środa, 22 lipca 2015

Księga II rozdział V

Dymitr z samego rana wyszedł na służbę, więc muszę sama odprowadzić bliźnięta do biblioteki gdzie spędzą czas aż do południa kiedy kończymy wraz z Dymitrem pracę. Clarę ubrałam dziś w śliczna zieloną sukienkę którą dostała w tym roku na urodziny od Abe, włosy zaplotłam jej w dwa warkoczyki. Joanna ubrałam w zwykłe spodnie i koszulkę z napisem „Zadzierasz z moją siostra? Zadzierasz też ze mną.” Kupiliśmy mu ta koszulkę kiedy byliśmy w wesołym miasteczku pół roku temu, gdy ja zobaczyliśmy po prostu musieliśmy ją kupić.
Zeszłam na dół, biorąc po drodze swoją torbę z ręcznikiem, wodą i rzeczami na przebranie. Moje dzieci czekały już na dole ze swoimi ulubionymi zabawkami. Clara miała lalkę którą nazwała Richell, a Joann misia Boba.
- No chodźcie. Bo się spóźnimy.- Powiedziałam do nich kierując się w stronę drzwi. Szybko podbiegły do mnie. Gdy tylko wyszliśmy na dwór, zamknęłam drzwi na klucz, po czym wzięłam bliźnięta za ręce.- A co wy takie ciche?- Spytałam zdziwiona, tym że nie są aż tak hałaśliwe jak zazwyczaj bywają.
- My nie chcemy iść do tych pań, nie możemy iść na twoje zajęcia mamusiu?- Spytała Clara ze słodką minką zbitego psa.
- Nie możecie, przecież wam to tłumaczyłam, tam muszę uczyć a gdybyście wy tam były to bym niczego nikogo nie nauczyła bo bym się wami zajmowała.- Powiedziałam ze smutkiem. Pomimo tego że wiedziałam że musze je zostawić w bibliotece i że nie mogę ich wziąć na zajęcia, nie chcę się z nimi rozstawać.  I to nie tak żebym się nigdy z nimi nie rozstawała w końcu przez te trzy lata musiałam trochę pracować, jednak teraz w nowym dla nich miejscu, bałam się je zostawiać, bałam się że może im się coś stać.- Ale pamiętacie chyba że dziś po zajęciach będziecie mieli pierwszą lekcję.- Powiedziałam już radośniej. Bliźnięta od razu się rozpogodziły i uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Gdy doszliśmy do biblioteki, weszliśmy do środka.
Biblioteka była taka jaką można spotkać w każdej innej szkole. Kącik komputerowy przy którym już siedziało kilku uczniów, chociaż jeszcze się lekcje nie zaczęły. Stoją tu także stoły przy których uczniowie mogą korzystać z materiałów których nie mogą wypożyczyć, a reszta część pomieszczenia to ogromne regały na książki, tak wysokie że aby dostać się do najwyższych półek trzeba wejść na niewielką drabinkę która stoi przy jednej z półek. Gdy tylko weszliśmy podbiegła do nas starsza morojka.
- Witam, jestem Lucy. Rozmawiałam już ze Strażnikiem Bielkovem, który wszystko mi wyjaśnił, a także przekazał dwa numery telefonu tak w razie czego.- Powiedziała z uśmiechem.
- Dzień dobry.- Powiedziałam uśmiechając się.- A to jest właśnie Clara i Joann, mam nadzieję że nie będą sprawiać problemów.
- Nie z pewnością będą grzeczne.- Powiedziała Luzy ze śmiechem. Pożegnałam się z bliźniętami po czym wyszłam z biblioteki.
***
Gromadka uczniów już czekała na środku sali, wszyscy mieli na sobie stroje do ćwiczeń. Rozmawiali, śmieli się. Za pewne większość z nich widziało się po raz pierwszy od zeszłego roku szkolnego. Grupa liczyła sobie około 15 osób. Dopatrzyłam się w grupie 4 dziewczyn, reszta to byli chłopacy. Weszłam na salę, rzucając torbę na ławki. Wszyscy zwrócili się w moją stronę.
- Kogo to ja widzę. Wiedziałem że się jeszcze spotkamy, choć szkoda że nie ubrałaś tej ślicznej koszulki nocnej którą włożyłaś na nasze poprzednie spotkanie.- Powiedział niebieskooki brunet, którego miałam już okazję poznać. Na jego słowa większość chłopaków się zaśmiała.
- O widzę że podzieliłeś się z kolegami jak to się poznaliśmy, mam nadzieję że opowiedziałeś też tą część kiedy uciekałeś ze skulonym ogonem po tym jak nieźle dostałeś. No  a teraz widzę że chcesz dokładkę.- Powiedziałam i widziałam jak mu mina rzednie.
- Niby że dałem się zbić kobiecie?- Spytał chcąc się jeszcze popisać przed kolegami.
- O widzę że ktoś tutaj chce dokładkę. No i mamy pierwszego ochotnika do zaprezentowania podstawowych chwytów samoobrony. Zapraszamy.- powiedziałam zachęcając bruneta ręką do podejścia.
- Ale nawet rozgrzewki nie było.- Powiedział, oburzony.
- Czyli jak zaatakują strzygi to będziesz jeszcze się pół godziny rozgrzewał i dopiero wtedy zaatakujesz? Kiedy moroj którego miałeś bronić już dawno rozstanie się z życiem?- Powiedziałam wpatrując mu się w oczy i starałam się w moją wypowiedz włożyć jak najwięcej jadu. Chyba widział że nie wygra bo powoli do mnie podszedł.- Stań tutaj.- Powiedziałam wskazując miejsce u mego prawego boku, stanął jakieś pół metra ode mnie.- A więc myślę że każdy z was już nauczył się podstawowych chwytów samoobrony, a nawet jak zaatakować przeciwnika.- Wszyscy nowicjusze ustawili się w półkolu wokół nas, było ich 14 czyli druga grupa musi mieć 16 osób. Wszyscy wpatrywali się w nas oczekując jakiegoś ruchu. - Po pierwsze...- Podniosłam jeden palec i wykonałam szybki obrót i wykop, moja stopa trafiła w szczękę bruneta pod takim kontem że nie mogło mu to nic zrobić, ale to na pewno poczuł. Wróciłam do poprzedniej pozycji.- ... trzeba bronić głowę. Jak widzimy u naszego kolegi ten punkt trochę nawala, nie wspomnę o szybkości.- Powiedziałam, spoglądając na chłopaka który właśnie trzymał się za szczękę, widać było że go boli, ale gdy tylko zobaczył mój wzrok spuścił rękę i się wyprostował, obserwując mnie.- A teraz sprawdzimy jak tam z obroną tułowia u ..?- Spojrzałam na bruneta pytająco.
- Josh Tuck.- Powiedział.
- ...u pana Tucka.- Znowu wykonałam obrót i zamierzyłam się do kopnięcia ponownie Josha, tym razem w wątrobę, jak tylko Josh zaczął się w naprawdę szybkim tempie ustawiać w pozycji aby obronić tego kopniaka, wykonałam szybki obrót i trafiłam go bokiem ręki  (to miało go tylko zaboleć a nie coś mu uszkodzić) w udo. I ponownie wróciłam do pozycji z której wyszłam, a nowicjusz zszokowany stał jak słup soli nie wiedząc co się stało.- Jak widzimy pan Tuck świetnie by sobie poradził z obroną tułowia, tylko że nie zauważył tego że mogę zmienić tor, a to duży błąd, nie można liczyć na to że strzyga będzie przewidywalna, trzeba ją cały czas obserwować. No dobrze to było tylko takie wprowadzenie, a teraz 10 okrążeń wokół sali. Ktoś ma jakieś pytania?- Spytałam wpatrując się w zszokowanych nowicjuszy.
- Jak to możliwe że poruszasz się tak szybko?- Spytała dziewczyna, która była chyba o jakieś 5 cm wyższa ode mnie, miała ciemne lokowane włosy, które w zadziwiający sposób przypominały moje, oczy miała także bardzo podobne do moich, o cerze nie wspominając. Szybko powstrzymałam się i odpowiedziałam:
- Przede wszystkim praktyka, ale także duża ilość ćwiczeń i dobrzy nauczyciele, mam nadzieję że ja także będę dobrą nauczycielką. Jak się nazywasz.
- Jestem Elizabeth Town, przyjechałam tutaj z akademii w Rumunii.- Powiedziała.
- Aha dobrze, no to są jeszcze jakieś pytania?- Spojrzałam na wszystkich wyczekująco, widziałam że mieli masę pytań ale chyba nie chcieli być tymi którzy je zadadzą.- Skoro nie to już 10 kółek. Ty także.- Powiedziałam do Josha który się wahał. Gdy wszyscy zaczęli już rozgrzewkę, podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej telefon. Wyszłam na korytarz skąd wciąż obserwowałam uczniów. Wybrałam numer. Po 2 sygnałach usłyszałam głos mojej matki.
- Halo? Rose? Jak miło że dzwonisz.- Powiedziała.
- Mamo kim jest Elizabeth Town?- Przeszłam od razu do rzeczy.
- Nie wiem nie znam nikogo o takim nazwisku. A dlaczego pytasz.?- Spytała zaskoczona.
- Bo właśnie zaczęłam uczyć w akademii i spotkałam nowicjuszkę która zadziwiająco mnie przypomina.
- Nie wiem, radziłabym ci raczej zadzwonić do Ibrahima, to do niego jesteś w końcu głównie podobna.- W tym miała rację.
- No dobra dzięki to ja do niego zadzwonię. Pa mamo zadzwonię później.- Powiedziałam i się rozłączyłam. Wybrałam numer do Abe. Gdy tylko odebrał powiedziałam.
- Kim jest Elizabeth Town?
- Nie znam nikogo takiego.- Usłyszałam w jego głosie niepewność.
- Nie udawaj przecież słyszę, że wiesz o kim mówię, i liczę że mi to wszystko wyjaśnisz.

2 komentarze:

  1. Kiedy wstawisz resztę i rozdział 16? Codziennie sprawdzam! I nie ma :(

    OdpowiedzUsuń