza, miał bardzo skupiony wyraz twarzy co od razu sprawiło uśmiech na mojej twarzy. Joann był tak podobny do Dymitra, te same oczy, włosy, sam mówi że będzie kiedyś taki jak jego tatuś a ja wiem że to prawda. Gdy doszedł do nas chciałam go uścisnąć ale wiedziałam że nie mogę dlatego po prostu się do niego uśmiechnęłam. Jako pierwszy obrączkę nakładał mi Dymitr, były to bardzo proste obrączki miały tylko wygrawerowane nasze imiona, były one ze złota. Moja ręka się trzęsła lecz gdy Dymitr ja dotknął od razu się uspokoiła, jego dotyk był ciepły i łagodny zresztą tak jak zawsze. Następnie nadeszła moja kolej poszło mi to dość łatwo. Po nałożeniu obrączek, zostały wypowiedziane słowa

- Może pan pocałować pannę młodą.- I Dymitr bez większego namawiania mnie pocałował, mogłabym tak stać i go całować jeszcze długo ale czekało na nas wesele, które miało trwać do białego rana jak to określił mój mąż. W kościele rozbrzmiał dźwięk marsza weselnego i ruszyliśmy w stronę wyjścia, trzymając się za ręce. Po drodze wzięliśmy także bliźnięta pomiędzy siebie. Wszyscy goście weselni zaczęli wychodzić za nami na dworze wszyscy ustawili się w kolejkę… bardzo długa kolejkę i składali nam życzenia. Przyszła kolej na Lisse i Christiana, gdy moja przyjaciółka do mnie podeszła przytuliła mnie.

- No kto by pomyślał, szalona Rose na ślubnym kobiercu.- Zaśmiała się.- Tak się cieszę, wszystkiego najlepszego.- Powiedziała i mnie ucałowała w oba policzki, łzy znowu zebrały mi się w oczach, bardzo starałam się ich pozbyć lecz chyba mi się nie udało bo poczułam jedną krople spływającą mi po policzku.- Nie płacz teraz będzie już tylko lepiej, zobaczysz.- Roześmiałyśmy się.- Dobra musze iść bo wstrzymuje kolejkę.- Powiedziała i oddaliła się za Christianem.

Podchodzili do nas kolejni goście, między innymi Olena wraz z siostrami Dymitra, uściskała nas mówiąc jak to się cieszy że to wszystko tak się skończyło i życzyła nam szczęścia. Abe jak to Abe życzył nam szczęścia ale także zapowiedział Dymitrowi męski wypad, więc ma się przygotować, po czym wręczył nam niewielkie pudełeczko i powiedział:

- A to na wasze życie, mi i tak się nie przydaje a wy  z pewnością zrobicie z niego doby użytek.

- Co to?- Spytałam

- Wszystko jest w środku.- Powiedział tajemniczo i odszedł . Dymitr schował pudełeczko do kieszeni.

Składanie życzeń zabrało sporo czasu i odetchnęłam kiedy okazało się że już koniec.

- To co teraz wesele?- Spytałam biorąc Dymitra za rękę. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie.

- Spokojnie nie będzie tak strasznie.- uszyliśmy w stronę Sali była ona niedaleko więc nie opłacało nam się tam niczym dojeżdżać. Sala była pięknie ustrojona w kolorach czerwieni i bieli. Dostaliśmy kieliszki z szampanem były one przewiązane wstążeczką, reszta gości dostała takie same tylko bez wstążeczki oczywiście.

- to co na trzy ?- Spytałam Dymitra z uśmiechem.

- Dobra, to raz, dwa, trzy.- I na trzy wypiliśmy duszkiem szampana, po czym wyrzuciliśmy kieliszki za siebie, gdzie się roztłukły o podłogę. Wszyscy wypili zaraz za nami po czym zaczęli wołać „Gorzko Gorzko!!!” Mój ukochany się do mnie pochylił i mnie pocałował, a goście zaczęli klaskać jeszcze mocniej.

Następnie wszyscy znaleźli dla siebie miejsca ja wraz z Dymitrem mieliśmy specjalne miejsca obok nas siedzieli nasze rodziny najbliższe, Lissa i Christian a także Sonia i Michaił. Na początek był uroczysty obiad. Właśnie jadłam jakąś potrawę rosyjską, która była nawet dobra kiedy przypomniałam sobie o pudełeczku od Abe.

- Ej co tak właściwie jest w tym pudełeczku.- Spytałam Dymitra. Spojrzał na mnie z ciekawością, po czym wyjął pudełko z kieszeni. Było ono nie wielkie, miało kolor czerwony i było przewiązane białą wstążką. Mój ukochany odwiązał wstążkę i podniósł wieczko. W środku na białym materiale leżały klucze.

- Do czego to klucze?- Spytałam nie wiedząc o co tu chodzi. Zawiesiłam je na palcu. Dymitr przyjrzał się dokładniej pudełeczku i pod czerwonym materiałem coś zauważył. Zaciągnął materiał i ukazała nam się karteczka z adresem. A pod nią była druga na której widniały słowa:” Mam nadzieję że wam przyda się bardziej niż mnie, jest niewielki ale jasny i umeblowany, SA tam pokoje dla bliźniąt, i wszelkie pomieszczenia potrzebne w domu. Jest to spadek po ciotce.  Wasz Staruszek Abe.”

- Czy twój ojciec dał nam dom?- Spytał zszokowany Dymitr.

- Nie tylko mój bo teraz także i twój i na to wygląda.- Powiedziałam. Zaczęłam się oglądać szukając Aba którego akurat nigdzie nie było.- No jasne a gdy ten jest potrzebny to go nie gdzie nie ma.- Powiedziałam odwracając się do mojego ukochanego.

Wróciliśmy do posiłku, po czym nastąpił pierwszy taniec pary młodej. Stanęliśmy po środku parkietu. Z głośników rozbrzmiał delikatny dźwięk piosenki którą wraz z moim mężem wybraliśmy parę dni szybciej. Nie mogliśmy na początku nic znaleźć szukaliśmy w piosenkach angielskich i rosyjskich ale nic nie oddawało sensu tego jaka była nasza miłość, w końcu trafiliśmy na polską piosenkę która okazała się idealna nawet jeśli nikt nie umie jej przetłumaczyć bez pomocy Internetu.  Była to piosenka Perfectu „Kochaj mnie” idealnie pasowała naszym zdaniem. Powoli zaczęliśmy kiwać się w rytm piosenki. Dymitr prawą rękę miał na mojej talii, znowuż lewą trzymał moją prawą rękę. CO jakiś czas mnie obracał, w tańcu tak jak w walce byliśmy bardzo zgodni, porozumiewaliśmy się bez słów. Dymitr jest świetnym tancerzem choć nie mamy zbyt wielu okazji do tańczenia, na wszelkiego rodzaju balach najczęściej jesteśmy w roli strażników przez co nie możemy tańczyć, a urodziny w gronie przyjaciół często odbywają się bez tańców. Widziałam gości ustawionych w koło nas w kole ale mogli by oni nie istnieć, dla mnie w tej chwili istniał tylko ciepły i delikatny dotyk Dymitra. Zdziwiłam się kiedy muzyka się skończyła ii musiałam się odsunąć od Dymitra. Wszyscy zaczęli kląskać i wołać gorzko gorzko znowu, no i my znowu się pocałowaliśmy ku uciesze gości. Potem już wesele rozkręciło się na całego wszyscy zaczęli tańczyć. Ja jako panna młoda praktycznie nie miałam możliwości odpocząć, Dymitr wypełniał swój obowiązek nadzorowania wszystkiego, a także obowiązku wypicia tradycyjnego małego z gośćmi, nie mówię czasami widziałam jak trochę oszukiwał bo gdyby chciał z wszystkimi uczciwie pić to w połowie wesela już by leżał nieprzytomny. Dzieci bawiły się na dworze na placu zabaw, biegały, zjeżdżały ze zjeżdżalni i przy tym wszystkim uśmiech nie schodził im z twarzy. W pewnym momencie został wprowadzony tort, był to w zasadzie niewielki tort do pokrojenia dla nas, a dla gości były małe torciki takie wielkości kawałka tortu z tym że nie musimy ich kroić wystarczy że nałożymy je na talerzyk. Tradycyjnie pokroiliśmy większy torcik i się nim „nakarmiliśmy” przy czym było masę śmiechu bo oczywiście ubrudziliśmy się przy okazji jak dzieci na szczęście mieliśmy serwetki pod ręką. Po chwili wszyscy zajadli się już torcikami, a ja z Dymitrem wreszcie mogliśmy chwile odpocząć. Gdy tylko zespół znowu zaczął grać do tańca zaprosił mnie Dymitr po czym zostałam odbita przez Abe. Gdy tylko zaczęliśmy tańczyć zapytałam:

- Dom?- Mój ojciec popatrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.

- Tak, bo ja go nie używam, a wam się przyda. Jest niedaleko Dworu, ma ładny ogródek. Ale uprzedzam że nie jest to taki dom jaki mam w Rosji jest to dom jedno rodzinny, taki jak możesz zobaczyć na przedmieściach każdego miasta.- Powiedział już z powagą,  obracając mnie.

- Ale my nie możemy przyjąć tego prezentu to w końcu dom to nie jest prześcieradło czy zestaw sztućców to dom.

- No właśnie a po co wam prześcieradła i sztućce skoro nie będziecie mieli gdzie ich trzymać. Potrzebny wam domu a tak się składa że ja wam jeden daje.- Powiedział z uśmiechem.

- No z takimi argumentami nie mogę się kłócić staruszku. – Dalej tańczyli ze mną wszyscy goście, wujek Zdzisiu, dziadek Benek, kuzyn Kuba, który mówił jak to się dziwnie złożyło że wyszłam za jak to on określił naszego Dymitra, i długo by wymieniać z kim jeszcze tańczyłam, a wiadomości jakich się dowiedziałam o Dymitrze to już w ogóle było masa, a każdy z moich partnerów do tańca ze strony mojego ukochanego miał cos do powiedzenia.

Po jakimś czasie przyszedł czas na tańce specjalne jak to określił „wodzirej”, polegały one na tym że ja z Dymitrem staliśmy na środku parkietu a Lissa i Michaił trzymali mój welon i jeszcze jakiś kapelusz. Jeżeli ktoś chciał zatańczyć ze mną musiał zapłacić wrzucając jakiś banknot na welon, a jak z brunetem to do kapelusza, potem pieniądze miały być podliczone i okaże się kto z nas zebrał więcej. Zaczęła się piosenka dość szybka i już po chwili byłam przechwytywana z rąk do rąk, to samo działo się z Dymitrem. Gdy skończyła się piosenka byłam wykończona, a osoby które akurat z nami tańczyły dostały nagrodę czyli tradycyjnie butelkę wódki.

O północy przyszedł czas na oczepiny. Były to różne konkursy, a także wybranie przyszłej młodej pary. Wszystkie panny obecne na ślubie ustawiły się w kółku a ja stanęłam po środku z welonem, oczy zostały mi przewiązane chustką, żebym nic nie widziała i rozpoczęła się piosenka zaczęłam się powoli kręcić i nagle rzuciłam welon za siebie usłyszałam przekleństwo i szybko się odwróciłam patrząc kto złapał welon. Ku mojemu zaskoczeniu złapała go moja matka, szybko do niej podeszłam i zapięłam jej welon na głowie następnie przyszedł czas na kawalerów, tylko że tym razem na środku stanął Dymitr. Krawat złapał Abe no i w taki o to sposób moi rodzice zostali wytypowani na nową prę młodą, musieli zatańczyć a jak skończyli tańczyć ponowie rozbrzmiały słowa gorzko gorzko tym razem skierowane dla moich rodziców.

Reszta wesela upłynęła spokojnie pod koniec nogi mi odpadały, tak mnie bolały. Goście zaczęli się rozchodzić około 5 nad ranem, dopiero wtedy mogłam chwile odsapnąć. Byłam zmęczona ale i szczęśliwa bo należałam teraz do faceta którego kocham a on należał do mnie. A co do mojego faceta to właśnie do mnie podszedł z uśmiechem na twarzy, bliźnięta zostały szybciej już położone przez jakieś kuzynki Dymitra, dzięki czemu my mogliśmy się zająć sobą.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz